Artykuły

[Trzy balety Piotra Czajkowskiego...]

Trzy balety Piotra Czajkowskiego "Jezioro łabędzie", "Śpiąca królewna" i "Dziadek do orzechów", stale są w repertuarze nie tylko teatrów radzieckich ale wszystkich wielkich zespołów baletowych na Wschodzie i Zachodzie. Budapeszt np. tańczy obecnie "Dziadka do orzechów" w inscenizacji Wajnonena, który ten utwór wystawił poprzednio w Moskwie. Zespół "Monte Carlo" ma "Dziadka" i "Jezioro" w swoim żelaznym repertuarze, grając obydwa balety według oryginalnych librett Iwanowa i Petipy. Opera w Kopenhadze wznowiła drugi akt "Jeziora" i tworzący osobną całość jeden z aktów "Śpiącej królewny" zatytułowany "Wesele Aurory". W całości gra "Śpiącą królewnę" londyński "Sadlers Wells Ballet", który gościł przed kilku laty w Polsce i pokazał nam wtedy drugi akt "Jeziora". I Paryż wznowił po wojnie "Jezioro łabędzie" ze świetną Yvette Chauvir w roli Odetty, a Rio de Janeiro wystawiło je z początkiem bieżącego roku (Odetta: Beatriz Consuelo). Ale zachłanni baletmistrze nie poprzestają na tych trzech baletach Czajkowskiego; okupują także jego utwory, które nie były pisane dla sceny i tańca, jak "Hamlet", "Romeo i Julia" i inne. Jak widzimy, urocza muzyka baletowa wielkiego Czajkowskiego przekracza zwycięsko wszystkie granice i "żelazne kurtyny"... Tylko my mamy duże zaległości pod tym względem. "Jezioro łabędzie", najpopularniejszy z trzech baletów Czajkowskiego, było u nas grywane rzadko, przed wielu laty i przeważnie fragmentarycznie.

Zrehabilitował nas ostatnio Stanisław Miszczyk, wystawiając je w całości, i zrehabilitował wspaniale. Przedstawienie poznańskie było bowiem prawdziwym triumfem muzyki i poezji, choreografii i malarstwa, pomysłowości i polotu, tańca, wdzięku i urody. Przeszkadzała tylko publiczność, jej żywiołowy entuzjazm i zrywające się co chwilę oklaski i okrzyki. Od połowy czwartego aktu ogarnął widzów istny szał, rozhuczały się brawa niemilknące do końca przedstawienia - i gdyby w tej partii baletu muzyka nie grała fortissime, tancerze nie słyszeliby jej w ogóle. Entuzjazm widowni był zrozumiały, bo takiego przedstawienia baletowego już dawno nie przeżyliśmy.

Z przejrzyście ułożonej kompozycji choreograficznej wymotała się fabuła, zawsze czytelna, wszędzie zrozumiała, tak, że widz nie musiał zaglądać do programu i odczytywać libretta.

Miszczyk, choreograf pełen inwencji i pomysłowości dał w tym balecie pole do popisu każdej tancerce i każdemu tancerzowi - zrobił z zespołu prawie samych solistów. Toteż wyrządzam wykonawcom .Jeziora łabędziego4 niewątpliwie krzywdę, nie wyliczając ich wszystkich i nie poświęcając każdemu z nich chociażby kilku słów, tak jak na to zasłużyli Ale kto wie, czy za kilka lat, a może nawet kilka miesięcy - także oni, ci w tej chwili "bezimienni", nie znajdą się w pierwszych Uniach. Bo przy miszczykowskim systemie dopuszczania młodych zdolnych tancerzy do ważnych ról, taki awans może nastąpić szybko. Przykład mieliśmy właśnie w "Jeziorze łabędzim". Podczas prób zachorował znany, rutynowany tancerz, który miał grać rotę Rudowłosego, może najtrudniejszą w całym balecie, bo wymagającą poza wszystkim jeszcze dużej siły fizycznej i wprost akrobatycznej zwinności, umiejętności przeobrażania się i szczególnego poczucia pozy. Mimo to Miszczyk powierzył ją zastępczo młodemu i nieznanemu tancerzowi, Ryszardowi Radkowi - i dziś, po premierze "Jeziora", o Radku już nie można powiedzieć, że jest nieznany. Wywiązał się z trudnej roli doskonałe i zbierał zasłużone oklaski przy podniesionej kurtynie.

Ale powinienem był rozpocząć listę pochwał od bohaterki baletu i zespołu, Barbary Karczmarewicz. Jej nieskazitelna, precyzyjna technika, jej dojrzałe aktorstwo, jej czar i uroda złożyły się na to, co określamy zwykłe słowem "kreacja". Szafuje się rym słowem zbyt często, w naszym wypadku należy mu przywrócić pierwotną wagę.

Dobrym Zygfrydem, młodzieńczym, zakochanym i mężnym, był Bohusław Stańczak. Odylia Juty Majewskiej od pierwszej do ostatniej chwili miała tę demoniczną niesamowitość, której wymaga jej rola. Bronisław Mikołajczyk piastował swój urząd mistrza ceremonii z godnością i patosem w geście. A Paweł Dobiecki przez pełne dwa akty niezmordowanie hasał, skakał, pląsał i baraszkował.

Scenograf "Jeziora łabędziego", wytrawny majster Stanisław Jarocki, oprawił bajkę Czajkowskiego w piękne ramy; najlepszą dekorację miał akt trzeci A kostiumy - sądzę, że żaden z naszych scenografów nie posiadł trudnej sztuki komponowania kostiumów baletowych w tym stopniu, co właśnie Jarocki. Umiejętnie stosowane efekty świetlne, cały aparat chmur, księżyca i błyskawic, potęgowały baśniowy nastrój widowiska.

Rozpoczęliśmy nasze sprawozdanie od pochwały muzyki zakończmy je pochwałą jej wykonawców. Sławna orkiestra Opery Poznańskiej, nad którą pieczę roztacza prof. Walerian Bierdiajew, znalazła się pod batutą młodego dyrygenta Henryka Czyża. Nie uroniła nic z taneczności i poezji utworu. Nieprzerwanie trwała harmonia między tym, cośmy słyszeli a tym, na co patrzyliśmy. Orkiestra Państwowej Opery im. Stanisława Moniuszki godna jest nazwiska wielkiego kompozytora polskiego, które jej patronuje - i godna wielkiego kompozytora rosyjskiego, którego dzieło odtwarzała.

W programie wyliczono solistów Opery: skrzypków Tadeusza Szulca i Leszka Rezlera, wiolonczelistów Władysława Przybyłę i Leonarda Wysockiego oraz Janinę Rogozińską, której harfa uskrzydlała lotne stopy Odetty i jej towarzyszek; ale moim zdaniem powinny się w programie znaleźć także nazwiska całego zespołu orkiestrowego, tak jak znalazł się tam spis całego zespołu baletowego.

Nie mieliśmy, powtarzam, od lat tak pieczołowicie przygotowanego, tak głęboko przemyślanego i tak świetnie wykonanego wieczoru baletowego. Należy sobie zapamiętać datę 5 lipca 1953 - jest ona w dziejach naszego baletu datą ważną, otoczoną sutym wieńcem liści wawrzynowych.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji