Artykuły

W związku z "Norwidem"

Ten cudzysłów w tytule wyjaśnia dwie sprawy: że nie chodzi tu o autora ,Vade-mecum" lecz o tytuł widowiska teatralnego - ale wyjaśniać też może, że rzecz jest o Norwidzie "umownym". Norwidzie "dopasowanym" do intencji i zamierzeń twórcy widowiska. Nie znaczy to jednak, iż ten Norwid, pokazany przez Hanuszkiewicza w Teatrze Narodowym, jest Norwidem nieprawdziwym czy kalekim: jest po prostu niepełny.

PRZED rokiem (29.10.1969) Hanuszkiewicz w swych niezwykle cennych "Szkicach do portretu" pokazał - obok Krasińskiego, Słowackiego i Mickiewicza - "czwartego wieszcza" Norwida, w telewizyjnym Studio 63. Tylko że był w tych szkicach skromniejszy, zabezpieczając się nazwą tego cyklu. Były to istotnie - utrzymane w różnych konwencjach - szkice do portretowanych twórców, rejestrujące zarówno niektóre rysy ich osobowości jak i ich wybrane utwory lub ich fragmenty - w różnych zresztą proporcjach; i tak np. w wypadku Krasińskiego, Hanuszkiewicz miał ambicję zrobienia możliwie pełnego portretu, sięgając i do jego dziel, i do materiału epistolograficznego, jeśli chodzi zaś o Mickiewicza, to ograniczył się do przekazu w manierze teatru, poetyckiego fragmentów "Pana Tadeusza" (co stało się być może momentem narodzin telewizyjnej adaptacji całego arcydzieła w dwunastu, raz na miesiąc: nadawanych, odcinkach). A więc - szkice do portretu...

Zdawałoby się, że spośród tych czterech największych poetów polskiego romantyzmu najbliższy jest Hanuszkiewiczowi Słowacki - chociaż sięgnął też przecież i po "Nieboską". Ale z tych "szkiców do portretów" powstał tylko jeden portret: Norwida. Czyżby zafascynował go bardziej od twórcy "Kordiana"?

Hanuszkiewicz od lat - jeśli chodzi o główny nurt jego twórczości - uprawia "teatr obywatelski", artystycznie agresywny, niekiedy wręcz szokujący, ale agresywny też ideowo i intelektualnie. Uprawia teatr, obok którego nie można przejść obojętnie. Cokolwiek robi - robi z pasją, pragnie widza atakować, zmuszać do myślenia, niekiedy do sprzeciwu, zawsze do ostrej reakcji. Po prostu robi teatr współczesny, budujący pełny rezonans, atakujący tę współczesność literaturą różnych epok. Jasne więc, że musiał sięgnąć i do Żeromskiego i do Słowackiego i do Krasińskiego i do Norwida. "Załatwia" przez to dwie kapitalne sprawy: przekreśla cenzurę między "klasyką" a "współczesnością" zmuszając tych największych, by zeszli z pomników i zmieszani z tłumem widzów mówili - już bez tego koturnowego dystansu - to wszystko, co jest i nam dziś przez swą mądrość potrzebne i przydatne; a poza tym wzbogaca a jednocześnie zawstydza literaturę przeważnie tylko z czasu jej powstania współczesną, przez ukazanie nie tylko piękna, ale i głębi myśli oraz graniczącej niekiedy z zuchwałością odwagi w atakowaniu spraw określanych dziś rozgrzeszająco jako "drażliwych" i "bolesnych".

To właśnie wszystko "wykroił" Hanuszkiewicz z biografii i twórczości autora "Promethidiona", wprzęgając go - jak to kiedyś zrobił już z Żeromskim - do służenia naszym czasom. Wybrał więc Norwida Polaka, i Europejczyka, patriotę i internacjonalistę, obywatela nieistniejącego a tak boleśnie upragnionego państwa polskiego i obywatela świata. Wybrał Norwida, który zdumiewa dziś nas swoim współczesnym humanistycznym racjonalizmem i uniwersalizmem i swą odpowiedzialną postawą obywatelską, swym stosunkiem do pracy, która, jak u żadnego z naszych wielkich twórców, doznała tak znamiennej i twórczo emanującej nobilitacji. A, że uwarunkowania jego losu i twórczości sprzyjały wy-rażaniu przez poetę świata i jego spraw często w tonacji goryczy, sarkazmu, ironii ocierających się o groteskę - tym bliższy więc jest wrażliwości współczesnego odbiorcy.

"NORWID" Hanuszkiewicza ma już w prasie sporo zapisów i ocen - ocen arcysłusznie wysokich. Dominuje tonacja uznania dla twórcy spektaklu, który właściwie jako pierwszy odważył się spośród twórców teatralnych podważyć legendę Norwida - genialnego dramatopisarza, jego różnorodną twórczością pozateatralną, szkicując jego portret nie tylko z fragmentów poematów i wierszy, esejów filozoficznych i moralnych i licznych listów, ale i z różnych pozornie mało znaczących "okruchów" - drobnych liryków, fraszek i całej znaczącej w tej twórczości publicystyki obywatelskiej. A więc dopełnił obrazu Norwida jego teatralnym odbiorcom w sposób bardzo istotny. To wszystko prawda i za takie właśnie pokazanie Norwida - i to w sposób teatralnie interesujący, a niekiedy (jak początek II części) fascynujący (o czym tak pięknie pisała w "Kierunkach" Barbara Kazimierczyk) - należy się Hanuszkiewiczowi i uznanie, i wdzięczność.

A jednak poruszoną na początku sprawę tego "cudzysłowu" trzeba wyjaśnić do końca. Otóż można by skonstruować widowisko pod takim samym tytułem "Norwid" - również wyłącznie z tekstów Norwida, które ukazałoby nam, jeśli nie zupełnie innego człowieka i twórcę, to na pewno i twórcę, i człowieka pełniejszego. I w tym wypadku nie trzeba by już pisać oddzielnie "człowieka" i "twórcę". Chodziłoby po prostu o pokazanie sił napędowych i najgłębszych źródeł jego myśli i jego działania - co określa się jako zwarty system filozoficzno-moralny Norwida. Jakie były źródła jego maksymalizmu moralnego i nonkonformizmu, skąd brała się ta jego niezniszczalna wiara w dobro skoro niemal wyłącznie zło kreśliło jego tragiczny los. Skąd ta ciągle świeża wrażliwość i to ostre spojrzenie na wartościujące wyznaczniki życia, skąd ta zdumiewająca siła ducha, skąd to sumienie najwrażliwsze i najczulsze, skąd te surowe kryteria oceny stosowane wobec ludzi, jak i jeszcze surowsze - wobec siebie? I skąd ta nieprzebrana miłość do człowieka, do ludzi - od których przecież tyle doznał krzywdy i upokorzenia? Odpowiedź na te liczne a bardzo przecież podstawowe pytania znajdzie się w jego wierszach, w jego pismach, w jego bogatej korespondencji. I w jego biografii, w jego losie osobistym.

JEDEN ze swych utworów opatrzył Norwid mottem (a stosował je często): "Nie za sobą z Krzyżem Zbawiciela, ale za Zbawicielem z krzyżem swoim". To motto można by położyć na wstępie Dzieł Zebranych K. C. Norwida. Z tym krzyżem, który- jak pisze w wierszu "Dziecię i krzyż" - "stał się nam bramą".

Tadeusz Makowiecki w pracy o "Promethidionie", wydanej w 1949 r. w tomie "O Norwidzie pięć studiów" w którym zamieścili też swe prace Irena Sławińska i Konrad Górski) - pisał m.in.: "Norwid był katolikiem; katolikiem nie-nominalnym jeśli nie najbardziej płomiennym, to na pewno najbardziej konsekwentnym katolikiem w literaturze polskiej XIX wieku". Warto polecić Czytelnikowi lekturę tego tomu, ale przede wszystkim - jeśli pragnie poznać pełnego Norwida - lekturę samego Norwida a zwłaszcza "Promethidiona", "Vade-mecum" i jego listów, wydanych przez IW PAX pt. "Do pani na Korczewie". Do tego cennego wydawnictwa (ze wstępem obszernym najbardziej pracowitego i zasłużonego spośród norwidologów, J. W. Gomulickiego) napisała posłowie prof. Stefania Skwarczyńska, ukazując chrześcijańskie źródła życia i twórczości Norwida i jej ewangeliczną inspirację oraz pokazując Norwidowską ideę chrystianizacji życia i świata i tak bliską dzisiejszym katolikom jego p o s t a w ę o t w a r t ą jako katolika, katolika dalekiego od fideizmu i fanatyzmu, katolika -intelektualisty, widzącego różne schorzenia współczesnego mu katolicyzmu instytucjonalnego i praktykowanego - ale jednocześnie katolika ortodoksyjnego w zakresie dogmatów Kościoła. Znana jest jego wypowiedź w liście do Bronisława Zielińskiego, w którym zwierza mu się z dwóch swych naczelnych zadań życiowych: "nastroić całą harfę słowa na miarę epoki" i "opowiedzieć o Mszy Ś - tej". Stworzył też Norwid własną humanistyczną wykładnię Ofiary Krzyża, tak dojmująco dziś aktualną, żądał - czerpiąc z ewangelicznej przypowieści o talentach - pomnażania w sobie wartości, bo "Pan Bóg pożyczy nam nas samych , i nie przyjmie, skoro mu oddamy brutto, co nam dał, bo oddać bez procentu jest odrzucić", a godność osoby ludzkiej, stawianej bardzo wysoko, widział w istocie przyrodzonej i nadprzyrodzonej ludzkiej natury.

CZY również i taki Norwid nie jest potrzebny dziś w kraju, w którym wśród ludzi wierzących, katolicyzm intelektualnie pogłębiony typu Norwidowego stanowi inspirację zarówno dla postawy otwartej wobec ludzi innych wierzeń i przekonań, jak też inspiruje znobilitowaną przez Norwida pracę nad budową sprawiedliwszego i lepszego świata? Pracę heroiczną, bo heroizm i praca, to u Norwida jedność:

"Heroizm będzie trwał dopóki praca; / Praca - dopóki stworzenie!..." . ("Bohater'')

Ale nie praca dla egoistycznego zaspokajania wyłącznie własnych potrzeb - kosztem innych. Ewangeliczne pojmowanie problemów społecznych w ich pierwotnym, najczystszym kształcie, każe mu się posunąć do stwierdzenia, iż własność, to "mienie bez sumienia". A przecież "dla katolików sprawa sumienia, sprawa czystego sumienia, jest centralną sprawą życia".

Warto i trzeba było przypomnieć chociażby tych kilka okruchów myśli chrześcijańskiej Norwida z okazji "Norwida"' Hanuszkiewicza w Teatrze Narodowym. To nie pretensja do twórcy tego mądrego i i potrzebnego spektaklu, ani pomniejszenie jego zasług. To jedynie próba ukazania i wyjaśnienia, dlaczego Norwid, jego los, jego dzieło, jego myśl są bliskie również tym, którzy - podobnie jak i Norwid - różnią się z Hanuszkiewiczem w pryncypialnym, światopoglądowym punkcie wyjścia, spotykają się natomiast zgodnie w pryncypialnym, społeczno - ideowym, obywatelskim i humanistycznym punkcie dojścia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji