Artykuły

Co nowego w Nowych Sztukach

34 zeszyt "Nowych Sztuki dla Dzieci i Młodzieży" przybliża Agata Drwięga z Nowej Siły Krytycznej.

"Nowe Sztuki dla Dzieci i Młodzieży" - wydawane przez poznańskie Centrum Sztuki Dziecka pod redakcją Zbigniewa Rudzińskiego - ukazują się od 1992 roku i zawierają głównie teksty wyłonione drogą konkursu. Celem wydawców jest upowszechnianie współczesnej dramaturgii dla dzieci i młodzieży, która pod koniec lat 80. (pierwszy konkurs został ogłoszony w 1986 roku) w zasadzie w Polsce nie istniała. Dobrym zwyczajem jest to, że wydawnictwo nie skupia się wyłącznie na rodzimych dramatach dla młodych i najmłodszych, ale co jakiś czas prezentuje również utwory powstałe za granicą. W listopadzie ubiegłego roku ukazał się 34. zeszyt "Nowych Sztuk". Zawiera cztery dramaty: "Grzechot kości" Suzanne Lebeau z Kanady, "Jagoda i niedźwiedzie" Karin Serres z Francji, "Tylko jeden dzień" Martina Baltscheita z Niemiec a także "Czy umiesz gwizdać, Johanno?". Ostatni tekst jest zapisem scenicznej adaptacji utworu szwedzkiego pisarza Ulfa Starka w reżyserii Brytyjczyka Nicka Wooda.

"Grzechot kości" Suzanne Lebeau

Każde świadectwo ofiary konfliktu zbrojnego porusza. Zwłaszcza gdy jest zeznaniem dziecka. W dramacie Lebeau historia ośmioletniego Josepha i trzynastoletniej Elikii - uciekinierów z obozu rebeliantów - przeplata się z sądowymi zeznaniami Angeliny Karimonjo - pielęgniarki z dziecięcego szpitala wojennego w Kina. Tekst czyta się jednym tchem.

Nie można sprzeciwić się zawartemu w utworze, powtarzanemu wielokrotnie stwierdzeniu, że dzieci nie powinny być mieszane w wojny dorosłych. Jednak dramat wzbudza moją nieufność ze względu na formę. Utwór został podzielony na komparycje (nagłówki używane w dokumentach prawnych), opatrzono go cytatami o konieczności dawania świadectwa prawdzie, budzącymi skojarzenia z opowieściami świadków Holocaustu (cytowany Primo Levi oraz Bono mówiący o dzieciach w obozach śmierci jednoznacznie odsyłają do Shoah) oraz ubrano w formę zeznań przed komisją do rozpatrywania zbrodni wojennych. Wszystko to wywołuje uczucie, że czytając "Grzechot kości", ma się do czynienia z realnym świadectwem. Tymczasem z informacji na temat dramatopisarki, zamieszczonych na końcu zeszytu, dowiadujemy się jedynie, że jest "najbardziej rozpoznawalną autorką sztuk teatralnych dla młodego widza na całym świecie", jako pedagog i reżyser prowadzi warsztaty teatralne itd. Brak wskazówki czy autorka poznała nieletnich rebeliantów bądź miała jakikolwiek kontakt z ludźmi takimi jak Elikka Mandoke czy Angelina. Jeśli tak było - wielka szkoda, że sztuka nie została przez Lebeau opatrzona choćby krótką notatką na ten temat. Poruszany w tekście problem jest niezwykle istotny, ale, powiedzmy sobie szczerze, bezpośrednio nie dotyczy ani Polaków, ani Kanadyjczyków. Jeśli autorka faktycznie dała świadectwo historii konkretnych ludzi, zrobiła wszystko, co można, by uhonorować ofiary. Natomiast w sytuacji, gdy utwór w całości powstał jako wynik ars poetica i jest fikcją literacką (która tak czy inaczej zawsze będzie miała pewne punkty zbieżne z rzeczywistością), nadawanie mu formy świadectwa budzi mój sprzeciw.

"Jagoda i niedźwiedzie" Karin Serres

Tytułowa bohaterka jest jedenastoletnią dziewczynką obdarzoną bujną wyobraźnią. Pewnego dnia dostrzega, że na każdym kroku towarzystwa dotrzymuje jej biały, przezroczysty niedźwiedź. Jagoda jest jedyną osobą, która go widzi, ale fakt ten nie sprawia, by choć przez chwilę miała wątpliwości co do istnienia misia. Na dodatek dziewczynka twierdzi, że każdy człowiek ma takiego "przyjaciela" u swego boku. Najbliżsi (dorastająca siostra Eliza oraz ojciec Ian samotnie wychowujący córki) na początku nie zwracają uwagi na dziwactwa Jagody, ale gdy okazuje się, że o jej niedźwiedzich przywidzeniach wiedzą już wszyscy mieszkańcy Alberty, rodzina zaczyna poważnie martwić się o dziewczynkę. Ostatecznie (trudno ocenić, czy dzięki akcji szalonego oddziału antyniedźwiedziego czy za sprawą innych przyczyn) białe misie, ku rozpaczy Jagody, odchodzą z miasta.

W moim odczuciu, utwór jest nieco zbyt poetycki i oniryczny. Serres zarysowuje istotne kwestie ważne zarówno dla dorosłych (problem samotnego rodzicielstwa), jak i młodzieży (burza hormonów związana z dorastaniem), ale mam wrażenie, że dramatowi brak jasno sprecyzowanego głównego problemu. Białe niedźwiedzie można interpretować jako wynik zaburzeń psychicznych bohaterki, narkotyczne halucynacje, produkt wyobraźni osamotnionego dziecka itd. Tekst otwiera pole dla różnych odczytań, ale żadne z nich nie wydaje się uprzywilejowane. Nie wiadomo, czemu miałoby służyć włączenie do akcji dziwnych niedźwiedzi (poza wywołaniem uczucia konsternacji w odbiorcy). Otwarta forma sztuki może być jej zaletą, gdy problem zostanie dookreślony przez reżysera, ale sam akt lektury "Jagody i niedźwiedzi" pozostawia uczucie niedosytu.

"Tylko jeden dzień" Martin Baltscheit

O śmierci, przemijaniu i trudnej sztuce czerpania radości z każdej chwili życia można by napisać dzieło pełne patosu. Niewątpliwie trudnej jest potraktować te tematy na wesoło, bez jednoczesnego odbierania im powagi. Dramat Baltscheita to wspaniale napisana czarna komedia z głębokim przesłaniem, adresowana do najmłodszych. Centralną postacią utworu jest Łątka Jednodniówka. Lis i Dzik - świadkowie jej przeobrażenia się z larwy w muszkę - postanawiają sprawić, by krótkie życie Łątki było jak najpiękniejsze. Jednocześnie (nie chcąc odebrać jej radości ulotnych chwil) ustalają między sobą, że będą udawali, że rychła śmierć dotyczy nie Łątki, a Lisa. Wynikające z tej zamiany perypetie składają się na precyzyjnie napisaną komedię, której kompozycji nie powstydziłby się Molier. Wpisane w akcję przebieranki, sitcomowe gagi i śmieszne dialogi bawią, jednocześnie nie pozwalając zapomnieć o powadze poruszanej kwestii.

Dodatkowym atutem dramatu jest fakt, że Balstcheit uczynił główną bohaterką żyjącą przez kilka godzin muszkę. Tekst zawiera informacje dotyczące całego cyklu życia tych owadów i miałby niewątpliwie również walory edukacyjne, gdyby nie małe, acz istotne, przeoczenie. Autor (lub tłumaczka) w rzeczywistości pisząc o "jętce jednodniówce" (również nazywanej "jętką majową") nazwał ją "łątką", która jest rodzajem ważki, a nie muszki. Te dwie grupy owadów nie są do siebie podobne, a cechy wyszczególnione w dramacie Beltscheita są charakterystyczne właśnie dla jętek. Niezależnie od tego niedopatrzenia, omawiany tekst jest w moim odczuciu jednym z najlepszych dramatów dla dzieci, jakie kiedykolwiek czytałam.

"Czy umiesz gwizdać, Johanno?" Ulf Stark / Nick Wood

Nie muszę nikogo przekonywać do tego, że babcie i dziadkowie są szczególnymi osobami w życiu dzieci (i nie tylko). Wiedzą o tym bohaterowie sztuki "Czy umiesz gwizdać, Johanno?". Uffe, chcąc pomóc przyjacielowi, który nigdy nie był niczyim wnukiem, prowadzi Berrę do domu seniora. Tam chłopcy odnajdują staruszka Nilsa, którego wybierają na zastępczego dziadka. Sztuka jest piękną i wzruszającą opowieścią o podstawowych ludzkich potrzebach miłości, wzajemnej opieki oraz poczucia, że jest się ważnym dla drugiej osoby. Brak happy endu (Nils niespodziewanie umiera) nie wywołuje fałszywego wrażenia, że od teraz wszyscy będą żyli "długo i szczęśliwie". Berra przyjmuje śmierć przybranego dziadka jako normalną kolej rzeczy ciesząc się, że miał okazję sprawdzenia się w roli wnuka.

Akcja dramatu jest wartka i niepozbawiona poczucia humoru, a wykreowane postaci wypadają przekonująco i realistycznie. Wprowadzenie do utworu zapomnianego przez rodzinę, samotnie czekającego na śmierć staruszka wydaje mi się odważnym zabiegiem, łamiącym pewne tabu nie tylko w teatrze dla dzieci, ale w przestrzeni społecznej w ogóle.

34. zeszyt "Nowych Sztuk dla Dzieci i Młodzieży" bez wątpienia warto przeczytać w całości. Prezentowane w nim teksty poruszają ważne tematy globalne (jak problem udziału dzieci w konfliktach zbrojnych), egzystencjalne (poszukują odpowiedzi na pytanie, jak dobrze żyć) oraz społeczne (ludzi skazanych na zapomnienie w domach starców). Przełom w tematyce współczesnych dramatów dla najmłodszych nastąpił już jakiś czas temu. Od kilku numerów w "Nowych Sztukach" pojawiają się utwory traktujące o: niemożności pogodzenia się ze śmiercią ("Pacamambo" Wajdi Mouwada), chorobie ("Pan Wąsik" Izabeli Degórskiej, "Pręcik" Maliny Prześlugi), starości ("Paskuda i Maruda" oraz "Eliksir starości" Liliany Bardijewskiej), kalectwie ("Stopklatka" Prześlugi), ogólnie pojętym złu ("Szczurzysyn - jeden akt o nienawiści" i "W brzuchu wilka" Roberta Jarosza) itp. Dobrze skomponowanych i przemyślanych pod kątem realizacji scenicznej tekstów jest coraz więcej - to wspaniała wiadomość. Zwłaszcza w sytuacji, gdy są one coraz chętniej wystawiane przez polskie teatry, a krąg osób zainteresowanych zjawiskiem nowej dramaturgii dla najmłodszych nieustannie się powiększa. Prezentowane w "Nowych Sztukach" utwory niewątpliwie są (jak stwierdziła Marta Karasińska w opublikowanym w ostatnim numerze "Teatru lalek" artykule "Czy teatr (do)goni dramat?") wyzwaniem dla teatru, twórców i publiczności. Wiele wskazuje na to, że wyzwaniem, które zostało podjęte. Nic, tylko się cieszyć!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji