Artykuły

W radiu i na Pawiu

Teatr radiowy - reaktywacja. Wreszcie dobry spektakl w Starym Teatrze. Tadeusz Kantor w muzeum. Cricoteka wciąż u bram - zimowy przegląd wydarzeń Justyny Nowickiej w miesięczniku Kraków.

Mija kolejny rok oczekiwania na otwarcie nowej siedziby Cricoteki... Już wkrótce, 8 grudnia, mija 22. rocznica śmierci Tadeusza Kantora. Przy Kanoniczej, zgodnie z tradycją, staną Żywe Pomniki - bracia Lesław i Wacław Janiccy i Jan Książek. Z roku na rok bardziej przejmujący. To jedna z najbardziej niezwykłych krakowskich tradycji teatralnych i dziw właściwie, że co roku gromadzi dość kameralne i przewidywalne w składzie grono uczestników. A przecież to właściwie ostatnia szansa, by do żywego teatru Kantora zajrzeć bez żadnych nawiasów czy pośredników...

Nowa siedziba Ośrodka Dokumentacji Sztuki Tadeusza Kantora Cricoteka zostanie otwarta w dawnej podgórskiej elektrowni w drugiej połowie 2013 roku. Intrygujący kształt muzeum, dominujący nad panoramą Podgórza, jest już doskonale widoczny z wiślanych bulwarów i wiele obiecuje. Co więcej, bieżąca działalność Cricoteki to nie tylko obietnice - niezwykłe jest to, że mimo "tranzytowego" statusu, w jakim od wielu lat działa budująca się instytucja - Cricoteka prowadzi intensywną działalność. Zupełnie jak najsłynniejszy z przykładów polskich muzeów bez miejsc - warszawskie Muzeum Sztuki Nowoczesnej.

- To, co robimy teraz, jest przygotowaniem do nowej misji instytucji - tłumaczy dyrektorka Cricoteki Natalia Zarzecka. - W 1980 roku Kantor założył Cricotekę, która miała być Żywym Archiwum legendarnego Teatru Cricot 2. Fundamentalnym pytaniem dla Cricoteki jest dziś pytanie o charakter dorobku artysty i o sposób jego prezentacji w kontekście muzeum.

Dlatego inaugurację działalności w nowej siedzibie poprzedza cały program wydarzeń. Już teraz wiadomo, że Cricoteka nie będzie koncentrować się wyłącznie na prezentacji twórczości jej patrona. Będzie też miejscem spotkań współczesnych artystów teatru, ale także sztuk wizualnych czy współczesnego tańca. To radykalna zmiana.

I właśnie "Radykalne języki "zatytułowany jest projekt, przygotowany w Cricotece na 22. rocznicę śmierci Kantora. Wydarzenie będzie mieć charakter multidyscyplinarny i performatywny. Na program składać się będą pokazy performansów, przedstawienia teatralne, wykłady, warsztaty, projekcje filmów oraz pokazy instalacji. Termin: 7-9 grudnia.

- Program będzie przeglądem różnorodnych postaw sztuki współczesnej w czasach, gdzie white cube zamieniono na black box, artyści zmieniają dyscypliny (czerpią z teatru, literatury, historii tańca, kina), poszukują luk w historii, pasożytują na językach i formach dobrze już znanych z przeszłości - tłumaczy kuratorka projektu Joanna Zielińska. - Radykalne i przełomowe poglądy Kantora na sztukę i teatr, jego idee dotyczące bycia na scenie, pozycji i roli aktora, a także te związane z żywym archiwum - będą przywoływane w działaniach zaproszonych artystów.

Programowi towarzyszyć będzie publikacja podsumowująca nowe strategie Cricoteki, opisująca związki artystów z twórczością Kantora i sztuką współczesną.

Paw na scenie Starego

Dobre wieści! To trzecia w tym sezonie premiera w Starym Teatrze i wreszcie udana. "Paw królowej"[na zdjęciu] według książki Doroty Masłowskiej to mocna rzecz. Na granicy wulgarności albo i otwarcie wulgarna, politycznie bardzo niepoprawna. A jednocześnie efektowna, atrakcyjnie zrealizowana i niepozostawiająca widza obojętnym. Rzecz dotyczy, czytamy w opisie, "Warszawy, a raczej warszawki, czyli grupy ludzi, którzy zawsze bywają tam, gdzie trzeba, wyglądają tak, jak trzeba, i nieustannie zabiegają o sukces". Stricte.

"Paw królowej" to wspaniała, piekielna, jadowita, bezwzględna proza, która obnaża czeluści duchowej pustki jej bohaterów. Tekst napisany rymowaną prozą, stylizowaną na piosenkę hip-hopową, parodiuje, deformuje i kaleczy współczesną polszczyznę. Masłowska jest wyborną stylistką, o słuchu absolutnym. Ten język naprawdę boli, dotyka i obraża. I śmieszy. A hip-hopowa stylistyka wyznacza także konwencję teatralnej opowieści.

I w samej książce, i na scenie Starego Teatru linearnej historii brak. To kilka epizodów, zgrabnie połączonych w rodzaj koncertu albo alternatywnej, hip-hopowej opery. Kwartet aktorów nie tyle odgrywa jakieś role, ile płynnie dzieli się postaciami, najczęściej opowiadając o nich w trzeciej osobie.

I tak słuchamy kolejnych piosenek: o unii europejskiej, która wyrównując szansę, produkuje idiotów, o tragicznej historii masażysty Mariusza i Małgorzaty Mosznal reporterskich podbojach. Albo o internetowym ataku na popularnego wokalistę z sugestią, że jest, cytuję - "pedałem i masonem". Co może się państwu nie podobać? Ano wiele. Na przykład drwiny z Fundacji Jolanty Kwaśniewskiej albo sugestywna parodia zachowań osób niepełnosprawnych. Ale w tej grze chodzi też o to, by tak łatwo nie dać się sprowokować.

Prawdziwa rewolta dzieje się tutaj przede wszystkim na poziomie języka.

Szalona, dzika i całkowicie anarchistyczna. Trzeba jednak podkreślić, że "Paw królowej" nie jest tekstem nadzwyczajnie ważkim i zdecydowanie brak mu głębi przypisywanej realizatorom w przedpremierowym ględzeniu. Chwilami właśnie na mieliznach i płyciznach myśli spektaklowa maszynka się zacina. Nic to. Po chwili zaczyna się kręcić od nowa. I naprawdę daje satysfakcję!

Spektakl wyreżyserował Paweł Świątek, autorem adaptacji tekstu i dramaturgii jest Mateusz Pakuła.

Jan Klata reżyseruje w Radiu Kraków

Niezwykle rzadko pisujemy tu o teatrze radiowym. Nieprzypadkowo. Nie należał bowiem dotąd teatr radiowy do mainstreamowych gatunków, trochę zapomniany, raczej konserwatywny Jubileusz 85-lecia krakowskiej rozgłośni otwiera przed radiową sceną zupełnie nowe horyzonty. Od klasyki po eksperyment.

Najpierw było "Wesele" Wyspiańskiego w reżyserii Andrzeja Seweryna. Wspaniały popis gry aktorskiej, z muzyką na żywo i radiowym studiem pękającym w szwach. Na Targach Książki miała premierę płyta z rejestracją spektaklu - okazała się jednym z targowych hitów. Trudno się dziwić, w rolach głównych wystąpili, obok reżysera, najwięksi krakowscy aktorzy, m.in. Anna Polony, Anna Dymna, Jerzy Trela, Krzysztof Globisz.

Jako następny do pracy w teatrze radiowym przystąpił jeden z najbardziej kontrowersyjnych polskich reżyserów, nowy dyrektor Starego Teatru Jan Klata.

Artysta sięgnął po powieść krakowskiego pisarza Wita Szostaka. Dumanowski nie był klasycznym radiowym słuchowiskiem, to projekt artystyczny, który przez dwa tygodnie obejmował także serwisy informacyjne, programy publicystyczne rozgłośni, bloki reklamowe, a nawet prognozę pogody Spektakl "grany" był na antenie przez cały dzień - od 12.00 do 22.00. i rozpoczął się od dźwięku zniekształconego hejnału...

Bohaterem przedstawienia jest Józafat Dumanowski, zapomniany bohater naszej niepodległości, który żył... 123 lata.

- W Dumanowskim prawda wciąż miesza się z fikcją i to było w naszej pracy naprawdę inspirujące. Po raz pierwszy w życiu reżyseruję z zamkniętymi oczami, skupiając się na dźwięku - mówił Jan Klata przed premierą.

Bogactwo i różnorodność radiowej narracji to z pewnością główny atut inscenizacji Jana Klaty w Radiu Kraków. Kto bywa w teatrze na przedstawieniach tego reżysera, wie, że Klata to twórca wyjątkowo wrażliwy na dźwięk, muzyczny erudyta, u którego dźwiękowe oprawy spektakli nie mają sobie równych. Aż dziwne, że dotąd Klata nie reżyserował w operze!

W radiowym teatrze Klaty uderza też bogactwo form parateatralnych: w Dumanowskim usłyszeliśmy na przykład fragment audiobooka zawierającego wzorowane na Dekameronie erotyczne opowiadanie D'Annunzia "Przyjaciele". Mamy odnalezione na płycie w archiwach BBCnieznane przemówienie marszałka Piłsudskiego - koronny dowód w debacie o roli i życiu zapomnianego bohatera. Jest próba w teatrze i cały bukiet gatunków dziennikarskich: debata, relacja reporterska, reportaż. Prawdziwy majstersztyk to wiązanka przyśpiewek ludowych, ponoć wziętych z Oskara Kolberga, i zachowanych niestety w niezbyt dobrym stanie technicznym. Dla lubiących mistykę przygotował reżyser "ludzki glos na wieki zaklęty w murach", czyli rejestrację cudownego zjawiska akustycznego w jednym z krakowskich kościołów.

Ale Dumanowski to nie tylko zabawa formalna, choć to właśnie ona stanowi o atrakcyjności słuchowiska. To misterna, koronkowa, szkatułkowa opowieść o budowaniu narodowego mitu - o jego warunkach, meandrach i dewiacjach.

Ostatnia scena - Wielki Finał i scena pogrzebu - to dekonstrukcja mitu, jego obnażenie i demistyfikacja. Żyjący trup - Józafat Dumanowski (genialny Krzysztof Globisz) - mówi o nudzie, zmęczeniu i szaleństwie. A także aktorskiej grze, udawaniu i pozorach. I do końca nie wiemy już, co jest prawdą, co udawaniem, grą, autentykiem, rzeczywistością.

Następne wydarzenie w teatrze Radia Kraków już w grudniu. Jerzy Stuhr wyreżyseruje, znów na żywo z udziałem publiczności w studiu Ich czworo Zapolskiej. I tym razem nie zabraknie gwiazd, m.in. Katarzyny Figury.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji