Artykuły

Między Warszawą a Moskwą

- Ten system teatralny w Polsce jest przerażający. To są fabryki, nie teatry. My tu pracujemy w systemie jak ze Związku Radzieckiego - Iwan Wyrypajew nie tylko o premierze w Teatrze Studio.

Dorota Wyżyńska: Po raz pierwszy w Polsce sięgasz po sztukę nie swojego autorstwa... Iwan Wyrypajew:... to świadoma decyzja. Wcześniej nie byłem gotowy. Nie wiem, czy teraz już się uda. Ale mam taką potrzebę. Strasznie trudne zadanie, ale ciekawe. Kiedyś, w młodości, na studiach jeszcze, coś nie swojego reżyserowałem w Rosji. Ale to się nie liczy, to było dawno temu. Jako reżyser właściwie od początku, zawsze pracowałem na własnych tekstach. Miałem może 18 lat, kiedy oglądałem w Rosji "Ożenek", który wystawił mój nauczyciel teatralny. Bardzo ciekawe przedstawienie, zrobiło na mnie wrażenie. Dotknęło mnie. Obiecałem sobie wtedy, że kiedyś sięgnę po ten tekst. Dałem sobie - jak widać - trochę czasu. Próbuję.

Co wtedy zrobiło na tobie wrażenie?

- Trzeba wyjaśnić, że jest różnica między tym, jak Rosjanie czytają "Ożenek" i jak wy go wystawiacie w Polsce. Obejrzałem polskie spektakle zarejestrowane dla telewizji, rozmawiałem z Polakami na temat Gogola. Zobaczyłem, że tu w Polsce "Ożenek" traktowany jest przede wszystkim jako komedia. W rosyjskiej tradycji nie tylko. Gogol jest autorem mistycznym, prawosławnym. To sztuka pełna symbolizmu, o beznadziei duchowej drogi. Dramat o ludziach, którzy nie mogą znaleźć sensu w życiu. O tym, że od człowieka nic nie zależy. Gogol jest okrutnym autorem. Dzisiaj o nas, współczesnych dramaturgach, często pisze się, że jesteśmy drapieżni, dołujący. Tymczasem Gogol jest w swoich tekstach o wiele bardziej brutalny. On pisze o demonicznej naturze człowieka, o ciemnej energii, która jest w każdym z nas.

Zależy mi bardzo, aby ludzie w Polsce mogli dostrzec ten mistyczny charakter utworu. A jednocześnie - tu dodatkowo niełatwe zadanie - nie możemy utracić elementów komediowości, do której polscy widzowie są przecież przyzwyczajeni. Jednym słowem staramy się, żeby było też trochę wesołe. Połączenie tych dwóch punktów widzenia, tych dwóch sposobów myślenia o tej sztuce, jest najtrudniejsze.

W twoich dotychczasowych spektaklach postać-aktor rozmawia z widzem, nie ma tzw. czwartej ściany. A jak będzie w "Ożenku"?

- Tak samo. Nie będzie żadnej czwartej ściany. Nie interesuje mnie teatr z czwartą ścianą. Nie czuję tego w teatrze. Postanowiłem sięgnąć po klasyczną sztukę, ale wystawić ją po swojemu, użyć do tego wypracowanej przeze mnie metody. Aktorzy nie wcielają się w konkretne postaci, ale przedstawiają bohaterów. Widz musi cały czas mieć świadomość, że jest w teatrze.

Dla aktorów to zapewne niemałe wyzwanie?

- Mam tu aktorów, którzy są odważni. I są bardzo dobrymi aktorami. Dla mnie wydarzeniem, niespodzianką jest Moniką Pikuła, świetna aktorka. Jestem pod wrażeniem, jak ona na próbach rozkwita...Jej zadanie jest tym trudniejsze, że na początku przymierzała się do innej roli, a potem weszła w nagłe zastępstwo za inną aktorkę, która z powodu choroby nie może wystąpić.

Jesteśmy przyzwyczajeni, że te Gogolowskie postaci są przerysowane, jednowymiarowe. Jak będzie w Twojej wersji?

- Tak, te postaci są jednowymiarowe. To prawda, bo to jest satyra. Ale sens tej sztuki nie polega na przedstawieniu karykaturalnych postaci. To, co najważniejsze, jest w tej przestrzeni, która znajduje się poza nimi. To sztuka archetypiczna, każda postać ma cechę, taki grzech, który nam przeszkadza, aby osiągnąć pełnię, dojść do Boga.

Pieter Bruegel namalował "Grzechy Główne". Gogol maluje podobne obrazy. Jest tu głęboki smutek, karykaturalny. Chcemy ten brueglowski klimat przenieść do naszego spektaklu.

Jakie w widzu emocje może wywołać taki spektakl? Najważniejsze, żeby ludzie mieli takie: " aaa!!!!". Rozumiesz, o czym mówię. Takie: "aaaaaaach". Moim zdaniem to wystarczy w teatrze. Nic więcej nie potrzeba. Ale to trudne.

Rozumiem, bo poczułam takie "aaaaaach" po twoim "Tańcu Delhi" w Teatrze Narodowym. "Ożenek" to już Twój czwarty warszawski spektakl. Jak Ci się pracuje w warszawskich teatrach?

- Jak mi się pracuje? Czy mogę przy pomocy "Gazety Wyborczej" powiedzieć coś bardzo ważnego? Muszę to zrobić. Słuchajcie w takim systemie teatralnym, który jest teraz w Polsce, niemożliwe jest pracować. To nie ma nic wspólnego z twórczością. I nic tu nie zrobi ani Agnieszka Glińska, ani Roman Osadnik - świetni dyrektorzy Teatru Studio, ani Jan Englert - fantastyczny dyrektor Teatru Narodowego. Ten system teatralny w Polsce jest przerażający. To są fabryki, nie teatry. My tu pracujemy w systemie jak ze Związku Radzieckiego.

Jednocześnie budżet na warszawskie teatry jest cały czas obcinany. A za te mniejsze pieniądze wszystko ma działać tak samo dobrze. Dziwne co? Aktor, żeby zarobić, musi cały czas gdzieś biegać, nie ma czasu skupić się na próbach. Pracuję już w trzecim teatrze w Warszawie jako reżyser, ale czuję się takim amatorem, który nigdzie nie może wykonać swojej pracy na sto procent. Wstyd mi przed widzem. Potrzebuję czasu, aktor powinien przez cały czas prób być do dyspozycji reżysera. Być zatrudniony na kontrakt do konkretnego dzieła.

Od kwietnia rozpoczynasz dyrekcję w Teatrze Praktika w Moskwie. Planujesz jakieś polskie akcenty?

- Już umówiłem się na współpracę z młodym polskim reżyserem Wojtkiem Urbańskim. Będzie reżyserował bardzo mocną sztukę białoruską. W planach też spektakl na podstawie książki Doroty Masłowskiej: " Kochanie, zabiłam nasze koty". Chciałbym, żeby premierę przygotował polski reżyser. W Moskwie jest kult polskiego teatru. Dla nich polski teatr to Bóg. Przed teatrem Warlikowskiego, Lupy, Jarzyny Rosjanie padają na kolanach.

A Ty jak czujesz się w Warszawie? Już dobrze mówisz po polsku.

- Skoro już zacząłem krytykować politykę teatralną w Warszawie, to znaczy, że czuję się tu dobrze (śmiech). Oczywiście cały czas pamiętam, że jestem Rosjaninem, że nie mogę sobie pozwolić na zbyt ostre słowa. Bo zaraz pewnie usłyszę: "A ten tu czego nas krytykuje, niech wraca do siebie!". Mam żonę Polkę, mam córkę o podwójnej narodowości, w Polsce mam już "swoich" aktorów. Czuję się odpowiedzialność za ten kraj. Krążymy z Karoliną pomiędzy Warszawą a Moskwą. I tak już chyba będzie.

Masz też w Polsce swoją publiczność. Jak to mówi Agnieszka Glińska, dyrektorka artystyczna Teatru Studio - masz swoich "wyznawców". Właśnie odebrałeś - prestiżową nagrodę - Paszport "Polityki". To czytelnicy, widzowie głosowali na Ciebie!

- Nagroda bardzo miła, słyszę, bo sam jeszcze nie bardzo się orientuję, że bardzo prestiżowa, zaszczyt. Tak czuję to, że udało nam mi się z polską publicznością porozumieć. A jednocześnie cały czas nie mogę jeszcze w to wszystko uwierzyć. Ostatnio tak sobie spacerowałem z wózeczkiem po Saskiej Kępie i zacząłem się zastanawiać: "Jak to się stało Iwan, że ty aż z Irkucka do Warszawy przyjechał?" Jak to możliwe? Tyle kilometrów?

I przypomniałem sobie, że w dzieciństwie na mojej ścianie nas łóżkiem, nie wiem dlaczego, wisiał polski orzeł. Był mi najwyraźniej przeznaczony.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji