Narodowy w Ateneum
"Ten przykład jest pamiętny: nigdy nie należy rozpaczać o poprawie nadpsutej młodzieży". - Taką oto "przestrogą" wyśpiewaną ze sceny Teatru Ateneum w Warszawie kończą aktorzy komedyję Stanisława Trembeckiego "Syn marnotrawny".
Trembecki zapomniany osiemnastowieczny poeta. Julian Krzyżanowski nazywa go doskonałym typem dworaka, wytwornym pieczeniarzem wieszającym się u klamki pańskiej. Jak głosi legenda, był słynnym awanturnikiem swoich czasów. "Trzydzieści pojedynków na różną broń odbył, a wszystkie za kobiety"
Pochodził ze średnio zamożnej szlachty. Jego niespokojna natura nie pozwoliła mu na ustabilizowane życie ziemiańskie. Sprzedawszy resztki majątku (uwielbiał gry hazardowe, a ponadto ciążyły na nim wyroki banicyjne za długi), szukając protekcji i opieki Stanisława Augusta, w 1773 r. mianowany szambelanem królewskim, stał się poetą dworskim. Jak mało kto umiał królowi schlebiać i jednocześnie prosić o spłacenie długów, o powóz, o futro itd. Juliusz Kleiner pisze o nim, iż był to "najwykształceńszy i najzdolniejszy z próżniaków epoki stanisławowskiej".
Twórczość tego wyznawcy libertynizmu i epikureizmu oświeceniowego nie należy do obfitych. Głównie była to poezja pisana stosownie do wskazówek mecenasa. Z tego jednak co pozostawił po sobie widać jak wielkim był wirtuozem słowa. Szczególnie widoczne jest to w "Bajkach", częściowo zapożyczonych od Lafontaine'a. Pod koniec życia ( a zmarł w 1812 r.), już po śmierci króla, całkowicie zapomniany znalazł się Trembecki na tzw. łaskawym chlebie u Adama Jerzego Czartoryskiego, a potem w ukraińskim Tulczynie w rezydencji Szczęsnego Potockiego. Tutaj powstał wspaniały poemat "Sofijówka", który najbardziej ze wszystkich utworów przyczynił się do sławy pośmiertnej stanisławowskiego poety.
Stanisław Trembecki zajmował się też twórczością przekładową (Szekspir, Horacy, Wergiliusz, Tasse i in.). Zafascynowany Wolterem dokonał tłumaczenia i własnej adaptacji jego komedii "Syn marnotrawny", której polska prapremiera odbyła się w 1779 r. na scenie Teatru Narodowego.
Jest to rzecz o miłości, intrygach, powrocie i nawróceniu Walerego, hulaki, utracjusza, syna marnotrawnego. Mimo ciążącego na nim gniewu ojcowskiego. Walery wraca do domu, wszak "rychło czy późno prawda tyumf zyszcze". Tłumacz i adaptator wolterowskiej płaczliwej komedii nasycił ją polską oryginalnością, polskim obyczajem, co nader widoczne jest w spektaklu Adama Hanuszkiewicza. Owa pierwsza wierszowana komedia na scenie polskiej, to prawdziwe arcydzieło osiemnastowiecznej żywej mowy drobnoszlacheckich warstw.
Jest w tym przedstawieniu prostota i dosadność gdzie trzeba, jest trochę opisu miłości, jako zjawiska, i nieco "uczonych" wywodów filozoficznych, jest wyśmienite operowanie grą aktorską. Zofia Kucówna w roli sprytnej intrygantki podstoliny Wendeńskiej prezentuje - jak zwykle - znakomity warsztat aktorski. Łączy niezwykłą prostotę i naturalność z doskonale opanowaną techniką. Jak prawie w każdym przedstawieniu, tak i tutaj sprawia, iż między nią a widzami zawiązuje się nić sympatii, swoistego porozumienia. Jest prawdziwą okrasą przedstawienia. Podobnie - zresztą - jak Emilian Kamiński (Walery) pełen temperamentu nawrócony kochanek i syn. Ten aktor, we wszystkich przedstawieniach, w których go widziałam umie zachować własną osobowość. Jego partnerkę ukochaną Elżusię gra Elżbieta Gornostaj znakomicie aktorsko wykorzystująca swoją młodość i świeżość. Na uwagę zasługuje również Marian Kociniak jako "srogi" ojciec Elżusi. Arlekiny (Tadeusz Chudecki i Michał Bajor) i służący Hołotkiewiez (Jarosław Kopaczewski) dodają barwności przedstawieniu, które przypomina osiemnastowieczną komedię dell'arte przeniesioną w drugą połowę wieku XX.
Spektakl, z tzw. pomysłem Hanuszkiewiczowskim, wyreżyserowany sprawnie, rzetelnie, z doskonałym wyczuciem melodii słowa, rytmu... Jednak niektóre sceny trochę nudnawe.
Całość spowita jutą scenograficzną autorstwa tandemu Xymena Zaniewska i Mariusz Chwedczuk. Dekoracje (prawie pusta scena malowana światłem i muzyką, niemal jak u Appi) i kostiumy doskonale współgrają ze sobą, tworząc znakomitą jedność.
W sumie przedstawienie prezentuje wiele dowcipu, trochę satyry, aktorzy bawią się wespół z publicznością. Słowem "zabawy przyjemne i pożyteczne". Jakby kawałek teatru narodowego na scenie "Ateneum"...