Artykuły

Biwak pod gołym niebem

Nie żałowano sił i środków, aby zapewnić sztuce godną oprawę. Choćby w scenografii. "Biwak..." rozpada się na odmienne w charakterze części. Pierw­sza - sprawa cudownego zwiastowania Miriam - jest mocno zabarwiona rodzajowością i ma charakter fresku. Polewka zamknął go w drewnianej, dwu­poziomowej konstrukcji, podzielonej na "dziuple" przywodzące na myśl mansjony (izdebka Miriam, sala w pałacu Heroda, sklep żydowskiego kupca itd.). Natomiast część druga przedstawienia, ów tytułowy biwak pod niebem pu­styni, wprowadza nas w pejzaż metafizyczny. Mrok nocy, pusta scena za­mknięta jest w głębi ścianą, która zdaje się promieniować własnym świa­tłem. Podobny, rozproszony blask otacza Trzech Królów, na wielbłądach po­wracających z betlejemskiej stajenki. Złożyli już hołd maleńkiemu, a prze­cież... wątpią. Prowadzą filozoficzny dyskurs, który, w intencji autora, ma być sednem tego współczesnego, bożonarodzoniowego apokryfu. Niestety, w Polskim brzmi ów dyskurs niczym sucha spekulacja, intelektualnie wątła i... niesceniczna. Ale zespołowi aktorskiemu trzeba oddać sprawiedliwość. Dwoi się i troi w licznych epizodach, tańczy i śpiewa, karnie przemienia się w chór bydlątek, "muczeniem" sławiący betlejemskie narodziny. Z protagonistów wyróżniam Ewę Domańską; dzielnie broni racji Miriam, która nie pozwala Józefowi (Stanisław Niwiński) ostrzec współziomków o rzezi niewiniątek.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji