Artykuły

Potęga roztańczonego buntu

"Czy naprawdę myślicie, że na Broadwayu będzie ktokolwiek tolerował męski akt widziany od przodu? i co w ogóle chcecie powiedzieć?" - takie reakcje części prasy po pierwszym pokazie "Hair" prorokowały klapę. Spektakl wciąż jednak żyje, ba, zrewolucjonizował nawet musical i zyskał miano kultowego.

W 1968 r. atrybutem była jego aktualność. Potęgą jest również w 2001 roku, mimo że młode pokolenie nie pamięta już konfliktu w Wietnamie, w poszerzanie świadomości przez narkotyki nie wierzy, zaś wolną miłość dławi perspektywa AIDS.

Od dziś do 11 lutego w Teatrze Muzycznym Roma będziemy mogli obejrzeć słynny musical "Hair". To przeniesienie znakomitego spektaklu z Teatru Muzycznego w Gdyni w reżyserii Wojciecha Kościelniaka.

Narodziny gwiazdy

Ludowo-rockowe widowisko "Hair" stworzyli: duet młodych bezrobotnych aktorów James Radio i Gerome Ragni (tekst i piosenki), kompozytor Galt McDermont oraz reżyser 0'Horgan, który pozwolił zespołowi pracować na wszystkich poziomach świadomości osiągalnych w danym momencie, czyli "aktor, jako aktor" i "aktor w swojej roli" - wyzbywający się osobowości scenicznej. Reżyser spektaklu w programie sztuki wyznał, że ma nadzieję, iż stworzy kompletnie nowy rozdział teatru: "Twórczość, która zdoła zainteresować studiującą w college'ach młodzież. Jeżeli nam się to nie uda, pozostawimy teatry w upadku i będziemy mogli przerobić je na parkingi dla samochodów [...] Musicale wyglądają dziś następująco: trochę muzyki, śpiewu, tańca, świateł, ale bez treści, życia. Dystansujący się od czasu, miejsca ich bohaterowie i ich problemy nie mają z nami nic wspólnego. Żeby było jasne - "Hair" takie nie jest. Kulminacja prac nad przedstawieniem nastąpiła 29 października 1967 r. na scenie off-broadwayowskiego Public Theatre w nowojorskiej dzielnicy East Village. Narodził się "love rock musical", zaś widz od tej chwili nie może już tak po prostu zapomnieć o odnoszącym się do problemów każdego z nas spektaklu. Richard Atcheson, krytyk teatralny, napisał, że "sztuka wyszła dosłownie na widownię" - bosi aktorzy grali wśród widzów. Przedstawienie okazało się strzałem w dziesiątkę. W pół roku po premierze musical "Hair" bił rekordy kasowe na głównych scenach Broadwayu, gdzie nieprzerwanie wystawiany był przez ponad cztery lata, czyli 1742 razy. Spektakl ma więc dziś trzydzieści dwa lata.

- "Hair" nie jest żadnym długowiecznym wyjątkiem w dziejach teatru - mówi Janusz Stokłosa. - Upłynęło już kilkadziesiąt lat od premiery "Skrzypka na dachu" czy "My fair lady" - tytuły te tworzą pewien kanon, zaś "Hair" stanowi klasykę młodego musicalu. W pewnym sensie musical jest kontynuacją operetki, która nigdy nie dotykała tematów trudnych, kontrowersyjnych i drapieżnych. Widowisko to było jednym z pierwszych prób wzięcia na tapetę spraw bieżących. Autorzy wprowadzili do teatru, traktowanego wówczas jako skostniały, takie elementy jak muzyka rockowa, radykalne, ekspresyjnie wykonywane teksty. Bez tego spektakl byłby sztuczny, niewiarygodny i do dziś nikt nie zwróciłby na niego uwagi. "Hair" poszerzył przedział wiekowy odbiorcy - musical przeznaczony był wcześniej dla klasy średniej i średniego pokolenia. Podjął temat ważny dla młodych, krnąbrnych, niepokornych, manifestujących swój sprzeciw. Dział się tu i teraz - kontekst wojny w Wietnamie, bezsensownej śmierci, niezrozumiałych i kontestowanych przez młodych obowiązków wobec ojczyzny. Od tej pory spektakle wzorujące się na "Włosach" zaczęły podnosić tematy żywe, sytuujące się poza szeroko pojętą rozrywką. Jeżeli już mierzyć i ważyć walory i zasługi "Hair" to, na plan pierwszy wysuwa się otworzenie na oścież drzwi młodzieżowym subkulturom.

Wizja Formana

W 11 lat po Brodwayowskiej premierze Milos Forman stworzył filmową wersję "Hair". Rozbudował skromną fabułę i dopisał zakończenie. Muzyka do filmu została przeinstrumentowana - jeżeli posłuchać oryginalnego wydania teatralnego i muzyki filmowej to są to dwa różne sposoby grania. Dzieło to jest współcześnie bardziej znane od oryginału i dostępne w prawie każdej wypożyczalni wideo.

- Po obejrzeniu filmu "Hair" moje refleksje były takie, że nie ma się co zastanawiać tylko trzeba pisać takie rzeczy - wyznaje Janusz Stokłosa. - Film jest genialny i cała ta musicalowość została w sposób idealny podporządkowana sprawie. Wszystkie układy choreograficzne, sceny, które mogły niby rozdrabniać czy przenosić niby na inny bardziej estetyczny tor tę drapieżność tematu zostały tak ujęte, ułożone przez Formana, że podnosiły temperaturę dzieła. Ten taniec na stole czy cała ta psychodeliczna scena w kościele...

Aquarius: Era Wodnika

Moment w jakim pojawiła się sztuka w Stanach Zjednoczonych był wiadomy: wojna w Wietnamie, kolejny pobór, rozkwit ruchów kontestacyjnych i hipisowskich, napięcia międzynarodowe w których USA zawsze odgrywały pierwszoplanową rolę... Pojawienie się "Hair" w Europie (Anglia, Francja) doskonale wpisało się zaś w młodzieżową, lewacką rewoltę symbolizowaną przez Daniela Cohn-Bendita i czerwone sztandary z Che Guevarą. Wszystko to naiwnie ideowe, by nie powiedzieć wręcz głupie, ale także ta młodzieńcza naiwność jest jedną z sił niosących "Hair" w kolejne dziesięciolecia. Wszak właśnie w takiej publiczności (college, liceum) twórcy spektaklu widzieli szanse na lepsze jutro teatru...

W Polsce czasów komunizmu "Hair" był symbolem, manifestacją dążeń ku wolności, buntem przeciw wszystkim nakazowym systemom. W cień schodził istotny dla Zachodu wątek hipisowskiej komuny, a liczyła się przede wszystkim gra o własne przekonania, wyrażanie spontanicznych opinii, pełną swobodę.

- "Hair" był artystyczną egzemplifikacją PRL-owskich nastrojów - mówi Janusz Stokłosa. - Miałem wielkie problemy z nauczycielami, którym przeszkadzała długość moich włosów. Szkolną torbę obmalowałem znakami hipisowskimi. Nie miało to oczywiście żadnego praktycznego znaczenia, ale taki był styl i tak się wtedy o tym; wszystkim myślało. To był bardzo głęboki ruch, który wszyscy wyznawaliśmy. Hendrix, Joplin, Led Zeppelin - przecież wymienialiśmy ich jednym tchem. Myślę, że "Hair" było jednym z przykładów wyrażenia tego myślenia. To był ten świat, marzenie o Woodstock... Do tej muzyki w Polsce tęskniliśmy - próbowaliśmy ją gdzieś grać, w niej tworzyć. Możliwości naszego uczestnictwa w tym były jednak upośledzone - tylko przez radio, zdobywane płyty...

Wolność to priorytet

"Hair" stał się ponadpokoleniowym symbolem buntu:

- Jeżeli popatrzymy na mody nastolatków, jak się ubierają- takie same szmaty, takie same długie chustki, spodnie "dzwony", a wreszcie ten sam zapał i ta sama ponadczasowa naiwność - twierdzi Stokłosa. - Po raz kolejny moda zakręciła koto i wróciła do punktu wyjścia. Dziś są to już pochodne pacyfizmu, dzieci kwiatów i hipisowskich komun - tamta nomenklatura została w latach sześćdziesiątych. Natomiast klasyką jest już to widowisko, partytura czy egzemplarz spektaklu. Jest to kawał fantastycznej muzyki, która pomimo dojrzałego wieku nic a nic się nie zestarzała i wciąż porywa, będąc rewelacyjnym materiałem dla zespołu teatralnego. Jeśli manifestacja własnych poglądów jest buntem, to treść spektaklu "Hair" jest nim także. Nie jest to jednak bunt rewolucyjny, tylko po prostu głośna deklaracja tego, co każdemu wydaje się bliskie, jak i tego, co wrogie. Wrogie jest zabijanie i agresja, nawet jeżeli dotyczy tylko i wyłącznie ubioru bądź długości włosów. Wrogie jest zmuszanie kogokolwiek do wypełniania poleceń, podporządkowanie niezrozumiałym regułom i psychiczna presja. Bliskie jest natomiast poczucie wolności i niezależności - w wyznawanych poglądach, stroju i zachowaniach. "Pozwólcie aby słońce świeciło" - to jest krzyk o szacunek dla drugiego człowieka.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji