Artykuły

Co łączy Magdę Schejbal, Mateusza Damięckiego, Mikołaja Krawczyka, Hannę Konarowską i Grzegorza Małeckiego? Wszyscy wychowali się w teatralnych garderobach i poszli w ślady swoich sławnych rodziców, którzy są cenionymi aktorami.

24-letni Mikołaj Krawczyk, syn aktorów Marii Mielnikow-Krawczyk i Mirosława Krawczyka, po raz pierwszy wszedł na scenę w wieku czterech lat. - Aktorstwo to moje marzenie wyniesione już z dzieciństwa - przekonuje serialowy Paweł Krzyżanowski z "Pierwszej miłości".

Ma prywatnych profesorów

22-letnia Hanna Konarowska ("Na Wspólnej"), córka Joanny Szczepkowskiej i Mirosława Konarowskiego, mówi ze śmiechem, że aktorstwo odziedziczyła w genach.

- Jako mała dziewczynka byłam przekonana, że aktor to jedyny zawód na świecie - opowiada. - Marzyłam sobie, że tak jak moja mama, będę grać w filmach i w teatrze. Innej możliwości nie widziałam. Potem jednak nabrałam wątpliwości i w głowie zaświtały mi inne pomysły na życie.

Hanna uważa, że studia aktorskie wymagają wielkich wyrzeczeń, a ona nie była pewna, czy rzeczywiście chce pracować w zawodzie i czy faktycznie stać ją na takie poświęcenie. Dziś jest studentką trzeciego roku etnologii i antropologii kultury na Uniwersytecie Warszawskim i jednocześnie gra Klaudię Wiaderną w serialu "Na Wspólnej". - Dostałam tę rolę w wyniku zdjęć próbnych. Brałam zresztą udział w castingu do dwóch różnych postaci, ale ostatecznie powierzono mi właśnie rolę Klaudii - mówi.

Widzieliśmy ją również w "Kryminalnych" i w "Na dobre i na złe". Ostatnio dostała dużą rolę w telenoweli "Samotne", która jesienią trafi na antenę TV 4. - Potrzebowałam treningu przed kamerą, a ostatnie trzy lata były dla mnie swego rodzaju sprawdzianem. Dziś mogę powiedzieć, że na 85 procent chcę zostać aktorką.

Jej rodzice oczywiście śledzą postępy córki w zawodzie. - Mam prywatnych profesorów, którzy instruują mnie na bieżąco - śmieje się Hanna. - Rodzice nigdy niczego mi nie odradzali. Czuję ogromne wsparcie ze strony ich obojga.

Starsza siostra Hani, 25-letnia Marysia, na co dzień studentka piątego roku Wyższej Szkoły Psychologii Społecznej, też zresztą wystąpiła w "Na Wspólnej". Ale aktorstwo traktuje tylko jako przygodę.

Nie dali się zniechęcić

W ślady swojej mamy Anny Seniuk poszedł 30-letni Grzegorz Małecki, czyli Bartek Reczek z "Egzaminu z życia". - On mnie w ogóle nie zapytał o zdanie - twierdzi aktorka. - Zdał egzaminy w tajemnicy przede mną. Byłam zaskoczona, kiedy zobaczyłam na liście przyjętych znajome imię i nazwisko. Zapytałam go, dlaczego w końcu zdecydował się pójść do Akademii Teatralnej, a Grześ odpowiedział: "Czekałem, aż nareszcie przestaniesz uczyć na tym roku". Na szczęście doskonale sobie radzi, nie muszę się za niego wstydzić. Zdobył już kilka nagród, zagrał parę ról w Teatrze Narodowym.

- Moi rodzice większość swojego życia spędzili na scenie - mówi 25-letnia Magdalena Schejbal ("Kryminalni"), córka aktorów Grażyny Krukówny-Schejbal i Jerzego Schejbala. - To, czym nasiąkłam w dzieciństwie, nie poszło na marne. Rodzice zabierali mnie do pracy w teatrze już jako małą dziewczynkę, i to zapewne ma i będzie miało wpływ na moje życie. Oczywiście przestrzegali mnie przed tym niewdzięcznym zawodem. Początkowo nawet za wszelką cenę próbowali zniechęcić mnie do aktorstwa. Jednak zupełnie zmienili opcję, gdy zorientowali się, że to jest to, co sprawia mi wielką frajdę i przyjemność.

Ani słowa krytyki

Mało kto wie, że 23-letnia Katarzyna Stanisławska, która w "Klanie" gra Ewę Tomicką, koleżankę Daniela Rossa (w tej roli Jakub Tolak) ze studiów, jest córką znanego aktora i satyryka Jana Tadeusza Stanisławskiego. W tym roku ukończyła Akademię Teatralną w Warszawie.

- W domu był tata artysta, to i ja od dziecka bardzo interesowałam się sprawami artystycznymi - mówi Katarzyna. - Prosiłam rodziców, żeby zapisywali mnie do różnych kółek teatralnych, tanecznych, rytmicznych. Byłam bardzo aktywnym dzieckiem. Tata nigdy mnie nie namawiał ani nie zniechęcał do aktorstwa. Mówił mi jednak bardzo dużo o negatywnych stronach uprawiania tego zawodu. Ale nigdy nie powiedział, że nie chciałby, abym kształciła się w tym kierunku. Wręcz przeciwnie, kiedy już zdecydowałam się na studia w Akademii Teatralnej, bardzo mnie wspierał. I tak jest do dziś. Mimo dużego doświadczenia estradowego, tata stara się nie udzielać mi rad zawodowych. Czasem coś podpowie, ale nigdy nie krytykuje moich dokonań. Pewnie zdaje sobie sprawę, że krytyka ze strony najbliższej osoby byłaby szczególnie bolesna. Ogląda mnie w serialu i chwali. Cieszy się z postępów, które robię. To jest dla mnie bardzo cenne.

Tatuś niczego im nie załatwił

- Nazwisko już mam, teraz pracuję na imię - przewrotnie oświadczył Mateusz Damięcki ("Egzamin z życia"), syn Macieja Damięckiego. - Rynek podlega twardym regułom, a profesjonalizmu nie wysysa się przecież z mlekiem matki. Dzięki samemu nazwisku nic się nie osiągnie.

Natomiast Maciej Stuhr [na zdjęciu] (ojca chyba przedstawiać nie trzeba) mówi, że od 10 lat pracuje jako aktor i zdążył się już pogodzić z tym, że jest synem Jerzego Stuhra. Ale i w siebie uwierzył...

Niełatwo przyszło mi podjęcie decyzji, by kroczyć dokładnie tą samą ścieżką, co on. Tym bardziej że ojciec zrobił karierę w iście fajerwerkowym stylu. Odkąd sięgam pamięcią, zawsze był znany i uwielbiany przez publiczność - mówi 30-letni Maciej Stuhr ("Glina"). - A ja nigdy nie chciałem zostać posądzony o to, że ojciec mnie gdzieś pcha i coś mu zawdzięczam. Na tym punkcie miałem wręcz obsesję. Jestem dość ambitny i chcę sam do czegoś dojść. Mam nadzieję, że się sprawdzam. Kilka razy przejechałem Polskę wzdłuż i wszerz ze swoim kabaretem, udało mi się wystąpić w kilkunastu filmach, zaczynam swoją drogę teatralną... O ile w tym zawodzie w ogóle możliwe jest stanie na własnych nogach, to ja zrobiłem właśnie pierwszy krok.