Artykuły

Kurka Wodna po poznańsku

Aż trudno uwierzyć, że w ca­łej teatralnej historii poznań­skich scen po raz pierwszy wy­stawiono tam "Kurkę Wodną"' Stanisława Ignacego Witkiewi­cza. A i ta inscenizacja pewnie nie miałaby miejsca, gdyby nie specjalny powód jaki miał re­żyser przedstawienia, Janusz Nyczak. Ów powód to zachodnioniemiecki teatr "Akademie der Kunst", który przygotowu­jąc się do obchodów pięćdzie­siątej rocznicy śmierci Witka­cego (przypadającej we wrześ­niu br.), zaproponował Januszo­wi Nyczakowi realizację "Kur­ki Wodnej" na swojej scenie w Berlinie. Ale przed Berlinem re­żyser postanowił przymierzyć się do tego dramatu z polskim zespołem. I stąd poznańscy wi­dzowie mogą oglądać go dziś w Teatrze Polskim.

Napisana w 1921 roku "Kurka Wodna" (podtytuł brzmi: Trage­dia sferyczna w trzech aktach) niewiele miała u nas insceniza­cji. Wynika to chyba z pewnego stopnia trudności, jakie niesie realizacja sceniczna tego drama­tu, albowiem zawiera on kilka różnych konwencji gatunko­wych. Jest tak skonstruowany, że co innego sugeruje forma u­tworu, posiadająca charakter farsowo-komediowy z domieszką intrygi kryminalnej, co innego zaś niesie jego treść skupiająca się wokół spraw poważnych, głębokich, wręcz tragicznych, jak np. samotność człowieka i całkowita niemożność wzajem­nego porozumienia się.

Janusz Nyczak - jak już wcześniej, przed premierą wy­powiedział się na łaniach prasy - próbuje w swym przed­stawieniu pokazać historię upadku trzypokoleniowej rodzi­ny, dramat zerwanych więzi za­równo w sferze emocjonalnej, psychicznej, jak i kulturowej. Poprzez dramat Edgara - dekadenta pragnącego być artystą, nie mając wszakże po temu zdolności (w roli Edgara Wałpora występuje Wojciech Sied­lecki) - "Kurka Wodna" staje się także utworem o kryzysie sztuki i teatru oraz o nadcią­gającej rewolucji (dokonującej się również w samym człowie­ku), która zetrze na pył wszyst­ko: sztukę, artystów, łącznie z dekadentami.

Poznański spektakl jest nie­równy artystycznie. Część pierw­sza będąca jak gdyby prologiem do tego wszystkiego, co rozgrywa się później, jest utrzymana w innym rytmie scenicznym niż pozostałe części przedstawie­nia. Owo spowolnienie rytmu, z jednej strony, wprowadza nastrojowość do niektórych scen, z drugiej zaś rozbija tempo całoś­ci i powoduje pojawienie się nawet elementu znużenia. Ty­czy to głównie pierwszego ak­tu, mimo ładnego malarskiego wręcz wyeksponowania tu Kur­ki Wodnej - w tej roli Małgo­rzata Mielcarek.

Niestety, wiele ról nie zosta­ło dopracowanych do końca. W tym niedopracowaniu upatruję nikłego zróżnicowania postaci, które u Witkacego różnią się przecież nie tylko we wzajem­nych relacjach ze sobą, ale każ­da z nich stanowi całkowicie odmienne indywiduum, o różnej osobowości, mentalności, sposo­bie bycia i temperamencie. W poznańskim przedstawieniu nie­zbyt wyraziście rysują się owe zróżnicowania.

Całość przedstawienia rozgry­wa się w bardzo funkcjonalnej i kreatywnej zarazem scenogra­fii autorstwa Michała Kowar­skiego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji