Artykuły

W Wieliczce, czyli w Elsynorze

Z TWÓRCAMI SPEKTAKLU TEATRU TELEWIZJI "HAMLET" ROZMAWIAŁA EWA GAŁĄZKA.

EWA GAŁĄZKA: W "Hamlecie" pada zdanie: "Dania jest więzieniem". To metafora kondycji człowieka. Czy zejście pod ziemię, nakręcenie "Hamleta" w kopalni soli w Wieliczce, miało być unaocznieniem tej metafory?

ŁUKASZ BARCZYK: "Hamlet" to sztuka, która porusza się w przestrzeni metafory. Elsynor jest pewną metaforą, którą robiąc "Hamleta", trzeba stworzyć. A kopalnia soli w Wieliczce jest miejscem, które daje na to szansę. To jest podziemne zamczysko, gdzie są jeziora, wielkie sale tronowe, kaplice, gigantyczne schody. A jednocześnie to smutny, klaustrofobiczny loch, z którego nie da się wyrwać.

Podobno zawsze identyfikował się Pan z postacią Hamleta.

- Porusza mnie w tej postaci niezgoda na rzeczywistość. "Hamlet" jest także o tym, że piękne zasady, które są nam głęboko wpajane, zderzają się z okrutnymi i brzydkimi zasadami prawdziwego świata, prawdziwej polityki, prawdziwego państwa, prawdziwej rodziny itd. Tego rodzaju zderzenie cały czas jest moim udziałem - walka o to, żeby pozostać przy przeświadczeniu, że świat to bardzo piękne miejsce.

Dlaczego wybrał Pan XIX-wieczny przekład Józefa Paszkowskiego?

- Ten przekład jest niedosłowny. Bardzo często pojawiają się tam zaklęcia. A ja mam wrażenie, że to jest sztuka magiczna, o magicznej inicjacji człowieka. Ten przekład zbliża nas do historii opisanej przed 400 laty. Tłumaczenie, które chce uwspółcześnić "Hamleta", po kilku latach staje się anachroniczne. A sięgając po przekład Paszkowskiego, nie udajemy, że "Hamlet" powstał przed chwilą. Wyszedłem z założenia, że to dramat jest wieczny, nie język i przez ludzki dramat, a nie współczesną mowę chce dotrzeć do widza.

Mówi się, że każde pokolenie powinno mieć swojego Hamleta.

- Każdy "Hamlet" jest narażony na zderzenie z mitem Hamleta, który wszyscy nosimy w sobie. I właściwie żadne wystawienie "Hamleta" nie stwarza pełni. Nie starałem się zrobić pokoleniowego "Hamleta". Bo nie wchodziłem do tego utworu przez naszą rzeczywistość, nie usiłowałem go do niej zbliżyć, tylko wręcz przeciwnie - próbowałem zrozumieć, co tam takiego napisano, że ciągle nas to dotyczy. Wchodziłem do tej historii przez dramat młodego człowieka, który przeżywa śmierć swojego ojca i nie potrafi pogodzić się z widokiem matki szczęśliwej u boku innego mężczyzny. To jest sytuacja, która nie ma nic wspólnego z czasami, w których się żyje, tylko z tym, kim się jest i jak się żyje. Moment utraty rodzica to chwila, w której Hamlet staje się sobą. Dotąd, kiedy mówiono - Hamlet, myślano o jego ojcu, odtąd - o nim. Ale do tego imienia musi dorosnąć. "Hamlet" to historia procesu stawania się - indywiduacji.

Dlaczego obsadził Pan Michała Czerneckiego w tej roli?

- Dlatego że jest bardzo zdolnym aktorem i ma nieprawdopodobny wygląd. Bardzo mi zależało, żeby Hamlet był młody i żeby widzom nie kojarzył się z żadnymi innymi rolami, żeby można było spojrzeć na niego i pomyśleć: - Tak, to jest Hamlet. I tak się stało.

KAMILLA BAAR (OFELIA): Zawsze żyłam w przeświadczeniu, że jestem bardziej Hamletem niż Ofelią. Rola Ofelii jest napisana na bardzo wymuskaną osobę. A Łukasz Barczyk chciał połączyć w tej roli ostrość i zasadniczość z wrażliwością. Ofelia jest wtrącona w mechanizmy dworskiej intrygi, ale się nie poddaje i walczy. Jest w Hamlecie szaleńczo zakochana, ale kiedy traci jego miłość, traci sens życia i niknie.

ZBIGNIEW ZAPASIEWICZ (POLONIUSZ: Drugi raz w życiu gram Poloniusza. W łatach 70. grałem tę samą rolę w Teatrze Dramatycznym z Piotrem Fronczewskim w roli Hamleta. Sądzę, że dzisiaj trzeba grać Poloniusza jako człowieka, który jest zimnym politykiem. Aliści próbujemy pokazać tu również motyw jego osobistego stosunku do Hamleta, bowiem kiedy przypuszcza, że ten oszalał z miłości, podejmuje pewne próby uratowania go przed zemstą króla, tzn. jednak jest wrażliwy, bo chce uszanować miłość.

EWA GAŁĄZKA: "Hamleta" nazywa się dramatem rodzinnym, miłosnym, politycznym, egzystencjalnym. Jaki dramat przeżywa Pana Hamlet?

MICHAŁ CZERNECKI: Żadne z tych określeń tu nie pasuje. Chodzi mi po głowie takie określenie jak indywiduacja albo raczej stwarzanie siebie. Myślę, że to jest najbliższe temu, co się wydarzyło w Wieliczce.

Co Pan dał z siebie tej postaci?

- Starałem się dać przede wszystkim swoje skrywane głęboko emocje. Dlatego to była bolesna praca. Intencją Łukasza Barczyka i moją było zbudowanie postaci Hamleta z tego, kim ja jestem, kim jest Łukasz. Nie konstruowanie jakiejś wydumanej postaci.

Czy Pana Hamlet jest zbuntowany, obłąkany, czy uwikłany w te wszystkie dworskie intrygi i układy? Po jakiejś stronie można go postawić?

- Myślę, że nie da go się postawić po żadnej stronie. To tak trochę jak w życiu, że jednego dnia czujemy w sobie niesamowitą energię, żeby wszystkie układy i łańcuchy zerwać, a następnego dnia budzimy się z przekonaniem, że nie damy rady. Wydaje mi się, że tam jest zapisana taka huśtawka. Hamlet jest przede wszystkim niewolnikiem własnego intelektu i wyobraźni. Przełomem jest morderstwo Poloniusza. Zaczyna działać i doświadczać. Hamlet, robiąc coś tak nieodwołalnego i tak straszliwego, staje przed wyborem, który decyduje, czy stanie się mężczyzną. Bo ma do wyboru: albo z podniesioną głową weźmie na siebie konsekwencje tego czynu, albo będzie się starał tego uniknąć. Staje się jak u Castanedy wojownikiem przez duże W.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji