Artykuły

Witkacy w Operze

Zmartwiałem usłyszawszy, że w Wielkim przygotowuje się balet według "Nienasycenia" Witkacego. W pierwszym dmuchu .chciałem biec, tłumaczyć niech rączej wystawią "Skiroławki" według Nienackiego, albo baletową wersję "Niewolnicy Isaury", potem przypomniałem sobie, iż Teatr Wielki ma już pewne, udane nawet doświadczenia w zakresie transplantacji dzieł kochanego wariata na grunt operowy, w postaci dwóch kameralnych inscenizacji "W małym dworku" i "Sonaty Belzebuba". Uznałem, iż jak by roboty nie sknocono - powstanie z pewnością rzecz bardzo interesująca.

Cały ten sarkazm był niepotrzebny - powstało dzieło baletowe, które z przekonaniem polecam, spektakl, który z przyjemnością obejrzę jeszcze raz.

TEMAT: Jakże ryzykowny to wybór - baletowa adaptacja powieści Witkacego. Wszak Witkacego nie daje się opowiadać, dość trudno przetłumaczyć go nawet na super-tolerancyjny język filmu. W dodatku "Nienasycenie", tekst antyformistyczny, studium buntu, alienacji, lęku, sennego marzenia, tekst oddający stan ducha, dla którego wszelkie wydarzenia fabularne są w istocie jedynie formalnym pretekstem. Powieściowa antyutopia, społeczne i polityczne proroctwo, katastroficzna wizja świata, którego zasady i wartości nie przystają do groźnych i nieuniknionych sił tworzących nową rzeczywistość. Czy tego typu materiał literacki, nasycony gęstwą znaczeń, inkrustowany trudną, o metafizycznej proweniencji filozofią poddaje się w ogóle choreograficznym translacjom?

Gdybyśmy potraktowali problem jak purystyczni semiolodzy, musielibyśmy stwierdzić, iż balet sam w sobie zawiera bardzo niewielką ilość identyfikatorów wskazujących na literackie źródło. Wszystko, co jednoznacznie utożsamia spektakl z tekstem Witkacego znajduje się "na zewnątrz"; tytuł, postacie, tytuły scen. Wynika z tego faktu jasno, iż tekst literacki potraktowany został jako pretekst, inspiracja, iż nie chciano tu żadnych fabularnych dosłowności. Jednoznaczne quasi-fabularne ślady "Nienasycenia", pojawiają się zresztą jedynie w pierwszej części baletu, są to kolejne sceny:- Prolog, Przebudzenie, Wizyta u Tengiera, Wieczór u Księżnej, Sprawy domowe, Teatrzyk Kwintofrona Wieczorowicza, Persy Zwierżontkowskaja, Wódz, Obłęd. Ostatnia przemiana. Część druga jest już w założeniu odartą ze znaczeń impresyjną wizją, choreograficzną, którą widz może interpretować w sposób dowolny (Appendix, czyli wizje peyotlowe). Chcąc sklasyfikować formalny typ libretta, należałoby umieścić go chyba wpół drogi (że posłużę się przykładami z repertuaru Teatru Wielkiego) pomiędzy baletem Neumeiera/Mahlera "Miłość i ból i świat i marzenie" a "Goyą" Teresy Kujawy. Pierwsze libretto zestawiało sekwencje uniwersalnych - ludzkich zachowań psychofizycznych i sytuacji społecznych, drugie przedstawiało psychikę artysty w świecie jego malarskich wizji. Libretto "Nienasycenia" przedstawia człowieka podczas jego prób dotarcia cło metafizycznej prawdy o nim samym.

MUZYKA: Zrealizowana w Studia Eksperymentalnym Polskiego Radia przez zespół Tomasza Stańki. W instrumentarium zestawiono instrumenty tradycyjne: trąbki, saksofony, kontrabas, gitary i perkusję z syntezatorami i instrumentalnie potraktowanym głosem aktora - Marka Walczewskiego. Muzyka ma formę suity, opartej o stały, sekwencyjnie powtarzany materiał tematyczny. Choć bardzo współczesna w warstw melodycznej i harmonicznej, przez pewien tradycjonalizm rytmiczny i rodzaj brzmienia trafi z pewnością do przekonania zarówno rozkochanym w elektronice nastolatkom, jak i łysiejącym fanom free-jazzu z lat sześćdziesiątych. Jest to muzyka dobra, mogąca stanowić atrakcję każdego współczesnego festiwalu jazzowego, przy tym, ze względu na jej sekwencyjność rytmiczną i nasycenie ekspresją daje się ją tańczyć. Recytowane przez aktora fragmenty "Narkotyków" zniekształcone przez operacje elektroniczne stawiają kropkę nad "i" w stosunku twórców baletu do znaczeń tekstu. Słuchacz ma nie rozumieć znaczeń, odbierając jedynie strzępki słów i zdań. Ważny jest klimat narkotycznego bełkotu.

JĘZYK CHOREOGRAFICZNY: Twórczyni "Nienasycenia" Zofia Rudnicka zetknęła się z dziełem. Witkacego wcześniej, podczas pracy nad "Narkotykami" w Teatrze Komedia i nad "Matką" w Ateneum. Zakres jej doświadczeń choreograficznych - odtwórczych, jak i twórczych czyni z niej choreografa, uniwersalnego, zdolnego poruszać się z jednakową swobodą i znawstwem zarówno po obszarach klasyki, jak wszelkich, bardziej współczesnych form i stylów. Z pewnością także, udane realizacje filmowe rozszerzyły jej sposób patrzenia na kompozycję choreograficzną, wrażliwość na plastyczność i przestrzenność tańca. Styl choreograficzny "Nienasycenia" komponuje elementy o bardzo różnej proweniencji: klasycyzujące puenty, ekspresyjny teatr tańca, taniec jazzowy, wieloplanowe działania choreograficzne wzorowane na stylu Johna Neumeiera. Trzeba by zresztą lepszego niż ja specjalisty, dla sklasyfikowania wszystkich, elementów - takie tu ich bogactwo: od rewiowego kankana do ścisłej , architektury zbiorowych, jakby Balanchine'owskich planów. Ujmuje jedno: powaga w potraktowaniu tematu zatrącająca nawet o pewną chłodną wzniosłość, choć .klimat tekstu narzucałby raczej środki groteskowe i przerysowane.

TEATR, WYKONANIE: Pewna niespójność zarysowująca się pomiędzy quasifabularnością części pierwszej i impresyjnością części drugiej, przysparza trudności w określeniu modelu teatru stworzonego przez Rudnicką. Teatr ten z pewnością, zaistniał, jednak jakoś, inaczej niż w dotychczas oglądanych przeze mnie baletowych inscenizacjach. Prawdopodobnie dlatego, iż przeznaczono- mu inne funkcje. Rudnicka nie chciała rezygnować z tradycyjnie pojmowanego teatru tańca jednocześnie operując choreografią, jakbyśmy to po witkacowsku powiedzieli -"czystej formy". Dlatego model w pewnym miejscu pękł. W miejscu przejścia od układu choreograficznego, który mą coś "znaczyć", tzn. odnosić widzą do czegoś poza sobą samym, a konstrukcji choreograficznej o funkcji emotywnej, nastawionej na samą siebie. Jeśli rzecz została zaplanowana celowo, by oddać moment nieuchwytnego przejścia od świadomości do podświadomości nadajemy Rudnickiej tytuł "choreografa metafizycznego".

Za teatr metafizyczny uznanie należy się po równi scenografom - Irenie Biegańskiej i Wiesławowi Olko oraz reżyserowi Stanisławowi Ziębie. Środkami prostymi, metaforycznymi, unikającymi dekoratorskiej dosłowności osiągnęli oni efekty czytelne, celowe i logiczne.

Wielkie brawa dla solistów i zespołu baletowego za zrozumienie klimatu i poetyki tego oryginalnego i nowatorskiego dzieła, za wycyzelowanie szczegółów odległych nawet planów, za popisową dokładność i wystudiowane piękno niełatwego układu do trudnej w istocie interpretacyjnie muzyki. Trudno specjalnie kogoś wyróżnić spośród solistów, wszyscy byli świetni. By spełnić wymogi recenzji: Łukasz Gruziel, Bogdan Cholewa, Ewa Głowacka, Renata Smukała. Robert Glumbek.

Powstał spektakl wybitny; nowatorski, 'otwierający nowe drogi w myśleniu o możliwościach współczesnej choreografii, spektakl, który coś oznaczy, wyszukany w formie, piękny w baletowym kształcie, subtelny i refleksyjny w warstwie idei.

Nie wiem do końca, czy prawidłowo, udało-mi się odczytać i zrozumieć finał "Nienasycenia", optymistyczny, kojący, afirmujący wewnętrzną harmonię umysłu i zewnętrzną więź między poszukującymi prawdy. Dyskusja z Witkacym? Kontestacja? Drwina? Czy może, jak powiedziałby stary Freud- zastępcze zaspokojenie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji