Artykuły

Dostojewski w Krakowie i Wrocławiu (fragm.)

INACZEJ opracował "Wieś Stiepańczykowo'' Jerzy Kra­sowski, pragnął on wydobyć z opowiadania Dostojewskiego głębię wielkiej proble­matyki moralnej i filozoficznej. Zrezygnował z realistycznych dekoracji i rozegrał akcję na pustej prawie scenie, gdzie tyl­ko konieczne rekwizyty zazna­czały miejsce gry. Inaczej pro­wadził też aktorów: ostrzej, bardziej groteskowo, prawie parodystycznie. Jak rozumie Dostojewskiego pokazał już zresz­tą przed kilku laty w swojej in­scenizacji "Braci Karamazow" w Teatrze Polskim w Warsza­wie. Było tam kilka znakomi­tych scen.

Przedstawienie "Wsi Stiepań­czykowo" nie dorównuje insce­nizacji "Braci Karamazow". Po prostu zabrakło w opowiadaniu Dostojewskiego materiału na tak ambitne zamierzenie. Pierw­szy i drugi akt mają pewne dłużyzny. Dopiero w akcie trzecim pokazuje Krasowski swój "lwi pazur", pokazuje co potrafi. Tu rzeczywiście odczuwamy przez chwilę wiew dużej metafory, odczuwamy powszechność zja­wiska, przedstawionego pod po­stacią Fomy Opiskina. Jego ty­rady brzmią w zakończeniu sztuki groźnie i pozwalają go wyobrazić sobie nie tylko na tle dworku pułkownika Rostaniewa i nie tylko w XIX wieku.

Sukces realizacji zamysłu reżysera dzieli tu bez wątpienia z Jerzym Krasowskim Stanisław Igar. Jest to najmocniejszy punkt wrocławskiej inscenizacji "Wsi Stiepańczykowo". Wierzy­my temu znakomitemu aktoro­wi, że Foma Opiskin jest silną indywidualnością, człowiekiem bardzo trudnym i skomplikowa­nym, ale może nie tak bezwar­tościowym, jak to sugerowało krakowskie przedstawienie. Gó­ruje pod względem intelektualnym nad całym otoczeniem. Nie jest wcale śmieszny, jest tra­giczny, może chwilami tragiko­miczny. I jest groźny. Rozumie­my doskonale dlaczego udało mu się owinąć sobie dokoła pal­ca zarówno pułkownika, jak je­go matkę i wszystkich domow­ników dworu w Stiepańczykowie. Nie tylko dlatego, że oni są głupi i może nawet nie tyle dlatego, ile dlatego, że on jest silną indywidualnością, która umie na nich oddziaływać.

Niestety Stanisław Igar nie ma w tym przedstawieniu partnera. STA­NISŁAW MICHALIK gra rolę puł­kownika Rostaniewa dość blado i bezbarwnie. Niejednolity jest także styl przedstawienia. Obok realistycznej gry Stanisława Igara, AR­TURA MŁODNICKIEGO, ANDRZE­JA POLKOWSKIEGO, JÓZEFA PIERACKIEGO, KRYSTYNY MIKOŁA­JEWSKIEJ (pełna wdzięku Sasza), czy TADEUSZA SKORULSKIEGO, cała grupa aktorów gra w sposób groteskowy. Najostrzej realizuje to założenie FERDYNAND MATYSIK (Sergiusz), oraz ŁUCJA BURZYŃSKA (Tatiana), ale podobnie grają także: Janina Martynowska (Gene­rałowa), Ryszard Kotas (Obnoskin), Jerzy Fornal (Jawnoplasow), czy też aktorzy przedstawiający pańszczyź­nianych chłopów, z wyjątkiem AL­BERTA NARKIEWICZA (lokaj Gawryła). Rozsadza to spektakl i utrudnia odbiór jego myśli przewod­niej, odwracając od niej uwagę różnymi gierkami i groteskowymi dzia­łaniami fizycznymi. Mimo to spektakl jest interesujący i zasługuje na uwagę.

A swoją drogą ciekawe jest czy można znaleźć do ,,Wsi Stiepańczykowo" klucz tak logiczny, czy można znaleźć dla tego opowiadania Dostojewskiego kształt tak jednolity, jak po­wiodło się to Lidii Zamkow w stosunku do "Snu wujaszka"? Niejeden spór rozgorzeje jesz­cze wokół tego złożonego dzieła. Niemirowicz-Danczenko pokłócił się przecież o zrozumienie "Wsi Stiepańczykowa" na całe lata ze Stanisławskim. Może więc tkwi w nim więcej, niż wydobyło przedstawienie kra­kowskie, więcej, inaczej, niż ujawniła inscenizacja wrocław­ska.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji