Trójmiasto. Metropolia Jest Okey
Tej imprezy może Trójmiastu pozazdrościć każde miasto w Polsce. Na kilka dni za sprawą festiwalu Metropolia Jest Okey to właśnie tu będzie stolica polskiej kultury.
Wszystko zaczęło się kilka lat temu od genialnego i bardzo prostego - jak to zwykle bywa z genialnymi pomysłami - pomysłu dyrektora Nadbałtyckiego Centrum Kultury Larry'ego Ugwu.
- Złożyło się na to kilka spraw - opowiada Ugwu. - To był moment, kiedy w Trójmieście toczyła się głośna debata na temat metropolii i szans współpracy między trzema miastami. Od razu pomyślałem, że na poziomie kultury taka współpraca istniała od zawsze, dla artystów nie ma granic między miastami. Poza tym był koniec roku i mieliśmy trochę sił i środków, które zaoszczędziliśmy przez poprzednich dwanaście miesięcy i można było za ich sprawą przygotować coś specjalnego na sam koniec sezonu.
Rzeczywiście. To jest coś specjalnego - kilkudniowy festiwal, który stawia wyłącznie na lokalnych artystów, szeroka prezentacja tego, co najciekawsze w lokalnej kulturze. Pod tym względem festiwal Metropolia Jest Okey to prawdziwy fenomen na skalę ogólnopolską. Nawet jeśli - co wcale nie jest takie pewne - inne duże ośrodki kultury: Warszawa, Wrocław czy Kraków mają tak potężne zasoby, nikt w tych miastach nie wpadł na pomysł, żeby zaprezentować je w tak skondensowanej i intensywnej dawce.
Najmocniej na festiwalu reprezentowana jest scena muzyczna. Rok rocznie odbywają się cztery koncerty, a raczej - wielogodzinne maratony, podczas których występuje około pięćdziesięciu zespołów, reprezentujących wszystkie możliwe gatunki muzyczne: od popu do death metalu, od etno do tanecznej elektroniki, od punka do reggae.
- I to wcale nie jest tak, że musimy wyciągać jakieś początkujące zespoły z piwnic i garaży, żeby dopełnić program - opowiada Radosław Jachimowicz, jeden z kilku osób z NCK-u odpowiedzialnych za stronę muzyczną festiwalu. - Wręcz przeciwnie. Dostajemy co roku trzy razy więcej zgłoszeń niż jest miejsc podczas koncertów. Od jakiegoś czasu przeprowadzamy więc w ciągu roku swego rodzaju eliminacje, konkursy dla młodych zespołów, w których nagrodą jest występ na festiwalu.
A więc w programie czterech festiwalowych koncertów, które odbędą się w najważniejszych klubach w mieście: gdyńskim Uchu, gdańskim Parlamencie i sopockim Sfinksie, znalazły się występy wielkich gwiazd, m.in.: Brygady Kryzys, Leszka Możdżera i Olafa Deriglassoffa, ale i prezentacje zespołów, o których - oby! - więcej usłyszeć będzie można dopiero w 2013 roku, takich jak np.: Sunlit Earth czy 1926.
Festiwal to jednak nie tylko muzyka - bo przecież kultura w trójmiejskiej metropolii ma także wiele innych twarzy. Od dawna w programie festiwalu jest też Dzień Tańca - prezentacja dziedziny, która w Trójmieście jest szczególnie mocna: teatru tańca. Szanse na prezentację mają także artyści zajmujący się muzyką poważną i sztukami wizualnymi. W tym roku spośród tych ostatnich organizatorzy wybrali specjalistów w dziedzinie rzeźny i ceramiki, którzy zaprezentują swoje prace na wystawie w galerii NCK-u.
Od jakiegoś czasu organizatorzy postanowili ten radosny karnawał lokalnej sztuki uzupełnić także o chwilę głębszej refleksji na jej temat. Zapewnić ją mają coroczne debaty na ważne dla lokalnego środowiska artystycznego tematy - tym razem mowa będzie o tym, czy - a właściwie: jak bardzo - Trójmiasto potrzebuje mocnej krytyki artystycznej i mediów piszących o kulturze.
Drobnym, ale niezwykle ważnym powodem wyjątkowości tej imprezy jest też termin, w którym się ona odbywa - w dniach między świętami a Sylwestrem, czasem tradycyjnie kompletnie martwym pod względem wydarzeń kulturalnych, a jednocześnie - czasem wolnym dla większości potencjalnej publiczności.
- Na początku nam samym ten pomysł wydawał się kompletnie szalony - wspomina Ugwu. - Ale okazało się, że ten termin jest znakomity: co roku na wszystkich festiwalowych imprezach są ogromne tłumy.
Metropolia Jest Okey, 26-30 grudnia.
Na zdjęciu: w programie festiwalu znalazł się spektakl "Wild Project" Sopockiego Teatru Tańca