Artykuły

Norwid żywy

(P) Można by się spierać, czy to jest teatr, czy tylko estrada literacka. Niewątpliwie jednak w tym przedstawieniu poezja Norwida dochodzi do głosu z całą siłą. Ta poezja, która, uwikłana nieraz w zawiła formę, tu wsparta bogatym i sprawnym aparatem teatralnym przebija się z łatwością do świadomości uważnego słuchacza i widza. Adam Hanuszkiewicz ma niewyczerpaną pomysłowość. Porwać się na zbudowanie z okruchów tekstów Norwida sensownego widowiska - to było niemałe ryzyko. I udało się. No dobrze, nazwijmy to tylko wieczorem literackim, ale ten wieczór jest interesujący i wzruszający, przystępny w odbiorze, daje smak Norwidowskiej sztuki i popularyzuje ją także wśród tych, którzy by jej zapewne w inny sposób nigdy nie zaznali.

Hanuszkiewicz wykorzystał i rozszerzył doświadczenia ze swych audycji poetyckich w telewizji. Czy dał teatralny portret Norwida? Nie. W scenariuszu brak dramatycznej więzi, która by taki portret umożliwiała. Jest to raczej antologia wierszy i prozy Norwida czy też ich fragmentów, niekiedy przeradzająca się w mieszankę złotych myśli. Hanuszkiewicz chciał pokazać, co w Norwidzie pozostało nam współczesnego, szukał żywej polskiej tradycji, oczywiście, nie wyczerpał i nie mógł wyczerpać, wszystkiego, to tylko fragmenty dalekie od pełnego wizerunku poety, ale główne idee zarysowane są wyraźnie. Zabrzmiały one z dużą siłą, nieraz z doraźną aktualnością, wywołując gorącą reakcję na widowni.

W literaturze naszej nikt, jak Norwid, nie rozumiał tak głęboko procesów dziejowych, nikt nie stawiał przed człowiekiem tak wysokich zadań do spełnienia w myśleniu i w działaniu. Samotny twórca tragicznie rozmijał się z własną, skarlała epoką, jej kulturze odmawiał walorów, wybiegał myślą w przyszłość w imię własnej prawdy i wartości, które dopiero my, "późne wnuki", potrafimy ocenić. Jak każdy wielki poeta narodowi swemu mówił gorzkie prawdy, nieraz ze zjadliwą ironią, wzgardą i ostrością. To także dziś w pełni rozumiemy, w tym również Norwid jest nam współczesny i potrzebny. Współczesny jest w kształcie swej poezji. Bliski nam przez powściągliwość tłumionych uczuć, przez obrazowość metaforyki poetyckiej, bardzo konkretnej a rozkwitającej w dalekie perspektywy myśli, przez swą ironię i grę milczenia, przez swój "cynizm". Powiedział przecież: "Kto pisze rzeczy tak, jak się one dzieją, stawa się cynikiem".

Jeżeli przedstawienie to wszystko przypomniało, znaczy, że spełniło swoje zadania. Wystąpił niemal cały zespól Teatru Narodowego. Parada aktorów w zgodnym chórze, w którym trudno mówić o jakichś rolach. Wszyscy okazali chwalebną troskę o wyrazistość mowy, o rozumne podanie tekstu, o wydobycie jego sensu i urody. Trudno przepisywać z programu całą obsadę, trzeba jednak wymienić tych, którzy szczególnie utkwili w pamięci: wzruszający Kazimierz Opaliński, Adam Hanuszkiewicz, Andrzej Szczepkowski, Kazimierz Wichniarz, Henryk Machalica. Andrzej Kopiczyński - Ewa Krasnodębska i Ewa Pokas w "Assuncie". Barwy przedstawieniu dodała niezwykłej piękności muzyka Andrzeja Kurylewicza. Pieśni ze słowami wierszy Norwida śpiewano ładnie, zarówno zespołowo jak indywidualnie (Andrzej Nardelli, Gustaw Lutkiewicz i inni).

Norwid napisał kiedyś o współczesności: "Cała sztuka wyszła z koryta swego, pracy ludzkiej błogosławieństwem nie jest; tak, jak jest - jest niepotrzebna". O poezji twierdził, "że ona coś robić powinna". Być może "Norwid" nie jest teatrem, ale każdy musi przyznać, że tym przedstawieniem Hanuszkiewicz "coś zrobił".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji