Artykuły

"Śmierć Komandora"

Przyznam się od razu, że pierwszej sztuki Tomasza Łubieńskiego nie rozumiałem ani gdy wystawił ją Kalambur (1969), ani w Krakowie, gdy za dyrekcji Zygmunta Hübnera prezentował "Śmierć Komandora" Stary Teatr. I chyba do dziś nie rozumiem tego dzieła do końca, w czym oczywiście moja, nie autora i realizatorów wina.

Bawiąc jednak ostatnio we Wrocławiu postanowiłem skonfrontować własne wrażenia z tym, co proponuje tu Teatr Polski. Trochę ucieszyłem się, że reżyser przedstawienia Eugeniusz Korin też chyba nie zaakceptował bez zastrzeżeń tekstu autora, gdyż na afiszu teatralnym przy jego nazwisku widnieje nie tylko inscenizacja i reżyseria, ale także "współpraca dramaturgiczna". W miarę jednak rozwijania się dwuczęściowego przedstawienia zacząłem się zastanawiać, czy rzeczywiście ta współpraca dramaturgiczna - polegająca może głównie na dopisaniu niemej roli reżysera, kręcącego dokrętki do kroniki filmowej w małym włoskim miasteczku - jest całkiem uprawniona i konieczna. Z wątpliwościami tymi pozostaję do tej chwili, choć muszę przyznać, że sceniczna ewolucja tej postaci bardzo mi się spodobała. Jednak, by w ogóle zająć jakieś stanowisko wobec przedstawienia, należy je opisać, gdyż inaczej cały wywód może sie okazać niezrozumiały.

Oto fabuła: rok 1938, małe miasteczko włoskie, rządy Mussoliniego, udokumentowane fragmentami jego wystąpień zarejestrowanych na taśmie filmowej. Miasteczko posiada własne czarne koszule (Nico, "prosty właściciel prywatnego pensjonatu"), koszule brązowe i własną faszystowską organizację młodzieżową, na której czele stoi Masetto. Są też: "aktywistka bez reszty oddana sprawie", "parokrotnie odznaczona bohaterka przyrostu naturalnego", "bohaterski mąż bohaterki", bliźniaki "jak dwie krople wody", "weteran walki i pracy", jest "trzech panów o smutnych twarzach", "niezindentyfikowany osobnik w wózku na kółkach", któremu pomagają "trzej panowie o smutnych twarzach", to on, wcale nie kaleka, zlikwiduje na końcu Dona. Jest też "milczący robotnik obojętny na wszystko".

W tak utworzonym miasteczku, które dla potrzeb kroniki filmowej, demonstruje radość i wygłasza ustami bohaterki przyrostu naturalnego odpowiednie eksklamacje prorządowe które organizuje spędy dzieci na uroczystości ku czci Duce, urządza festyny ludowe, itp... W takim to właśnie miasteczku pojawiają się - Don i Leppo. Don jest w tej "dwójce" starszym rangą, Leppo jest jego oddanym sługą, nie tak jednak oddanym aby nie wyczekiwać kiedy z "góry" przyjdzie odpowiedni telefon... Mają oni dwa zadania: zlikwidować Komandora, tak aby jego śmierć można było przypisać komukolwiek z miasteczka, w zależności od tego jak "góra" zadecyduje, ale także przypatrzeć się całej też zamkniętej społeczności, czy przypadkiem nie byłoby najmądrzej dokonać pacyfikacji całego miasteczka. Komandor musi być "zlikwidowany", gdyż - jako bohater narodowy - nie powinien pozostać przy życiu, a nie można mu wytoczyć nawet sfingowanego procesu. Don jest też zawodowym donżuanem - kobiety są nie tyle jego namiętnością, co jego narzędziami. Reszta w sztuce i w przedstawieniu - to opera.

O ile dobrze pamiętam sztukę z "Dialogu", Don był w niej jednak bardziej kobieciarzem z usposobienia. Tu, w realizacji Korina, jest tylko mordercą i tchórzem, który w sytuacji, gdy miejscowi panowie ze smutnymi twarzami chcą się go pozbyć, by przestał uwodzić dziewezynę miejscowego działacza młodzieżowego, wyciąga i pokazuje legitymację służb specjalnych: małą, ciemnoczerwoną ze zdjęciem. Ale wiadomo też, że ta demaskaeja jest już końcem Dona. Teraz pozostaje tylko problem jak się go pozbyć z miasteczka i świata. Następuje propozycja odwiedzenia miejscowego cmentarza, gdzie już ustawiono posąg zmarłego Komandora. Dotknięcie ręki powoduje wybuch. To właśnie rzekomy kaleka na wózku jest jeszcze bardziej "służbą specjalną" niż Don i Leppo. To on zbiera pełną dokumentację o miasteczku, o działaniu jego mieszkańców, jego "działaczy" i "smutnych", a także działaniu osób do specjalnych zadań, jacy muszą chwilowo w miasteczku przebywać. Chwilami wydaje się nam, że nad pseudokaleką, lub obok niego może być też inna siła: Nico - "prosty właściciel prywatnego pensjonatu", ale trudno już widzowi, a co dopiero mieszkańcom miasteczka, połapać się w strukturze policyjnej władzy i specjalnych zależności.

Przedstawienie ma kilku bohaterów poza autorem i reżyserem. Scenografię zaplanowali Wojciech Jankowiak i Michał Jędrzejewski Wykorzystując ogrom sceny Teatru Polskiego stworzyli rodzaj mansjonów, pozwalających na szybką zmianę miejsca akcji przy zupełnym braku zmian scenograficznych. Ta maszyna do grania przypomina chwilami niektóre z pysznych scenografii futurystycznych, jakie powstawały w ZSRR po Rewolucji, a których ciekawą wystawę oglądałem w Ottawie. Czyżby to wpływ studiów Korina w Leningradzie? Kostiumy - jak zawsze doskonałe - gdy projektuje je Zofia de Ines-Lewczuk; muzykę - chwilami naprawdę pysznie zabawna - napisał Zbigniew Karnecki, zaś w ruch rzecz puściła choreograf - Zofia Rudnicka. Dona gra przeraźliwie nieprzyjemnie Aleksander Wysocki, Leppem jest Janusz Andrzejewski, który idealnie zachowuje maskę tępego wykonawcy najbardziej absurdalnych zaleceń "góry". Partnerkami Dona są Grażyna Krukówna, Halina Śmiela-Jacobson i Marta Klubowicz. Idealnym aktywistą młodzieżowym, skorumpowanym niemal od pieluszek jest Grzegorz Górny, miejscowym syndykiem - Zdzisław Sośnierz, a prostym właścicielem prywatnego pensjonatu znakomity jak zawsze Igor Przegrodzki.

We Wrocławiu mówi się o tym przedstawieniu z przekąsem, że to jednak "nie to". Nie bardzo wiem, jak prezentowane treści mogłyby zaistnieć w aktualnym teatrze w sposób bardziej oczywisty. Podobno poród przedstawienia trwał aż 9 miesięey. Jak na poród rzeczy udanej, może nie jest to zbyt długo? Czasem po tym okresie rodzą się także i potworki. Jak w tym przedstawieniu Łubieńskiego-Korina.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji