Artykuły

Kto się boi lalek?

Teatr nie tylko dla dzieci. W ostatnich sezonach odbyło się w Warszawie kilka bardzo interesujących premier teatralnych, które przeszły niemal bez echa. Dlaczego?

Ich miejscem był teatr lalek, który przyjęło się uważać za rejon zastrzeżony dla dzieci. Nieliczni dorośli, którzy odważyli się wkroczyć w ów dziecięcy rewir, wychodząc po dwóch godzinach z niedowierzaniem oglądali się za siebie - czy to był na pewno teatr lalek i czy na pewno dla dzieci?...

Spektakle w teatrach lalkowych coraz mniej przypominają te kukiełkowe bajki, które dorośli zapamiętali z własnego dzieciństwa. Coraz częściej jest to teatr poetyckiej metafory i bogatej plastyki; teatr tyleż aktora, co jego animowanych partnerów - lalek, przedmiotów czy wręcz całych fragmentów scenografii. A nade wszystko - teatr widza bez ograniczeń wieku, także tego powyżej lat 18. Wydatnie świadczy o tym repertuar warszawskich scen lalkowych i spektakle pozastołeczne, goszczące ostatnio w Warszawie.

Magia i metafora

Uwagę przykuwa przede wszystkim Szekspirowski "Makbet" w Teatrze Lalka. Dyplomowe przedstawienie Artura Tyszkiewicza doskonale oddaje przemiany tej dziedziny teatru. Adresowane do widowni młodzieżowej i dorosłej jest spektaklem w pełni aktorskim, bez udziału lalek. Ale nie ma tu wielkich ról ani olśniewających kreacji, liczy się głównie gra zespołowa. Siła tego magicznego spektaklu płynie z precyzyjnego powiązania pełnej metaforycznych obrazów scenografii Katarzyny Proniewskiej-Mazurek z mroczną, budującą dramaturgię muzyką Macieja i Waldemara Rychłych.

Podobnie jest w "Robinsonie Crusoe" w reżyserii Ondreja Spisaka, zawdzięczającym swój ogólnopolski sukces także sile muzyki i metafory. Stworzone tu przez Krzysztofa Dziermę sceniczne szmery, stukoty i dźwięki, oddające wyspiarską samotność Robinsona, raz po raz przeobrażają się w dziarskie szanty lub dworskie menuety, które ochoczo podejmuje dziecięca, i nie tylko dziecięca, publiczność.

Owo "wtargnięcie" aktorów lalkarzy na scenę nie oznacza, rzecz jasna, zamknięcia lalek w lamusie. Bardzo istotnie jednak wpłynęło na wzajemne sceniczne relacje lalki i aktora. Coraz rzadziej można dziś zobaczyć spektakle z tradycyjnym parawanem, swoistą rampą teatru lalek, za którą kryją się aktorzy animujący kukiełki, pacynki lub marionetki. Krzysztof Niesiołowski w swojej najnowszej, premierze - dynamicznym i barwnym Andersenowskim "Krzesiwie" w warszawskim Baju -nadał takiemu parawanowi kształt jarmarcznej karuzeli.

Niezbyt często też (a szkoda!) inscenizatorzy korzystają z magicznych technik tzw. czarnego teatru, gdzie ubrany na czarno aktor kryje się za kurtyną światła Toteż miłośnicy filmów animowanych i efektów komputerowych szeroko otwierają oczy na granej w Baju "Lampie Aladyna" w inscenizacji Krzysztofa Niesiołowskiego z pełną iście bajkowych czarów scenografią Urszuli Kubicz-Fik.

Aktorzy i sobowtóry

Dzisiaj aktor w teatrze lalkowym jest już nie tylko animatorem, lecz także partnerem lalki. A zdarza się, że bywa wręcz jej sobowtórem wcielającym się w tę samą, co ona, rolę. Partnerstwo lalki i aktora może przyjmować rozmaite sceniczne formy - od najbardziej klasycznych po żywiołowe zabawy w stylu "teatr w teatrze". Do tych pierwszych należy "Spowiedź w drewnie" Jana Witkowskiego w warszawskiej Lalce z naiwno-świątkową scenografią Adama Kiliana. Grzegorz Feluś stworzył tu przejmującą kreację w planie aktorskim, studium niespełnienia i starczej samotności. Zaś partneruje mu drewniana figura Frasobliwego, animowana z ogromną precyzją przez Tomasza Mazurka, który przez cały czas gra na kolanach, ukryty pod scenicznym podestem.

W cieniu lalki

Niekiedy z partnera lalki aktor staje się jej sobowtórem. Oto w przezabawnych i pełnych wdzięku białostockich "Paradach" Jana Potockiego w inscenizacji Wiesława Czołpińskiego aktorzy raz po raz przejmują role lalkowych bohaterów. Nie zaniedbują przy tym swoich animacyjnych obowiązków, bo do prowadzenia każdej z wiotkich lalek Rajmunda Strzeleckiego, skonstruowanych na wzór japońskiego bunraku, trzeba aż trójki aktorów. Animują je jednak z otwartą przyłbicą - na scenie. Toteż gdy nagle znikają za umownym parawanem - drewnianą beczką lub skrzynią, przez chwilę prowadząc lalki "z ukrycia" - efekt zaskoczenia jest kwitowany salwami śmiechu.

Takie aktorsko-lalkowe zdublowanie ról w komediach staje się dodatkowym źródłem komizmu, w dramatach natomiast - bardzo pojemną metaforą. W komediodramatycznej Dickensowskiej "Opowieści wigilijnej" teatru Lalka w inscenizacji Mariana Pecko dwoistość bohaterów spełnia obie te funkcje. Sobowtórem aktorskiego Ebenezera Scrooge'a jest tu groteskowo przejaskrawiona marionetka, prowadzona kolejno przez kilku aktorów - i to bynajmniej nie ukrytych za parawanem, lecz podwyższonych na koturnach! A trzeba dodać, że i ona ma swojego marionetkowego minisobowtóra...

Lecz najwyższym stopniem zbratania lalki i aktora wydaje się autoanimacja, kiedy to aktorzy animują samych siebie, zaś bohaterami spektaklu stają się fragmenty ich własnego ciała. Tak właśnie jest w obsypanych krajowymi i zagranicznymi nagrodami "Jankach" Krzysztofa Raua w Teatrze 3/4 z Zusna. Aktorami tej tyleż zabawnej, co gorzkiej przypowieści o ludzkich ambicjach i nieuchronnym przemijaniu są dłonie, łydki, plecy i brzuchy pięciorga wykonawców. Nie ma lalek, nie ma twarzy. Jest tylko zdezintegrowany człowiek, składający się z fragmentów, strzępów, zlepów.

Dynamicznie rozwijający się teatr lalek to najbardziej demokratyczna z dziedzin teatru - nie ma tu miejsca na gwiazdorstwo. Każdy z równym żarem zagra aktorskiego Robinsona lisią kitę czy lewą nogę lalkowego bohatera. W "Orfeuszu", plastyczno-muzycznym spektaklu autorskim Zygmunta Smandzika, nie ma już ani aktorów, ani lalek. Są tylko ruchome obrazy o ogromnej urodzie plastycznej. Cały nieomal zespół Lalki, stłoczony za wysokim parawanem, stanowi tu niewidzialną, niemą maszynerię scenicznego świata.

I choć aktorzy nie udzielają wyczarowanym przez Smandzika fantasmagoriom nawet swojego głosu, to tworzą niezwykłą pozasceniczną intensywność. Ona właśnie w dużym stopniu sprawia, że ten malarski spektakl z zapartym tchem oglądają zarówno dzieci, jaki dorośli.

Bo też nowoczesny teatr lalek adresowany jest bardzo szeroko - nie do widzów w określonym wieku, lecz o określonej wrażliwości. Stąd tak wielka rozpiętość propozycji repertuarowych oraz na impresaryjnej scenie Małego. Każdy, młodszy i starszy, znajdzie w tym teatrze coś dla siebie od mrocznych moralitetów poprzez widowiska poetyckie po brawurowe komedie. A więc, nie bójmy się lalek!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji