Artykuły

Największą gwiazdą ESK ma być Wrocław i jego mieszkańcy

Wielki spektakl operowy na stadionie, reaktywacja Chóru Komentatorów, teatr działający na osiedlowych podwórkach, Kleczków jako wielka galeria fotografii i pływająca wystawa o wrocławskiej powodzi - to tylko niektóre z projektów realizowanych w ramach Europejskiej Stolicy Kultury. Opowiada o nich Krzysztof Czyżewski, dyrektor artystyczny ESK 2016 w Gazecie Wyborczej - Wrocław.

Magda Piekarska: Wokół Europejskiej Stolicy Kultury we Wrocławiu zapadła cisza. Co się dzieje?

Krzysztof Czyżewski: Zeszliśmy w głąb. Skupiliśmy się na przygotowaniu projektu, który startuje już wkrótce, bo w styczniu. Wtedy na dobre zostanie uruchomiona nasza fabryka tworzenia. Bo trzon ESK zostanie wytworzony tu, we Wrocławiu. To prawdziwe wyzwanie - łatwo zaprosić gwiazdy z całego świata, trudniej zbudować atrakcyjny program, opierając się na lokalnych siłach. Ale mnie trudności nie przerażają.

Pójdą tam, gdzie kultura ma utrudniony dostęp

Lokalne siły są wystarczająco twórcze?

- Tak - podstawą naszego programu jest sieć laboratoriów, które przez trzy lata będą przygotowywały dzieła artystyczne na kulminację w 2016 roku, angażując mieszkańców. One powstają, opierając się na instytucjach, festiwalach, środowiskach twórczych i społecznych. Wszystkie muszą spełniać podstawowe założenia - wejście w przestrzeń publiczną, w zapomniane rewiry miasta, te dzielnice i ulice, do których szeroko pojęta kultura ma utrudniony dostęp. Muszą kooperować ze środowiskiem. Włączać mieszkańców do procesu tworzenia na różne sposoby. Uważam, że nie ma lepszego sposobu na zwiększenie procentowego uczestnictwa w kulturze. Sama edukacja kulturalna to już dzisiaj za mało.

Chcemy mieć w mieszkańcach twórczych i zaangażowanych partnerów, a z kolei kultura wraz ze swoimi instytucjami i wydarzeniami musi stać się otwarta i na środowisko, w którym działa. Do tego niezbędna jest dobra komunikacja. Mam nadzieję, że we Wrocławiu dopracujemy się w sferze kultury podobnej sprawności komunikacyjnej jak organizacja transportu kibiców na stadion. Zresztą ten problem nie dotyczy tylko miasta, także regionu.

Wracając do laboratoriów: będą one zapraszać do współpracy rozmaitych artystów, ekspertów, myślicieli z Polski i z zagranicy. Przebieg ich pracy będzie dokumentowany, będą mu towarzyszyły, jeszcze przed 2016 rokiem, prezentacje. Pierwsze z nich planujemy na końcówkę roku. Wtedy odbędzie się rodzaj targów, na których zobaczymy efekt działania laboratoriów.

Ile będzie takich miejsc?

- W tej chwili jest ich około 40. Ale powstawanie laboratoriów to proces otwarty. Może być też tak, że nie wszystkie przetrwają próbę czasu. Bo one nie mogą być uzależnione wyłącznie od ESK. Zakładamy długofalową działalność, więc muszą zdobyć takie źródła finansowania, które pozwolą im funkcjonować także bez naszego wsparcia. Ich liderzy muszą mieć świadomość, że te laboratoria są potrzebne nie tylko przy okazji święta, jakim jest ESK, ale przede wszystkim dla mieszkańców, dla Wrocławia. Nie mogą być traktowane jak marginalna działalność obliczona na realizację zadań edukacyjnych, ale jak ważna misja, która w efekcie może przekształcić kulturę, wpłynąć na działalność artystyczną, zmienić instytucję, w ramach której funkcjonują.

Ten program nie jest skierowany przeciwko festiwalom, ale przeciw festiwalowości życia kulturalnego w mieście, w którym artystyczne święta zdominowały przestrzeń. Tu festiwal będzie kulminacją całorocznej organicznej pracy.

Tę operę obejrzą tysiące. Na stadionie

To wszystko brzmi pięknie, jednak chciałabym usłyszeć więcej konkretów. Laboratorium nie kojarzy mi się z miejscem otwartym. To raczej zamknięta pracownia, w której specjaliści wysokiej klasy zajmują się jakimiś wielce skomplikowanymi procesami. Postronnym wstęp wzbroniony.

- Tym razem będzie inaczej.

Jak?

- Z szefową Opery Wrocławskiej Ewą Michnik rozmawiamy o przygotowaniu ogromnego widowiska operowego, które w 2016 roku zostanie pokazane na stadionie dla dziesiątek tysięcy widzów. Ten spektakl będzie realizowany we współpracy z mieszkańcami, ale nie tylko, także z naszymi partnerami z Hiszpanii. Możliwe, że będzie to zarzuela, hiszpańska forma ludycznego święta tańca i śpiewu - na scenie pojawiają się chóry, mnóstwo tancerzy i solistów.

Przygotowując ten projekt, opera uruchomi cykl warsztatów, lekcji mistrzowskich, szkołę tańca, pracownię scenografii, tak żeby przygotować przyszłych uczestników tego spektaklu. Na zajęcia będą przyjeżdżali mistrzowie z Hiszpanii, w programie będzie też wymiana artystyczna z tym krajem.

Drugi projekt to Laboratorium Nowej Opery. Tutaj razem z Michałem Znanieckim chcemy wrócić do korzeni opery, do pieśni wykonywanych spontanicznie w tawernie czy kafejce, wychodzących od prawdziwych historii z życia wziętych.

Chcemy umiejscowić ten projekt w jednej z wrocławskich dzielnic, gdzie problem wykluczenia z uczestnictwa w kulturze jest szczególnie silny, i na podstawie historii jej i mieszkańców stworzyć pieśni, które staną się podstawą libretta. Z tego zanurzenia w bardzo konkretnym środowisku ma powstać nowa wrocławska opera, współtworzona przez mieszkańców i wykonywana w ich najbliższym sąsiedztwie.

Na podobnej zasadzie ma działać laboratorium Teatr na Podwórku, tworzony przez Jacka Głomba i zespół teatru w Legnicy - na podwórkach Wrocławia i innych miast Dolnego Śląska, w różnych dzielnicach, będą powstawały spektakle opowiadające o tych miejscach i też angażujące mieszkańców.

Z kolei teatr Ad Spectatores stworzy cykl opowieści rozgrywających się w różnych miejscach Wrocławia, najczęściej na uboczu turystycznych szlaków, opierając się na prawdziwych historiach. To będzie sposób, żeby pokazać i mieszkańcom, i turystom to miasto od zupełnie nowej, nieznanej strony.

Zjadą się chóry z całej Europy

Tyle teatr. A inne dziedziny sztuki?

- To, co opierając się na opowieściach wrocławskich, tworzyć będziemy z teatrem, razem z Andrzejem Kosendiakiem i filharmonią oraz z Capitolem Konrada Imieli, zrobimy, opierając się na pieśniach i muzyce. Szykuje się we Wrocławiu zlot chórów z różnych krajów, które stworzą jeden wspólny, europejski.

Drugie życie, tym razem wieloletnie, dostanie Chór Komentatorów przy Teatrze Muzycznym "Capitol".

Opierając się na Avant Art Festiwalu, powstaje laboratorium koprodukcji interdyscyplinarnych. Usytuowane najprawdopodobniej na Nadodrzu będzie miejscem działania twórczych kolektywów, a sam AAF będzie kulminacją ich działań.

Z kolei Industrial tworzy laboratorium kultury niezależnej, koncentrując się na poprzemysłowych, zrujnowanych, zdegradowanych, zapomnianych przestrzeniach miasta, które mają szansę zostać zrewitalizowane poprzez kulturę. Laboratorium Obywateli Kultury, które powstało, opierając się na Obywatelskiej Radzie Kultury, będzie angażowało artystów do działań prospołecznych.

Już w styczniu w Krzywym Kominie na Nadodrzu ruszą trzy kolejne laboratoria - Designu i Sztuki, Opowieści i Warsztatów.

Nadodrze powraca tu jak refren. Ale tam kultura już weszła. Co z innymi dzielnicami?

- Całe miasto obejmie Laboratorium Architektury i Sztuki, prowadzone przez Olę Wasilkowską. Będzie to mobilna platforma przemieszczająca się po Wrocławiu. Jedno z pierwszych jej działań obejmie bazary miejskie. Jego celem jest powiązanie handlu z działaniem artystycznym, poprzez chociażby budowanie bardziej przyjaznej przestrzeni.

Całe miasto obejmie też działalność Laboratorium Opowieści czy teatru Ad Spectatores.

Kleczków chcemy - z pomocą laboratorium opierającego się na TIFF, Trochę Innym Festiwalu Fotografii - zamienić w dzielnicę fotografii.

Na Żernikach, gdzie powstanie osiedle nowej Wuwy, w 2016 ma powstać nowy, eksperymentalny dom kultury, realizujący ideę kultury głębokiej, która towarzyszy ESK. Jego otwarcie planujemy na rok 2016.

Pytam o inne dzielnice m.in. dlatego, że w wielu z nich znajdują się już takie instytucje, jak choćby domy kultury. Sieć laboratoriów można budować, opierając się na nich. Tymczasem ich dyrektorzy narzekają, że do ESK nie mogą się dobić.

- Jak najbardziej chcę wykorzystać potencjał istniejących placówek. Z szefami wielu z nich już rozmawiałem - np. Ośrodek Postaw Twórczych od pierwszego momentu zaangażował się w nasz projekt.

W tej chwili mamy już gotową ramową koncepcję, do której będziemy zapraszać kolejne instytucje. Ale oczywiście jesteśmy otwarci na każdą nową propozycję i nowy projekt - można je zgłaszać mailowo lub telefonicznie (namiary na stronie www.wro216.pl). I to nie dotyczy tylko Wrocławia - liderami kilku projektów są ludzie z regionu, m.in. Jacek Głomb; a Artur Burszta powróci do regionu z Portami Kultury. W ESK zaangażowały się już Kłodzko, Legnica, Zgorzelec/Goerlitz i Ząbkowice Śląskie. Dla województwa tworzymy odrębny program i strategię. Będziemy też współpracować z innymi polskimi miastami - kandydatami do ESK, a także z Krakowem, który był pierwszą polską Europejską Stolicą Kultury.

Jaki jest budżet ESK?

- Budżet całego Impartu na przyszły rok to 6 mln zł - dużą jego część przeznaczamy na wspieranie laboratoriów. Ale na tym nie poprzestajemy, próbujemy zdobyć dodatkowe finansowanie z innych źródeł - to da nam szansę na kontynuację działalności po 2016 roku. Staramy się o nie w Ministerstwie Kultury, w Unii Europejskiej, w funduszach norweskich.

ESK trudno będzie nie zauważyć

Mam wrażenie, że dziś przeciętny wrocławianin niewiele wie o projekcie i programie ESK.

- Na pewno jest tu sporo do zrobienia. Trwa konkurs na nowe logo i identyfikację wizualną ESK. W styczniu ruszy nowa strona internetowa - dużo łatwiej będzie można zorientować się i w programie, i w tym, co zmienia się w ESK.

Kolejnym etapem będzie otwarcie pod koniec roku siedziby Europejskiej Stolicy Kultury w dawnym barze Barbara przy ul. Świdnickiej. ESK będzie przez to dysponowała otwartym punktem informacyjnym.

Ale najwięcej zmieni się poprzez działalność laboratoriów - każde z nich będzie kierowało się do mieszkańców miasta, działało, opierając się na współpracy z nimi. Kilka z nich - Nowej Opery, Opowieści, Obywateli Kultury - ruszy już w styczniu.

Myślę, że ten rok sprawi, że ESK we Wrocławiu trudno będzie nie zauważyć.

Co będzie dalej?

- Mamy mapę drogową rozrysowaną aż do kumulacji wydarzeń w 2016 roku. W tym roku cała para pójdzie w laboratoria. W 2014 chcemy zaprosić świat do Wrocławia - przyjadą tu twórcy, eksperci, przedstawiciele takich instytucji i inicjatyw, które realizują ideę głębokiej kultury, którą realizujemy w ramach ESK, a która m.in. łączy uspołecznienie sztuki z jej wysoką jakością.

Ukoronowaniem tych wizyt będzie Kongres Deep Culture - chcemy naszym gościom pokazać Wrocław jako miasto, które chce realizować ten koncept. 2015 będzie rokiem ciszy, przygotowań, pozornego zwolnienia tempa, wielkiego skupienia, kultury, która nie jest rozkrzyczana, lecz medytacyjna. Ale też rokiem Wrocławia w świecie. Chcemy skoncentrować się na tym, co w powojennej historii Wrocławia było najbardziej wartościowe, najciekawsze. Zawieziemy do różnych miast europejskich i światowych wrocławskie wystawy, prezentacje literatury, sezony teatralne. A za ich pośrednictwem zaprosimy gości do Wrocławia.

Będą gwiazdy... Ale jakie?

A w 2016? Kulminacja projektów przygotowywanych przez laboratoria to jedno, ale trudno sobie wyobrazić te obchody bez fajerwerków i gwiazd.

- Najbardziej bym się cieszył, gdybyśmy nie traktowali tych dwóch nurtów osobno. Oczywiście będą wśród nas artyści z całego świata. Ale ich obecność będzie wpisana we wrocławską opowieść.

I tak np. w operowym widowisku na stadionie wystąpią gwiazdy światowego formatu, a wystawie Magdaleny Abakanowicz otwierającej Pawilon Czterech Kopuł będzie towarzyszyła cała debata i warsztaty dotyczące rzeźby w przestrzeni publicznej. Wezmą w tym udział również Muzeum Narodowe i Hala Stulecia.

Chciałbym, żeby największą gwiazdą ESK był sam Wrocław, a opowieść o mieście - siłą obchodów. Na inaugurację zaplanowaliśmy wielką choreę w Hali Stulecia - opowieść Wrocławia i o Wrocławiu dla całego świata. Będzie to dzieło zbiorowe, synteza różnych dziedzin sztuki, wielogodzinny, może całonocny spektakl o naszym mieście.

Opowieść o podwodnym mieście?

- Ona nie zamknie się w samej Hali. Jeden z projektów Laboratorium Architektury i Sztuki to instalacja w przestrzeni wody, nawiązująca do wrocławskiej powodzi w 1997 roku. Będzie to projekt rzeźbiarski, obejmujący całe miasto. Weźmie w nim udział wielu artystów, a tym pomnikiem powodzi, jak akupunkturą, chcemy objąć całe miasto.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji