Artykuły

Bardzo rzadko jestem amantem

MICHAŁ PIELA jest aktorem od lat, ale popularność przyniosła mu dopiero rola dobrodusznego policjanta w serialu "Ojciec Mateusz". Czuje sympatię telewidzów, a jednak nie zachowuje się jak gwiazda. Nie gości też na łamach plotkarskiej prasy.

Duży facet, którego uwielbiają kobiety. I to jak! Otwarty, sympatyczny, uśmiechnięty. Zdradza nam swoje słabostki kulinarne, wyjawia wady, a także opowiada o pewnym uczuciu od pierwszego wejrzenia... Jest aktorem od lat, ale popularność przyniosła mu dopiero rola dobrodusznego policjanta w serialu "Ojciec Mateusz". Czuje sympatię telewidzów, a jednak nie zachowuje się jak gwiazda. Nie gości też na łamach plotkarskiej prasy. Przed naszym spotkaniem uprzedził, że nie będzie opowiadał o żonie Marii. - Im mniej mówi się mediom o życiu prywatnym, tym lepiej - uważa. Podkreśla też, że nie jest człowiekiem kontrowersyjnym. Ceni spokój i unika niebezpiecznych przygód. - Nie skaczę na bungee ani ze spadochronem, nie jestem też alpinistą - śmieje się, dodając, że tego rodzaju "ekstrema" przeżył jako kilkuletni chłopiec. - Groźnie oparzyłem się wtedy grzybową, sam wszedłem na gzyms na 9. piętrze, rozwaliłem sobie rękę i zostałem pogryziony przez psa.

Paweł Piotrowicz: Grany przez pana aspirant Nocul z "Ojca Mateusza" to facet ciepły, wrażliwy i opiekuńczy. Podobny do pana?

MICHAŁ PIELA: Trochę tak, choć na pewno jestem od niego bystrzejszy. To fajna postać, zbudowana na konflikcie między plebanią, a komendą. Odrobinę ciepłe kluchy, ale przecież tak się najczęściej postrzega grubasów.

Kobiety często się za panem oglądają na ulicy?

- Mogę przywołać takie powiedzenie: "Czym się różni aktor charakterystyczny od amanta? Tym, że na amanta dziewczyny czekają przed teatrem, a na aktora w domu". Trochę trudno mi mówić, że się oglądają, skoro mam żonę. A nawet jeśli czasem zwracają na mnie uwagę, to przecież jej nie zdradzam.

Ponoć w liceum miał pan spore "branie" u płci pięknej.

- Podobałem się paniom koło pięćdziesiątki, które ku memu zakłopotaniu nagminnie mnie podrywały. Po jedną z takich dam, która tylko ze mną rozmawiała, przyszedł rozwścieczony mąż. Inna tak się na mnie rzuciła na urodzinach koleżanki, że aż mi rozerwała koszulę. Byłem trochę zszokowany. Widocznie kobiety czuły we mnie jakieś ciepło.

Już w tamtych czasach chciał pan zostać aktorem?

- Tak. Udało mi się dostać na studia za pierwszym podejściem.

Nietypowy wygląd panu pomógł?

- Na pewno. Ludzie są zazwyczaj podobni do siebie, tymczasem ja reprezentowałem dość rzadki typ wysokiego z nadwagą. Komisji się to spodobało. Podejrzewam, że talent był sprawą drugorzędną. A warsztatu mnie potem jakoś nauczyli.

Ma pan 197 cm wzrostu, do szczupłych też pan nie należy. Miał pan kompleksy?

- Nigdy. Zresztą w podstawówce miałem sporo wyższą od siebie koleżankę Olę, którą przegoniłem dopiero w 7. klasie. Zawsze byłem duży, zdążyłem się przyzwyczaić.

Gotuje pan?

- Owszem, choć trochę mnie w tym względzie zdominowała żona. Moją specjalnością jest schab ze śliwką i polędwiczki w różnych sosach. Dobrze wychodzi mi też boeuf strogonow i krupnik. A jeśli chodzi o słabostki kulinarne, to uwielbiam golonki, schaby i w ogóle tłuste mięsa... Niestety, nie za bardzo mogę je jeść. Może i wysoki grubas fajnie wygląda na ekranie, ale zdrowie ma się tylko jedno.

Założę się, że dzięki popularności nie płaci pan mandatów.

- Jeżdżę zgodnie z przepisami, więc policjanci nie mają się do czego przyczepić. Tylko ostatnio odniosłem z niej pewną korzyść, gdy przemieszczałem się po mieście bez zderzaka, który mi odpadł. Funkcjonariusze mnie zatrzymali, ale gdy zobaczyli, że to ja, poprosili jedynie, bym naprawił usterkę. Oczywiście to zrobiłem.

Występuje pan dużo w teatrze. Spóźnił się pan kiedyś na spektakl?

- Raz, gdy zupełnie o nim zapomniałem. A przypomniała mi inspicjentka, dzwoniąc z pytaniem, gdzie jestem, bo za 20 minut wychodzę na scenę. Ale na szczęście, dopiero w drugim akcie, więc trochę przedłużyła przerwę i upiekło mi się. Jednak nerwy były.

Nie zapomniał pan tekstu?

- Nie zdarzyło mi się to nigdy. Za to często zaliczam na planie pomyłki językowe. Moją zmorą są petys... no widzi pan, znowu (śmiech). Pestycydy.

A jakieś prawdziwe wady?

- Może rozrzutność. Wydaję czasem pieniądze na tzw. pierdoły. Bardzo lubię nowinki techniczne. Gdy na przykład wychodzi na rynek nowy iPad, nie ma znaczenia, że już jeden mam, tyle że starszej generacji. Interesuje mnie tylko ten nowy.

Co pana jeszcze relaksuje oprócz nowinek?

- Spacery z psem, Chojrakiem. Dostałem go od Krystyny Jandy, która znalazła go pod swoim teatrem. Był tak wystraszony, że gdy wszedłem do jej gabinetu, schował się za mną, szukając pomocy. To cudna psina, więc moja miłość wybuchła od pierwszego wejrzenia (śmiech).

Dużo pracuje pan na planie "Ojca Mateusza". A jakie premiery teatralne pana czekają?

- W lutym zagram Wacława w "Zemście" wystawianej w Och-Teatrze w reżyserii Krystyny Jandy. Cieszę się, bo rzadko jestem na scenie amantem, a tu będę miał okazję.

Role, które dały mu popularność i naszą sympatię:

Najczęściej grywa postacie komediowe. Takie dostaje propozycje. - Może to kwestia wyobraźni reżyserów albo producentów - zastanawia się. - Ale lubię grać i nie ma dla mnie różnicy, czy w komedii, czy w dramacie.

Aspirant Nocul w Ojcu Mateuszu

Chyba żaden ekranowy policjant nie był aż tak dobroduszny jak on! Ale łagodny charakter zupełnie nie przeszkadza mu w rozwiązywaniu nawet najtrudniejszych zagadek kryminalnych!

Esbek w Sztosie2

Druga część "Sztosu" nie miała tak dobrej prasy jak kultowa dziś -pierwsza. Zarzucano jej m.in. słaby scenariusz. Niemniej postać esbeka Mariana Lachonia nawet krytycy obrazu uznali za perełkę.

Jacek w Heli w Opałach

W tym sitcomie pojawiał się tylko gościnnie w roli nieśmiałego kolegi tytułowej bohaterki. Swoją grą rozśmieszał jednak widzów nie mniej, niż główni bohaterowie. Bardzo go wtedy polubiliśmy.

To ciekawe!

Najważniejsze zdarzenia w życiu i karierze naszego gościa.

O aktorstwie zaczął myśleć w liceum. Zawsze lubił szkolne akademie i przedstawienia. Urodził się 21 grudnia 1978 r. w Katowicach. W 2000 r. zadebiutował w serialu "Plebania". Dwa lata później pojawił się na dużym ekranie, w filmie "Na jelenie". W 2003 r. ukończył warszawską PWST. W 2006 r. ożenił się z Marią, z zawodu literaturoznawcą. W 2007 r. został aktorem Teatru Współczesnego w Warszawie (do 2011 r.). Od 2008 r. występuje w serialu "Ojciec Mateusz".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji