Artykuły

W cieniu Sganarela

Do bezspornych walorów ostatnich premier teatral­nych w Warszawie zali­czyć należy programy. Cieka­wie opracowane, estetycznie wy­dane wprowadzają widza w isto­tę sztuk, obficie cytują trafnie dobrane opinie ich dawnych lub współczesnych komentatorów.

Tak jest przy okazji przedsta­wień "Kolacji" Brisville'a w Po­wszechnym, "Szewców" St. I. Witkiewicza w Dramatycznym i "Don Juana" Moliera we Współczesnym.

Motyw Don Juana rozmnożył się w dziesiątkach utworów, tysiącach pre­mier teatralnych i równie wielkiej liczbie prac naukowych. Nie ułatwia to pracy reżyserowi, który chciałby stworzyć przedstawienie oryginalne, odwołujące się do wrażliwości cha­rakterystycznej dla swojej epoki. "Don Juan czyli Kamienny Gość" Moliera pozostanie zawsze dziełem prowokującym do twórczego jej od­bioru, o ile kolejna propozycja teat­ru nie ograniczy się do przekazu tekstu ożywionego z różnym powo­dzeniem przez aktorów, ruch sceniczny, kostium, muzykę.

Obawiam się, że Jan Buch­wald, reżyser przedstawienia w Teatrze Współczesnym zbytnio zaufał Molierowi, a właściwie sugestywności tekstu jego sztuki. Treści Molierowskiego "Don Juana" docierały do widzów czytelnie przekazywane przez aktorów, ale przecież wystarczył­by do tego sprawny i wrażliwy lektor. Reżyser - przyznać trze­ba - starał się ożywić zabaw­nymi scenkami ciężkawo na sce­nie toczącą się akcję. Te zbliżo­ne do intermediów scenki miały zabawić widownię i taki był ich zamierzony przez samego Mo­liera sens. Autor "Don Juana" także miewał kłopoty z widow­nią. W tych epizodach nie zawie­dli aktorzy. Świadomie, ostro za­rysowując postacie wieśniaczek, jakby igrają ze swoimi rolami Anna Majcher (Karolka) i Joan­na Jeżewska (Marcysia), a także towarzyszący im w roli gamoniowatego narzeczonego Karolci - Grzegorz Wons. Bardzo zabawny był Pan Niedziela Bro­nisława Pawlika. Inny w nastro­ju, znaczący dla rozwoju akcji, epizod spotkania Don Juana z żebrakiem nabrał głębokiej i wzruszającej wymowy dzięki Henrykowi Borowskiemu.

Na scenie jednak "panoszył się" Sganarel Adama Ferency. Sganarel w tym przedstawieniu jest agresywny i tchórzliwy, moralizujący i konformi­styczny. Agresywny, gdy chlebodaw­ca nie reaguje na pouczenia i impertynencje, tchórzliwy - gdy gro­zi mu kopniakiem lub policzkiem. Drażni, lecz chwilami zaczynamy mu współczuć, tak jak pogardza, ale i współczuje sie ludziom, którzy głosząc hałaśliwie swoje idee, nawet nie starają się do nich dorosnąć.

Refleksyjny, jakby zwrócony do wewnątrz, Don Juan Krzysztofa Wakulińskiego, znudzony swoimi sukcesami i ekscesami, znajduje się zbyt często w cieniu błaznującej re­toryki Sganarela. Jest jednak przekonywający, gdy w objawionej na­gle pasji wygłasza "pochwałę" zakłamania i obłudy. Dotyka bowiem istoty zła.

To naprawdę przejmujący fragment tego spektaklu. Potem znów przygasa i dlatego ostat­ni krzyk Don Juana ogarnianego przez płomienie piekieł jest już tylko konwencją.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji