Artykuły

Rotszyld ograny przez Chyrę

"Skrzypce Rotszylda" w reż. Marka Weissa i "Gracze" w reż. Andrzeja Chyry w Operze Bałtyckiej w Gdańsku. Pisze Jarosław Kowal w portalu Gdansktown.pl.

Pierwsza tegoroczna premiera w Operze Bałtyckiej nie wywołała rewolucji. Malkontenci nadal będą grzmieć żądając m.in. powrotu klasycznego baletu, a internetowe fora zaleje fala gorzkich żali. Pozostawiając jednak samo dzieło, bez podpisanych pod nim nazwisk, nie można odmówić "Skrzypcom Rotszylda" i przede wszystkim "Graczom" solidnego wykonania.

Nieznane są przyczyny zamiany kolejności wystawiania spektakli na kilka dni przed premierą. Po konfrontacji z najnowszą produkcją gdańskiej opery można jednak insynuować, że Marek Weiss (dyrektor placówki) wyczuł jej najsilniejszy punkt i postanowił go uwydatnić kosztem przeniesienia reżyserowanej przez siebie części na początek. Kluczem zespalającym dwa niezależne od siebie przedsięwzięcia jest postać Dymitra Szostakowicza - "Skrzypce Rotszylda" dokończył za przedwcześnie zmarłego ucznia Benjamina Fleischmanna, z kolei zakończenie "Graczy" napisał za niego Krzysztof Meyer (który osobiście zmodyfikował oryginał na potrzeby wersji wystawianej w Gdańsku). Wizje reżyserów, Marka Weissa i Andrzeja Chyry, są skrajnie różne - pierwszy stawia na przepych, drugi skłania się ku minimalizmowi. Niespodziewanie to ten mniej doświadczony, znany przede wszystkim jako aktor filmowy, zaprezentował sztukę świeżą i zachwycającą w niemal każde minucie. Zachowując jednak chronologię, wieczór rozpoczął się od gęsto zaludnionej sceny...

Zaskakujące rozpoczęcie "Skrzypiec Rotszylda" składa obietnicę intensywnych doznań przez następne 40 minut (niestety nie realizuje jej w pełnym wymiarze). Rozległą przestrzeń wytyczoną przez scenografię wypełnia ludzka masa obijająca się o siebie w pozorowanych chaosie. Wyłaniają się z niego dwie pieśni chóralne, a dopiero po nich przemawia - naśladowana na scenie przez kilku siedzących tyłem do widowni "muzyków" - orkiestra. Akcja eksploduje przepychem środków niczym bollywoodzkie kino i chociaż mało oryginalne figury baletowe sprawiają wrażenie tandetnych to idealnie pasują do sytuacji (wesela) w jaką zostały wplątane. Kilkuminutowy kontrolowany bałagan jest zdecydowanie najciekawszym fragmentem spektaklu, wraz z ubywającą obsadą maleje zainteresowanie wydarzeniami zawartymi w odtąd przewidywalnym libretto. Recytatyw Piotra Nowackiego jest znakomicie wykonany, ale niewielka ilość towarzyszących mu głosów i nieskutecznie zachęcająca do przyśpieszenia akcji orkiestra wywołują efekt znudzenia. Nie pomaga (a wręcz szkodzi) kolejny element baletowy - kompletnie asynchroniczni tancerze w przebraniach ortodoksyjnych wyznawców judaizmu. W stosunku do tekstu Czechowa libretto opery założyło śladową ilość obecności Rotszylda. Wcielający się w niego Witalij Wydra pojawiał się tak rzadko, że całości można by bez skrupułów nadać nowy tytuł - "Skrzypce Yakova".

Obecność znanego nazwiska w obsadzie wydarzenia z dziedziny, którą dotąd owa gwiazda nie zajmowała się, często zwiastuje upublicznienie walki ze zblazowaniem. Przyznam, że przeszło mi przez myśl, że Andrzej Chyra poszedł na wymianę - możliwość realizacji fanaberii w zamian za użyczenie twarzy przy promocji wydarzenia. Niesłuszność tych domniemań była podwójna - Opera Bałtycka oparła się pokusie umieszczenia ogromnego napisu "Chyra" na plakacie, a on sam okazał się sprawnym i obiecującym reżyserem. Scena w "Graczach" została skrócona do zaledwie kilku metrów kwadratowych, na które przypadało tak duże zagęszczenie rekwizytów, że starczyłoby ich na kilka spektakli. Wygląd swoistego zajazdu zdradzał korzenie aktora/reżysera, gdyby wykadrować jako obszar to można by poczuć się jak w kameralnej sali teatralnej. O ile w "Skrzypcach Rotszylda" dominowały partie wokalne, o tyle w drugim spektaklu gra aktorska dopracowana była co do najdrobniejszego szczegółu. Najwięcej uwagi skupiał na sobie Jacek Laszczkowski, odtwórca głównej roli, który wyniósł postać Ichariewa do malowniczego, dzwoniącego wiszącą na nim biżuterią i nieco szalonego Jacka Sparrowa gier karcianych. Jednak przez cały spektakl nie było ani chwili aby milczące postacie statycznie przyglądały się akcji. A to przebiegłe trio oszustów ukradkiem spogląda przez lornetkę na konkurenta, a to sługa Ichariwa został brutalnie zmuszony do umycie się przez gospodarza (rewelacyjna rola Daniela Borowskiego). Nawet kiedy zdarza się moment wykraczający poza libretto (przedłużające się otwieranie butelki szampana) to cały zespół natychmiast radzi sobie z nim niesiony brakiem możliwości wyjścia z ról. Jak na operę semiseria przystało wątki komiczne przeplatają się z dramatycznymi, te drugie najciekawiej akcentowane są w momentach toczącej się rozgrywki karcianej. Punktowe oświetlenie stołu, agresywniej huczące instrumenty oraz gęsta od nerwów atmosfera - można było odnieść wrażenie, że za chwilę pojawi się czarna tablica z zapisanym dialogiem niczym w niemym kinie. Dokładnie ta sama orkiestra i ten sam dyrygent (Michał Klauza) w drugiej odsłonie deklasowali samych siebie sprzed kilku minut. Ciekawym i zaskakującym przełamaniem symfonicznego brzmienia była partia odegrana na gitarze, która na chwilę wprowadziła do budynku opery bluesowego ducha.

Przez ostatnie lata opera i musical intensywnie przenikały się na wielkim ekranie. Powstały z tego kasowe mezalianse pokroju "Sweeney Todd" czy "Upiór w Operze", które zmotywowały młodzież (stosunkowo liczną podczas recenzowanego - 30 stycznia - spektaklu) do przekroczenia bariery elitarności oraz sięgnięcia do źródła. Dzięki sztukom takim jak "Gracze" jest szansa, że magia opery okaże się przynajmniej równie silna jak kinowa i zajmie istotne miejsce w kulturalnych zainteresowaniach młodego pokolenia. Oby pierwszy krok Andrzeja Chyry w tym kierunku nie był ostatnim, świeżość jego pomysłów zasługuje na dalsze ewoluowanie.

Na zdjęciu: "Gracze"

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji