Artykuły

W białych rękawiczkach

Richarda i Corrine poznajemy w momencie gdy ich związek znajduj się o krok od ostatecznego rozkładu, za sprawą tajemniczej kobiety zabranej nocą z pobocza drogi.

Sztuka "Na wsi" jest o tym, że tak często mówimy w życiu nie to, o co naprawdę nam chodzi - tłumaczy Mariusz Grzegorzek, re­żyser spektaklu. - Bohaterowie pró­bują się nawzajem oszukać i przyj­dzie im za to zapłacić bardzo wyso­ką cenę. Kluczową rolę odgrywa w tym dramacie kłamstwo. Crimp pokazuje, jak prowadzone przez Ri­charda i Corrine gry, mające na ce­lu ucieczkę przed prawdą, doprowa­dzają w końcu do nieodwracalnych zmian w ich życiu. Okaleczają sie­bie, swoich bliskich i nigdy już nie będą w stanie powrócić do ducho­wej harmonii.

Od pierwszej sceny, rozgrywa­jącej się w zacisznym wiejskim dom­ku, daje się wyczuć znaczące napię­cie. W pozornie zwyczajnej rozmo­wie długoletniego małżeństwa po­brzmiewają tony zdradzające nad­ciągającą klęskę. Richard przywiózł nocą młodą kobietę, którą, jak twier­dzi, znalazł nieprzytomną przy szo­sie. Wydawałoby się, że nie ma w tym nic dziwnego - jest lekarzem, nie­sienie pomocy wpisane jest w jego zawód. Jednak zachowanie Corrine każe podejrzewać, że za tym zwy­kłym zdarzeniem kryje się głęboki, ludzki dramat.

W roli Corrine zobaczymy Do­rotę Pomykałę, związaną na co dzień z krakowskim Teatrem Starym. Ak­torka nie po raz pierwszy spotyka się w pracy z Mariuszem Grzegorz­kiem. Grała w jego ostatnim filmie "Królowa aniołów".

- Corrine to jedna z najtrudniej­szych ról, jakie kiedykolwiek otrzy­małam - przyznaje. - Moja bohater­ka jest osobą samotną tą najgorszą samotnością, czyli odczuwaną w związku. Ona i jej mąż, podobnie jak wielu z nas w realnym życiu, nie umieją się porozumieć, o czym dają sobie cynk, ale nie stać ich na to, by usiąść razem przy stole i otwarcie porozmawiać o swoich problemach.

Zakładają białe rękawiczki, uzbraja­ją się w miny i tłumią emocje, co nie­uchronnie prowadzi do krachu. Wstrząs przychodzi zbyt późno.

Pomykale partneruje aktor Te­atru Powszechnego Krzysztof Stro­iński. Nie lubi mówić o pracy nad swoją postacią, ale zdradza, że naj­trudniejszym momentem podczas prób jest budowanie podskórnych napięć między bohaterami.

- Ten dramat ma dwie warstwy. Pod potocznym dialogiem ukryte są dużo bardziej istotne informacje. To sprawy, o których bohaterowie nie mówią, ale które wyraźnie sygnalizują. Niewiele się w samej sztuce dzieje i bardzo trzeba dbać o to, by nie ulec pokusie efekciarstwa, jakiegoś popisu, żeby ożywić akcję. Sukcesem będzie, jeśli mimo pewnej statyczno­ści, uda nam się zafrapować widza głębią przedstawionego problemu.

Dodatkową trudnością w kon­struowaniu spektaklu jest fakt, że rolę tej trzeciej, Rebeki, grają na zmianę dwie aktorki. To sprawia, iż powstają równolegle dwa odmien­ne przedstawienia, jako że Edyta Jungowska i Marta Neuman różnią się temperamentem, ekspresją, ty­pem urody. Za każdym razem zmie­nia się więc charakter trójkąta przed­stawionego przez Crimpa, o którym Jungowska mówi, że jest wyjątko­wym dramaturgiem.

- "Na wsi" to znakomita litera­tura, mamy tu do czynienia z bardzo dobrym dialogiem, z którym zma­ganie się to dla aktora prawdziwa przyjemność. Wszystkie role w tym dramacie są równie ciekawe, skom­plikowane i niejednoznaczne. Rebe­ka to osoba, która jak każdy potrze­buje miłości. Nie czuję się, jak zwy­kle przed premierą, zbyt komforto­wo. Wciąż pracuję nad rolą, szukam, drążę i mam nadzieję, że dzięki te­mu będzie to żywa i interesująca po­stać.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji