Artykuły

Warszawa. Agnieszka Glińska znów reżyseruje Horvatha

Horvath pokazał w swoich sztukach pewną mentalność, bezrefleksyjny sposób życia, który generuje zło i tragedię. Dziś też ulegamy schematom myślenia, jako społeczność jesteśmy sterowalni - mówi PAP Agnieszka Glińska o autorze sztuki "Sąd Ostateczny", którą wyreżyserowała.

PAP: W Sylwestra w warszawskim Teatrze Studio odbędzie się premiera pani najnowszego spektaklu - "Sądu Ostatecznego" Odona von Horvatha. To raczej mało popularny autor w Polsce, rzadko wystawiany. Pani realizowała już dwukrotnie jego "Opowieści Lasku Wiedeńskiego" i raz - "Nieznajomą z Sekwany". Co panią ujmuje w twórczości Horvatha?

Dyrektor artystyczna Teatru Studio w Warszawie Agnieszka Glińska: Horvath opisuje małe społeczności i odkrywa w nich mechanizmy i schematy ludzkiego działania. Imponuje mi w tym odkrywaniu jego przenikliwość i bezwzględność. Jest przy tym nieoczywisty, przy tym druzgocząco prawdziwy. I gorzko śmieszny.

PAP: Horvath sam siebie nazywał "kronikarzem swojego czasu", chciał pokazać, co się stało ze społeczeństwem w latach 20. i 30. XX wieku. Czy problemy, o których pisał dotyczą też nas, Polaków, dziś?

A.G.: Horvath żył w czasach szczególnych - lata 30. XX wieku w Niemczech dla osoby samodzielnie myślącej i nie dającej się zastraszyć ani uwieść ideologii to przerażające pole do obserwacji. Ale myślę, że on zapisał w swoich sztukach pewną mentalność, pewien bezrefleksyjny sposób życia, który właśnie przez swoją bezrefleksyjność generuje zło i tragedię.

Dziś też w przerażający sposób ulegamy schematom myślenia i jako społeczność jesteśmy sterowalni. W "Sądzie Ostatecznym" główny bohater broni się przed poczuciem winy słowami: "zawsze byłem solidnym urzędnikiem". Najwięksi zbrodniarze hitlerowscy tez bronili się tymi słowami...

PAP: W swojej twórczości Horvath zwracał uwagę na rozdźwięk między wypowiadanymi słowami a zachowaniem bohaterów swoich sztuk.

A.G.: To nawet nie chodzi o to, że oni co innego robią niż myślą. Rzecz jest w tym, że oni nie myślą.

PAP: "Przewrotna historia", "trochę kryminał, a trochę melodramat", "wciągająca przypowieść bez łatwego morału" - to niektóre opisy "Sądu Ostatecznego". A czym dla pani jest ta sztuka Horvatha?

A.G.: Opowieścią o odpowiedzialności za swoje życie, swoje czyny i za kształt świata, w jakim żyjemy.

PAP: "Sąd Ostateczny" wchodzi do repertuaru Teatru Studio, ale jakie są dalsze plany teatru na rok 2013? Co zamierza pani wyreżyserować, kogo zaprosić do współpracy? Jakie premiery odbędą się na deskach Teatru Studio?

A.G.: Już w lutym Iwan Wyrypajew pokaże na Scenie im. Józefa Szajny "Ożenek" Gogola, w marcu otworzymy wreszcie najmniejszą scenę w dawnej Modelatorni monodramem Marcina Bosaka wg tekstu Jana Wolkersa "Rachatłukum" w reż. Sebastiana Chondrokostasa.

Czekamy z niecierpliwością na kwietniowa wizytę Teatru Praktika z Moskwy z przedstawieniami, warsztatami i panelami dyskusyjnymi. 8 marca odbędzie się również premiera "Czarnobylskiej modlitwy" w adaptacji i reżyserii Joanny Szczepkowskiej. Planów na dalsze miesiące mamy sporo, szkoda tylko, że przy tak niepewnej sytuacji finansowej, nie mogę zbyt odważnie tych planów zapowiadać.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji