Artykuły

Zwiad Pierwszego Jeźdźca

(...) zabawa w chowanego

ukrywamy się

w uśmiechach

on wie

że musi umrzeć

już za miesiąc

za tydzień

powiedz mi prosiłem

jesteś teraz ode mnie

mądrzejszy wiesz już

prawie wszystko

mówił z trudem

ale wyraźnie

zostałem zamieniony to mięso

zredukowany do mięsa

które cierpi

powrót mój do życia

był straszny

ale nie mogę tego wypowiedzieć

nie wolno mówić

nie trzeba poprawił się

ucichałem z oczami (...)

Ten fragment jednego z ostatnich wierszy Tadeusza Różewicza poświę­cony jest Helmutowi Kajzarowi, ale nie bez przyczyny znalazł się w pię­knym tomiku "Wierszy" Różewicza, wydanym przez wrocławski Teatr Współczesny z okazji polskiej prapremiery najnowszej sztuki poety - "Pułapka". Hanna Witkowska-Lis, która redagowała ten wybór, słusz­nie spostrzegła zaskakującą zgodność tonacji wiersza ze sceniczną opowie­ścią o życiu Franza Kafki.

"Pułapka" jest z pozoru taką wła­śnie biograficzną opowieścią, pełną soczystych epizodów i zaskakująco uniwersalnych metafor. Od bardzo wielu lat nie było w polskiej drama­turgii drugiej takiej sztuki, co do której wszyscy krytycy byliby zgod­ni: wybitne wydarzenie, które nie mając jakby czasu na aktualność, siłą swego ciężaru gatunkowego od razu umiejscawia się w historii li­teratury i teatru polskiego. "Pułap­ka" jest tym utworem, na który oczekiwaliśmy, niecierpliwiąc się ostatnimi laty, że polska dramatur­gia współczesna albo nie nadąża za życiem, albo też zbyt nachalnie pra­gnie być aktualna. Sztuka Różewi­cza nie jest "aktualna", a jednocze­śnie uderza w samo sedno naszego niepokoju, w sam środek psychicz­nego dygotu, jaki - niby febra - prześladuje nas od pewnego czasu.

Niezwykłość "Pułapki" polega też na tym, że obie jej polskie insceni­zacje (światowa prapremiera w re­żyserii Krystyny Skuszanki odbyła się w Norwegii) stały się znaczący­mi wydarzeniami artystycznymi, choć każde z nich jest całkowicie inne, choć ich stylistyki biorą się z dwu absolutnie różnych filozofii te­atru. Zarówno jednak wrocławska prapremiera w reżyserii Kazimierza Brauna, jak i późniejsza o tydzień, bardziej elitarna, warszawska insce­nizacja Jerzego Grzegorzewskiego godne są znakomitego tekstu.

Chociaż bohater "Pułapki" nazy­wa się Franz, a wiele wątków zga­dza się z biografią Kafki, nie ulega wątpliwości, że to postać skrojona na miarę szczególnego współczesne­go Everymana, dalszy ciąg Bohate­ra z "Kartoteki". Franz, uwięziony za sprawą swej obsesji w pułapce, okazuje się jednak prorokiem, nie obsesjonatem. Pułapką jest dla nie­go własne ciało, stanowiące kompo­zycję nieznanych zagrożeń, mroczne siedlisko chorób, lepką obietnicę bezsilności. Pułapką jest społeczeń­stwo, które rusztowaniem zakazów, nawyków, stereotypów, zakłamań, uśrednień, norm i stadnego instyn­ktu obudowuje jego słabe i równie nienawistne ciało. Pułapką jest wre­szcie cały świat, żyjący strachem i ze strachu, zażywający coraz rozpacz­liwiej i coraz bardziej wbrew sobie narkotyku samozagłady.

Te trzy pułapki zamykają kruche "Ja", pozwalając na chwilę szamota­niny, ale zabierając możliwość zreali­zowania marzenia o wolności. Nie ma jej i nawet nie można jej warunkowo obiecać. Człowiek rodzi się bowiem i umiera w pułapce, ubezwłasnowol­niony i tylko nie zawsze tego świa­domy. Franz wie to od początku. A czego nie wie - przeczuwa. Różewicz pomaga mu, wyprzedzając historię, opowiadając o zdarzeniach, które nastąpią wiele lat po śmierci Kafki. Dlatego Franz jest nie tyle wizją wielkiego pisarza, co ekstra­ktem jego twórczości, tworem złożo­nym z przeczuć i obsesji, a nie z za­pisów w księgach parafialnych, ma­gistrackich, szpitalnych...

Franz mówi do siostry: "to ja te­stem pułapką, moje ciało jest pu­łapką, w którą wpadłem po urodze­niu", ale znaczy to znacznie więcej, niż konstatacja choroby. W tym zda­niu jest świadomość bezsilności w zmaganiu z naturą; bezsilności tyl­ko chwilami zagłuszanej trwożliwą nadzieją i butnymi okrzykami wynalazców kolejnego panaceum na tajemnicę natury, która - jeśli chce - w mgnieniu oka udowadnia swoją siłę. Tę witalną i tę destrukcyjną. Dlatego też jest ona jedną z nielicznych sił, wobec których człowiek współczesny okazuje pokorę. Lub bunt, który jest prze­cież tylko negatywem pokory, z tych samych źródeł się wywodzi i taki sam osiąga skutek.

Pułapka społeczna więzi jeszcze straszliwiej. Uległość wobec głosu większości, wobec opinii, wobec norm uważana jest za dowód psy­chicznej równowagi. Stadny in­stynkt podążania za wodzem lub - równie stadny - tego wodza degra­dujący jednakowo niszczy indywi­dualność; jednakowo unieważnia "Ja". Jeśli nie ma "Ja", nie ma ta­kże odpowiedzialności, bo odpowie­dzialność zbiorowa jest przecież po­jęciem abstrakcyjnym, czyli jej nie ma! Franz boi się szafy. Boi się, że szafa stanie się w jego domu waż­niejsza od niego. Zresztą, nie wie dokładnie, dlaczego się boi, ale czu­je w niej wroga.

"Czemu tak walczysz z szafą? - pyta Franza jego narzeczona, Felice. - Czy ten mebel uczynił ci kiedyś krzywdę... Ja, oczywiście, mogę z tej szafy zrezygnować, chociaż nie wyobrażam sobie domu bez szaf... nie jesteśmy koczownikami.."

"Będziesz żyła ze mną, nie z sza­fą" - odpowiada poważnie Franz. Szafa to stabilizacja; stabilizacja to unormowanie życia; norma to ste­reotyp, to zależność; zależność to śmierć "Ja". Franz wie, że szafa to tylko pierwszy koralik ze sznura granatów, które rozsadzą jego nieza­leżność. Będzie potem musiał zga­dzać się, potakiwać, przestrzegać, wiedzieć, bić brawo. Chce jednak być sobą, nawet jeśli społeczeństwo będzie się z niego śmiać, wytykać palcem, wreszcie zwalczać, bo od­mienność wzbudza wszak agresję stada.

Pułapka świata jest pułapką osta­teczną. Zbliżająca się zagłada Żydów, która stanowi zwieńczenie sztu­ki Różewicza, to oczywiście tylko sy­gnał. Tak jak cały dramat nie mó­wi w gruncie rzeczy o Kafce, lecz o człowieku współczesnym, przestraszonym i coraz wyraźniej uświadamiającym sobie dramatyzm swego położenia, tak finałowa zagłada Żydów dotyczy wszystkich, jest wizją Wstępnej Apokalipsy, rozpoznaniem Scenariusza Zagłady - zwiadem Pier­wszego Jeźdźca, który wkrótce mo­że powrócić jako jeden z Czterech, w dniu, który przyjdzie nazwać ostatnim.

Pułapka historii jest dokuczliwa także dlatego, że w żaden sposób nie można na nią wpłynąć. Wobec niej Franz zresztą pasuje, nie chce jej przyjąć do wiadomości, zajęty dwie­ma pierwszymi. Ale życie toczy się także bez jego zgody i trzeci wymiar pułapki dopełnia się wbrew woli Franza. Ostatni ruch wykonuje już sam Różewicz, pisząc w didaska­liach: "Czarna ściana powoli zamy­ka się, jeszcze widać dłonie, palce. Oprawcy odchodzą. Ściana jest zam­knięta. Ściana śmierci. Pod ścianą stoi Animula. Wychudły, nagi chłopczyna w staroświeckich kąpielów­kach po kolana. Stoi i patrzy onie­miały na ludzi. Wychodzi razem z ostatnim widzem."

"Pułapka" jest bez wątpienia sum­mą dotychczasowej twórczości dra­maturgicznej Tadeusza Różewicza, łącząc wątek poszukiwania tożsamo­ści człowieka obrachowującego się ze swym doświadczeniem ("Kartote­ka"), ze wspomnieniem antymieszczańskiej prowokacji ("Białe mał­żeństwo") i smutkiem humanisty, przerażonego Nadciągającym ("Sta­ra kobieta wysiaduje"). Dopiero jed­nak w "Pułapce" wszystkie te wąt­ki osiągnęły wymiar uniwersalnej syntezy.

Kazimierz Braun postanowił na­dać przedstawieniu formę najwierniejszą tekstowi i didaskaliom. Zbu­dował na scenie fragment ulicy z czynszową kamienicą i dużą bramą, której wrota (gdy zamknięte) staną się w pewnym momencie ową cyto­waną ścianą śmierci. Wszystko tu jest po kolei. A więc najpierw ro­dzinny posiłek z apodyktycznym Oj­cem (Zdzisław Kuźniar) i łagodną Matką (Marlena Milwiw), potem sce­ny narzeczeńskie z piękną Felice (notabene Teresa Sawicka w tej roli jest dużo piękniejsza i ma dużo cie­kawszą osobowość, niż postać w sztuce Różewicza), wreszcie nieudane zaloty do szewcówny Jany za pośrednictwem wiernego przyjaciela Maksa (Zbigniew Górski) i niezwykła postać, - Greta (Halina Rasiakówna kolejny już raz zaskakuje swą umiejętnością połączenia dystansu z autentycznym tragizmem). A wśród tych wszystkich postaci i sytuacji Franz - Bogusław Kierc, delikatny, neurotyczny, ale zarazem szlachetnie powściągliwy, bardziej właśnie Everyman, niż Kafka.

Z wrocławskiego przedstawienia wychodzi się pod dużym wrażeniem, mając w głowie klarowny obraz sztuki, akcji, wzajemnych związków między postaciami. Wszystko jest jasne, wydobyte na wierzch. Wzruszające i piękne. Obrazy poszczególnych scen zostają w pamięci w postaci wyraźnych znaków, kwestie głównych bohaterów krążą wśród myśli nagle poruszonych i spoconych. Świadomość przytrzaśniętej myszy pozostaje nękającym wspomnieniem wrocławskiego spektaklu.

O ile jednak Braun narysował z całą dosadnością topografię pułapki i opisał drobiazgowo ową uwięzioną mysz, która siedzi w każdym z nas, o tyle Grzegorzewski pokazał w warszawskim Studio zaledwie jej drżący ogon. Ale może właśnie dla­tego ten spektakl (choć daleko mniej czytelny, zrealizowany z całą pew­nością dla widza elitarnego, przygo­towanego estetycznie do odbioru sztuki nastroju raczej niż słowa) znakomicie wyraża wszystko to, co w sztuce Różewicza jest poezją; wszystko to, co nie zostało napisane, na co nie znaleziono słów, ale co na pewno jest i co się czuje.

Inscenizacji Grzegorzewskiego nie powinien oglądać widz, który nie czytał sztuki, gdyż jej po prostu nie zrozumie a trud składania okru­chów w całość umożliwiającą połapanie się w tym, "o czym to jest" zabierze czas i wrażliwość potrzebne do smakowania obrazów i przeżywa­nia, czy też odczuwania atmosfery, która w niewyrażony sposób oddaje dojmująco uczucie uwięzienia, zasz­czucia, pułapki. Bardziej jednak egzystencjalnej, niż konkretnej; bar­dziej pułapki w ogóle niż "Pułapki" Różewicza. To widowisko jest w za­sadzie osobistą wariacją Grzego­rzewskiego na temat sztuki, ale je­go estetyczne piękno i właśnie owa poezja, której nie było we Wrocła­wiu, sprawiają, że przeżywa się je mocno. Bardziej nawet może po, niż w trakcie spektaklu.

Giną twarze aktorów, mniej ważnych w tej inscenizacji niż nastrój, światło, scenografia (Ojciec - Ma­rek Walczewski, Matka - Irena Jun, Felice - Elżbieta Kijowska, Maks - Krzysztof Bauman). Pozostaje w pamięci brutalność Wyrostka (Wojciech Magnuski) poniżającego w zakładzie fryzjerskim żydowskiego uczonego (Antoni Pszoniak), nieoczekiwany naturalizm sceny z Gretą (dobra ro­la Anny Chodakowskiej) i portret osaczonego Franza. Olgierd Łukasze­wicz zagrał go bardziej ekspresyj­nie i malarsko, niż można było przy­puszczać, sądząc po jego ostatnich rolach. Stworzył bohatera mimo wszystko próbującego swych sił, mo­cującego się z własną niemocą.

Spektakl Brauna przedstawia no­wą sztukę Tadeusza Różewicza - "Pułapka", inscenizacja Grzegorzew­skiego - drżenie ręki pisarza pod­czas jej pisania. W obu przypadkach "Pułapka" okazała się najwybitniej­szym osiągnięciem dramaturgii pol­skiej ostatnich kilku lat.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji