Artykuły

Dlaczego dziś kabarety są takie toporne?

W lubelskim Teatrze Starym rozmawiam z Olgą Lipińską o poczuciu humoru Polaków - pisze Roman Pawłowski w Gazecie Wyborczej - Stołecznej. Dlaczego dzisiejsze kabarety są takie toporne i mało zabawne? Czy to wina wykonawców, publiczności, a może czasy mamy nieśmieszne? Pani Olga uśmiecha się zza swoich designerskich okularów i mówi: - Ludzie nie są winni, panie Romanie, to telewizja zabija dowcip.

Chodzi o to - ciągnie dalej pierwsza dama polskiego kabaretu - że w telewizji artyści kabaretowi z reguły występują przed publicznością zgromadzoną w studio lub amfiteatrze. Żeby rozbawić ludzi, muszą używać mocniejszych środków, grubszych dowcipów. Nie ma tu miejsca na wyrafinowane poczucie humoru, dlatego zamiast śmiechu w polskim kabarecie dominuje rechot.

Telewizyjne kabarety z poprzedniej epoki: "Kabaret Starszych Panów", "Gallux Show", "Właśnie Leci Kabarecik", "Kurtyna w Górę", oparte były na innej zasadzie. - To były kameralne przedstawienia. Graliśmy do pojedynczego widza siedzącego przed telewizorem, liczyliśmy na jego inteligencję i poczucie humoru. Naszych dowcipów nie zagłuszał śmiech wielkiej widowni. I dlatego ludzi do dzisiaj śmieszą nasze dawne programy - tłumaczy autorka.

Rzeczywiście, kiedy podczas dyskusji odtwarzam fragmenty współczesnych kabaretów, sala reaguje słabo. Nie bawi ich monolog Abelarda Gizy o kolejarzach, którzy zaciągają się trawą, ani utrzymana w biblijnym stylu relacja z meczu piłkarskiego z Telewizji Trwam w wykonaniu kabaretu Limo. Nawet kabaret Mumio z surrealistyczną opowieścią o fatalnych skutkach spożycia soczystego mango pozostawia publiczność obojętną.

Nastrój zmienia się, gdy puszczam kabareciki z lat 70. i 80. Wystarczy, aby na ekranie pojawił się Janusz Gajos jako Turecki, Jan Kobuszewski w szapoklaku czy pan Piotruś - Piotr Fronczewski, aby sala odpowiedziała salwami śmiechu. Co zaskakujące, ludzie śmieją się też z dowcipów przypisanych do tamtych czasów. To np. słynny polityczny numer Kobuszewskiego o pierogach ruskich ("Kto zamawiał ruskie? Nikt, same przyszli"), po którym "Kabarecik" Olgi Lipińskiej został zdjęty z anteny na kilka miesięcy. Bawi też do łez absurdalna rozmowa o kartkach na mięso i inne towary z jesieni 1981 r., chociaż niektórym młodszym widzom trzeba tłumaczyć, co to takiego te kartki.

Na pytanie, czy jest dzisiaj szansa na dobry, angażujący kabaret dla inteligenta, Lipińska odpowiada twierdząco. Ludzie są zmęczeni dowcipami o politykach i celebrytach. Gdyby zdjęty w czasach PiS "Kabarecik" wrócił na antenę, pierwszy odcinek autorka poświęciłaby dziennikarzom telewizyjnym, specjalistom od walk politycznych buldogów. Są śmieszniejsi od swoich gości. Tylko kto zagra Bogdana Rymanowskiego?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji