Farsa i karykatura
Sztuka Gabrieli Zapolskiej "Ich czworo" w reżyserii Jana Buchwalda otworzyła w minioną sobotę nowy sezon kaliskiej sceny.
Jan Buchwald - jednocześnie nowy dyrektor teatru - nie zmarnował pierwszej szansy. Zyskał przychylność widowni. Stworzył widowisko żywe, a jako reżyser umiejętnie rozwijał akcję. Wiedział też kiedy daną postać przerysować lub kiedy zwolnić tempo scenicznych zdarzeń.
Do najciekawszych momentów spektaklu należą dialogi Kochanka (Cezary Morawski) z Wdową (Krystyna Horodyńska). Gorzej naszkicowane zostały rozmowy Kochanka z Żoną (Agnieszka Dzięcielska) - aczkolwiek to właśnie one winny ożywiać publiczność. Szkoda. Szkoda również, iż Buchwald nie zaproponował oryginalniejszej koncepcji roli dziecka w sztuce Zapolskiej, które w intencji autorki stanowi symbol duszy ludzkiej. Prawda, iż teatry zrezygnowały wkrótce po prapremierze w 1907 roku z tego modernistycznego ornamentu, lecz reżyser kaliskiego przedstawienia mógł był uczynić z dziecka bardziej wrażliwego świadka zdarzeń i ludzkiej małości.
Bo o małości przecież w "Ich czworo" pisała Zapolska. Tak uniwersalnie zresztą, iż po osiemdziesięciu latach sztuka nic nie straciła ze swojej rangi. Tragizm, komizm, karykatura i farsa - tak najkrócej można opisać perypetie Męża, Żony, Kochanka, Wdowy i Szwaczki w "Ich czworo". I chociaż historia jest banalna i dotyczy trójkąta lub też czworokąta małżeńskiego, to dzięki talentowi Zapolskiej urasta on do rangi metafory życia.
Feeria znakomitych dialogów, wyszukane riposty i zręczne koncepty tworzą klimat spektaklu, chociaż kaliskiej realizacji daleko do perfekcji - to jasne. Zabrakło jednorodności stylistycznej. Zdarzają się sceny bardzo nudne, a nierówne aktorstwo osłabia zainteresowanie widza. Wielkie natomiast brawa należą się Cezaremu Morawskiemu, Krystynie Horodyńskiej i Monice Szalacie oraz scenografom - Marii i Andrzejowi Albinom.