Artykuły

PRO i KONTRA

PRO

Powiew młodości

Inscenizacja "Hamleta" wzbudza zawsze gorące dyskusje. Ze spektaklem Łukasza Barczyka zapewne będzie podobnie. Ta realizacja dramatu Szekspira, przygotowana przez jednego z najciekawszych reżyserów filmowych młodego pokolenia, ma z pewnością wiele atutów.

Spektakl Barczyka to opowieść o świecie pozbawionym autorytetów. Bardzo czytelnie młodości przeciwstawiona jest dojrzałość. Rzecznikami tej pierwszej są Hamlet (Michał Czernecki) i Ofelia (Kamilla Baar). Hamlet Czerneckiego jest typowym introwertykiem, człowiekiem samotnym i nieco zagubionym w świecie pełnym intryg i cynizmu, jaki jest udziałem dorosłych. To właśnie w tej rzeczywistości znakomicie czują się tacy wytrawni gracze, jak Klaudiusz i Poloniusz (role w wykonaniu Janusza Gajosa i Zbigniewa Zapasiewicza zasługują na miano kreacji).

Barczyk w swej telewizyjnej realizacji uniknął wielu anachronizmów, które rażą dziś w inscenizacjach teatralnych utworu. Dotyczy to choćby rozmowy z Duchem i obłędu Ofelii. Słów Ducha nie wypowiada tu rycerz w zadymionej zbroi, lecz widmo, które całą kwestię wkłada bezpośrednio w usta Hamleta. Teatralne, obłąkane Ofelie są zwykle mało wiarygodne. W najnowszej inscenizacji scena ta robi niezwykłe wrażenie, bo ukochana Hamleta pojawia się naga i bezbronna.

Reżyser unikał bezpośrednich nawiązań do współczesności. Przyglądając się trupie aktorów, trudno jednak nie zauważyć nawiązania do filmów Pedro Almodóvara. Wielki Aktor (świetna rola Jana Frycza) przybywa do Danii z zakochanym w nim tyleż barwnym co tandetnym transwestytą i młodym chłopcem. Ta aktorska "rodzina" wnosi do mrocznego świata intryg powiew szaleństwa, uśmiechu i wolności.

Jan Bończa-Szabłowski

KONTRA

Wieliczka w roli głównej

Niepowtarzalna faktura połyskliwych ścian dawnych wyrobisk Kopalni Soli w Wieliczce, znakomicie imitująca mroczne wnętrza ponurego zamczyska Elsynoru, to główna zaleta najnowszego przeniesienia do Teatru TV "Hamleta" Szekspira. Brak naturalnego światła potęgował wrażenie zamknięcia, osaczenia bezsilnie miotających się bohaterów. W tym zaszczuciu inscenizacja Łukasza Barczyka wydaje się jak najbardziej współczesna.

Trendy, jak zwykło się dziś mówić, była także obsada. Modna, bo amatorska. Poza kilkoma aktorami z prawdziwego zdarzenia, jak Zapasiewicz, Gajos, Frycz czy Nowak. Pomijam rolę Gertrudy. Grażyna Szapołowska należy bowiem do tych gwiazd, od których poza emanowaniem z ekranu leniwym erotyzmem nie wymaga się niczego więcej. Tak było i w tym przypadku, zważywszy, do jakiego stopnia reżyser okroił jej rolę. Reszta jest milczeniem.

Młodsi wykonawcy - poza nie tylko atrakcyjną, ale i utalentowaną Kamillą Baar (Ofelia) - pozostawiają, eufemistycznie mówiąc, wiele do życzenia. Od wymienionych wyżej zawodowców dzieli ich przepaść.

Najbardziej jaskrawym przykładem jest niejaka Drag Oueen Lola Lou, gwiazda występująca w klubach dla gejów. Co tam robi, nie wiem, nie sprawdzałem, choć nie wykluczam, że może być w tym świetna. Jako upudrowana i wymalowana do roli Królowej Aktorki w ostrych zbliżeniach kamery Lola Lou jest odstręczająca. A w kalekiej artykulacji polskich dialogów - kompletnie niekomunikatywna.

Barczyk wyciął z kwestii Hamleta pouczenia skierowane do trupy aktorów dotyczące ich gry. Gdyby je zostawił, odtwórca głównej roli, debiutant Michał Czernecki, może próbowałby z nich skorzystać. Na jego rzecz można powiedzieć, że się starał. Reżyserowi to wystarczyło. Szkoda, że zapomniał o widzach.

Janusz R. Kowalczyk

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji