Artykuły

Nie-Boska godna jubileuszu

Dlaczego akurat Zygmunt Krasiński. Dlaczego właś­nie "Nie-Boska kome­dia"? Można by, tak oto streś­cić argumenty i tok myślenia, dyrektora teatru, a zarazem re­żysera spektaklu, Grzegorza Mrówczyńskiego. Po pierwsze, ze względu na poznańską publicz­ność, która od czasów chyba je­szcze Wilama Horzycy, wyraź­nie zdaje się preferować wielki klasyczny, polski i obcy reper­tuar i przez jego to pryzmat oceniać swój teatr. Po drugie, dla honoru domu. Bo jubileuszowy sezon 110-lecia Teatru Polskie­go obligował do tego, aby po­kazać coś extra, coś takiego co pozwoliłoby mu zaistnieć w skali kraju, a równocześnie nawią­zywałoby do tradycji, tej tak przecież zasłużonej nie tylko dla Poznania, sceny.

,,Nie-Boska komedia" istotnie spełnia oba te warunki. I jako wielki romantyczny teatr i dra­mat, i jako swojego rodzaju test sprawdzający aktualną kon­dycję oraz możliwości artystycz­ne teatru. Z jednej więc stro­ny mamy tutaj uniwersalny w swych treściach dramat roman­tycznego poety, z drugiej, dzie­ło na swój sposób przecież pio­nierskie w swym widzeniu his­torii i przyszłości. Zapowiada­jące definitywny upadek starego porządku oraz nieuchronność, zrywającej wszelkie więzy z tra­dycją rewolucji społecznej. Za­razem jednak jest to dzieło nie­zmiernie kontrowersyjne. Ale właśnie ów mariaż z gruntu ka­tastroficznej wizji świata z ultrakatolicką i konserwatywną wykładnią - choć to może pa­radoksalne - zapewnia mu ży­wotność i wciąż prowokuje do sporów i weryfikacji. Tylko zre­sztą dzieła wywołujące wciąż kontrowersje ideowe mogą być autentycznie żywe i interesują­ce dla wciąż inaczej przecież odbierającej przeszłość i w in­nych kategoriach antycypującej przyszłość widowni. A do takich dzieł należy bezsprzecznie właś­nie "Nie-Boska komedia". Dra­mat tak pełen sprzeczności, w którym mistyka splata się z pamfletem politycznym, tragedia rodzinna ze sprawą narodową, a siłą napędową wszystkiego jest poezja. Jeśliby ktoś wątpił dziś w żywotność i znaczenie tego dramatu, to można by w tym miejscu odwołać się i do "Pan­cernika Potiomkina" Tadeusza Micińskiego i do "Szewców" Witkacego, którzy korzeniami swoimi sięgają właśnie "Nie-Boskiej"...

Każdorazowo więc wystawie­nie "Nie-Boskiej" jest pewnego rodzaju aktem odwagi, budzą­cym szacunek. Tym bardziej, gdy podejmujący się ją wysta­wić świadom jest ciężaru trady­cji oraz ogromu wkalkulowane­go w to przedsięwzięcie ryzyka. Początek spektaklu zdaje się is­totnie potwierdzać te obawy.

Introdukcja jest teatralnie dość statyczna, a widz czuje się wyraźnie przytłoczony masą słów padających ze sceny. Włączony do przedstawienia fragment "Nie­dokończonego poematu" spraw­dza się tutaj jako zamysł adaptacyjno-interpretacyjny, ale tea­tralnie nieco nuży. Dopiero wą­tek dramatu rodzinnego Hrabie­go Henryka wprowadza wyraźne ożywienie na widowni. A to głównie dzięki sile osobowości i dojrzałemu aktorstwu kreujące­go rolę i postać hrabiego - Andrzeja Wilka. Egzystencjal­ny dramat człowieka, który bę­dąc przede wszystkim poetą, musi być jeszcze mężem, ojcem, przywódcą ideowym, a w końcu wodzem, jest w tym przedstawieniu zdecydowanie najbardziej interesujący. Trzeba jednak przyznać, że Grzegorz Mrówczyń­ski, którego dotąd nie mieliśmy okazji poznać jako inscenizatora świetnie radzi sobie z kompozy­cją scen zbiorowych. Mają one rozmach, dynamikę, sugestywność działania obrazu.

Przedstawienie ujawnia rów­nież, nieoczekiwane nawet moż­liwości i predyspozycje aktor­skie zespołu. Bardzo plastyczną, a poprzez swą charakteryzację sugestywną wizualnie postać stworzył w tym przedstawieniu, obok wspominanego już Andrze­ja Wilka, Mariusz Puchalski w roli Pankracego. Z reguły kło­potliwa, a nieraz wręcz tragiko­miczna postać Orcia, znalazła nader interesującego interpreta­tora w Wojciechu Siedleckim. Pomysł obsadzenia tej roli nie dzieckiem czy aktorką, lecz właś­nie młodym aktorem, wydał mi się tutaj szczególnie trafny. Wię­cej niż poprawnym Leonardem jest Wojciech Kalinowski.

Zaskoczyła mnie również swą odmiennością plastyka scenicz­na Zbigniewa Bednarowicza. Funkcjonalna, przestrzenna i ar­chitektoniczna, a tak inna od wszystkich dotychczasowych prac tego scenografa. W sumie więc przygotowana na jubileusz tea­tru premiera jest interesującym przedstawieniem. Miała to być próba "Nie-Boskiej" trudnych dla teatru czasów kryzysu, a jednak jest to autentyczne doko­nanie świadczące nie tylko o ambicjach tej sceny, ale i jej możliwościach.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji