Artykuły

Królowa i matka

Z łatwością przechodzi od jednej wyrazistej roli do drugiej. Morderczyni w teatralnej wersji "Królowej Margot", dyrektorka szpitala w serialu "Lekarze" matka nastolatka w filmie "Bejbi blues". W każdej roli inna, zawsze magnetyzuje. Ten sezon należy do niej. Rozmowa z DANUTĄ STENKĄ, aktorką Teatru Narodowego w Warszawie.

Katarzyna Medycejska, matka królowej Margot, to żądna władzy morderczyni i trucicielka. Jak się gra postać, która jest do szpiku kości zła?

- Aleksander Dumas przedstawił ją jako złowrogą królową, "czarownicę". Niestety, przez wieki taki jej obraz kronikarze, powieściopisarze utrwalali w pamięci ludzi. I z taką Katarzyną muszę się mierzyć. Tymczasem los nie był dla niej łaskawy: matka zmarła w połogu, ojciec tuż po niej - licząca sobie zaledwie trzy tygodnie Katarzyna była już sierotą. Spod opieki babki, która również wkrótce zmarła, trafiła do klasztoru i cudem przeżyła. Potomkini włoskich kupców została królową Francji! W "ciekawych czasach" - wojen religijnych, wojny domowej. Balzac mówi o niej: "Jawi się jako postać wielkiego króla". Myślę, że w Katarzynie tkwiła siła właściwa wszystkim kobietom, które przez wieki otwierały nam furtki do równych praw z mężczyznami.

Powieść Dumasa to epopeja. Trudno przenieść ją na deski teatru. Jakie będzie to przedstawienie?

- Jeden Pan Bóg wie! Jesteśmy na etapie prób i spotykamy się z reżyserem, Grzegorzem Wiśniewskim, w małych grupkach, pracując wyłącznie nad scenami, w których bierzemy udział. W jaką układankę złożą się te poszczególne "klocki", dowiemy się dwa tygodnie przed premierą, kiedy wyjdziemy z sali prób na dużą scenę. Ufam, że reżyser czuwa nad całością.

Na scenę Teatru Narodowego wraca "Oresteja". Gra tam Pani Klitemnestrę, zabójczynię męża, którą zabija jej syn, Orestes. Mocna rola. Pani córki widziały ten spektakl?

- Wiktoria nie widziała mnie w żadnej z teatralnych ról. Nie wykazuje zainteresowania, a ja nie naciskam. Paulina była na premierze "Orestei". Podejrzewam, że niełatwo ogląda się własną mamę. Powiedziała mi kiedyś, że gdy była młodsza, dużo ją to kosztowało, bo zawsze czuła się odpowiedzialna za to, co mama postać wyprawia na scenie, i zawsze była pełna niepokoju, co jej zafunduję wobec tych wszystkich ludzi siedzących dookoła niej.

Czy tak trudne role odbijają się jakoś na Pani życiu rodzinnym?

- Im dalej w las, tym spokojniej. Dawniej życie ze mną nie było łatwe. Kiedy zaczynały się próby, domowe sprawy schodziły na bok. Praca wysuwała się na pierwszy plan, a z nią pojawiały się lęk i huśtawka nastrojów. Wracałam z próby i do nocy zamęczałam męża rozmowami o roli. Coraz częściej zostawiam za drzwiami problemy zawodowe. Choć lęk, który towarzyszy niektórym rolom, lęk przed wchodzeniem w pewne rejony emocji, z których buduję rolę, jest jak wirus opryszczki: na co dzień nie dokucza, czeka na odpowiedni moment, ale wiem, że się go nie pozbędę.

Wychodzę z teatru głęboko poruszona Pani rolą, a w domu włączam telewizor i widzę Danutę Stenkę w kompletnie innym, bardzo przyjemnym świecie. W serialu "Lekarze" gra Pani dyrektorkę szpitala. Jak to się robi?

- Tak jak nakazuje scenariusz. A w tym przypadku scenarzyści przyjmują sugestie aktorów. To fajne uczucie mieć wpływ na losy swojej postaci. Choćby minimalny. Lubię tę moją Elżbietę. Ma cechy, których jej zazdroszczę: jest asertywna i umie walczyć o swoje. Ale nie jest typem chłodnej bizneswoman. Pielęgnuje w sobie tę ciepłą, ludzką stronę. Ważne jest dla niej to, jakimi ludźmi się otacza, z jakimi ludźmi pracuje. To nas łączy.

W styczniu na ekrany wchodzi "Bejbi blues" Katarzyny Rosłaniec. Gra Pani matkę chłopaka 17-letniej Natalii, która rodzi jego dziecko. Niespodziewanie staje się Pani jej bliska jak nikt inny.

- Staram się nadrobić niedojrzałość swojego syna, który został ojcem. Próbuję zrekompensować Natalii niedojrzałość jej matki, kobiety, która zupełnie nie radzi sobie ani z macierzyństwem, ani ze swoim życiem. Próbuję opanować tę sytuację, pomóc dziewczynie. Oboje są niedojrzali, a dziecko spełnia tylko rolę przytulanki.

Jest Pani pracoholiczką?

- Moje piekło polega na tym, że ścierają się we mnie dwie siły: lenia i perfekcjonistki. Leń pozwala mi umykać przed wyzwaniami, których się boję, o których myślę, że mnie przerastają, daje złudzenie wolności... Aż tu nagle włącza się perfekcjonistka, wystawia mi rachunek, rozlicza z każdego drobiazgu i zaczyna się praca do upadłego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji