Artykuły

Glińska o Sądzie Ostatecznym

- To tekst zagadka. Dla mnie egzotyczna wyprawa. Ale z tych ryzykownych, nie z biurem podróży - mówi Agnieszka Glińska. W Teatrze Studio trwają próby "Sądu Ostatecznego" Ödöna von Horvátha. Premiera 31 grudnia.

Rozmowa z Agnieszką Glińską

Dorota Wyżyńska: Wszyscy wiemy, że kochasz Czechowa, ale niewiele osób pamięta, że masz jeszcze innego ulubionego dramatopisarza. To Ödön von Horváth. Jego "Opowieści lasku wiedeńskiego" wystawiłaś w Teatrze Ateneum, a ostatnio również ze studentami w Akademii Teatralnej. "Nieznajomą z Sekwany" oglądaliśmy w Teatrze Współczesnym. Co znaczy dla ciebie powrót do jego dramaturgii?

Agnieszka Glińska: Horváth coraz częściej jest grany na polskich scenach. W ostatnich sezonach odbyły się dwie premiery jego "Kazimierza i Karoliny", w Warszawie w Teatrze Narodowym i w Teatrze Polskim we Wrocławiu. Pojawiła się antologia jego tekstów w polskim przekładzie.

Każde spotkanie z Horváthem jest dla mnie ważne, bo to wymagający autor. Z "Sądem Ostatecznym" nosiłam się od dawna. To jego ostatnia sztuka, bardzo szczególna. Poetycka, wręcz metafizyczna. To tekst zagadka. Dla mnie to egzotyczna wyprawa. Ale z tych ryzykownych, nie z biurem podróży.

Horváth napisał tę sztukę, mając zaledwie 36 lat, zmarł tragicznie, podczas burzy...

- ...przygnieciony przez konar platana na Polach Elizejskich w Paryżu. Wychodził z kina, gdzie oglądał "Królewnę Śnieżkę". Opowieść o nim obrosła w konfabulacje i legendy.

Stał się też bohaterem sztuki Christophera Hamptona "Opowieści Hollywoodu".

- Ja dzięki tej sztuce kiedyś dowiedziałam się o jego istnieniu... Horváth w swoich tekstach dawał wyraz swoim poglądom polityczno-społecznym, bardzo wyraźnie piętnował rzeczywistość, w której przyszło mu żyć. Badał przyczyny narodzin faszyzmu, przyglądając się małym społecznościom, mechanizmom ich funkcjonowania. Patrzył na ludzi okiem wnikliwego fotografa, który łapie te kadry, podczas których pozornie nic się nie dzieje. A jednak w tych niby niewinnych zachowaniach, zwykłych codziennych zdarzeniach czai się dramat, czuje się grozę. Nie nazywał wszystkiego wprost. Zadawał pytania.

Ważne są konstrukcje jego tekstów. "Sąd Ostateczny" sprawia wrażenie serii obrazów, pocztówek. Pracując nad "Sądem Ostatecznym", szukam inspiracji malarskich. To jest tekst namalowany. Jednocześnie miesza porządki - ziemski i pozaziemski. Jak poezja z tamtego okresu, jak Leśmian...

"Wszystkie moje sztuki to tragedie, które stają się komiczne przez to, że są niesamowite" - mówił Ödön von Horváth. W materiałach prasowych zapowiadających spektakl można przeczytać: "To trochę kryminał, a trochę melodramat. Wciągająca przypowieść bez łatwego morału".

- Bo ten tekst jest komiczny, tragikomiczny. To przypowieść. O naszej odpowiedzialności za świat. Pytanie o winę i odpowiedzialność za to, co robimy. Jaki mamy wpływ na kształt świata. Znalazłam piękny cytat z Camusa: "Nie bójcie się Sądu Ostatecznego. On odbywa się każdego dnia".

Teatr Studio: "Sąd Ostateczny" Ödöna von Horvátha, przekład: Roman Brandstaetter, reżyseria: Agnieszka Glińska, scenografia: Agnieszka Zawadowska, muzyka: Ygor Przebindowski, ruch sceniczny: Weronika Pelczyńska, światło: Piotr Pawlik, asystent reżysera: Lena Frankiewicz, projekcje: Antonina Benedek/Fantastini. Występują: Monika Krzywkowska, Dorota Landowska, Agnieszka Pawełkiewicz, Elżbieta Piwek, Stanisław Brudny, Grzegorz Daukszewicz, Marcin Januszkiewicz, Mateusz Lewandowski, Modest Ruciński, Łukasz Simlat, Krzysztof Stelmaszyk, Krzysztof Stroiński, Krzysztof Strużycki, Paweł Wawrzecki, Wojciech Żołądkowicz. Premiera 31 grudnia

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji