Niedoszły profesor, nie praktykujący hydraulik
Odpytujemy dwóch najbardziej znanych aktorów w Białymstoku: Ryszarda Dolińskiego (Białostocki Teatr Lalek) i Krzysztofa Ławniczaka (Teatr Dramatyczny).
Obaj zajmują czołowe pozycje w trwającym właśnie plebiscycie na najpopularniejszego aktora sezonu (www. poranny. pl/aktor). Obu zadaliśmy te same pytania, odpowiedziokazały się bardzo różne...
Aktorem zostałem, bo...
Ryszard Doliński: - Musiałem. Byłem w teatrze pracownikiem technicznym i to mi się podobało. Ale chcieli mnie wziąć do wojska, więc zdałem do szkoły aktorskiej - studentów w kamasze nie brali.
Krzysztof Ławniczak: - To miały być proste pytania... Bo chciałem.
Gdy wychodzę na scenę, czuję...
R.D. - Strach. Zawsze. A potem... mam satysfakcję, że znów się udało.
K.Ł. - Stres. Odpowiedzialność za to, co za chwilę się stanie. A potem trzeba zdobywać publiczność, zapracować na jej uwagę, zasłużyć na akceptację.
Gdy mi rola nie idzie, to...
R.D. - Wściekam się strasznie. Na siebie. Jak wiem, że coś nie gra, to powtarzam sobie: trzeba to polubić, trzeba to polubić... Jak się nie lubi, to niczego się nie zagra. Zazwyczaj lubię to, co gram.
K.Ł. - Nie przerywam pracy. Nie mam wyboru - taki jest mój zawód. Niezależnie od mojego nastroju, stanu ducha i umysłu staram się jak najlepiej wypełnić powierzone mi zadanie.
Kiedy wykańcza mnie trema to...
R.D. - Mam tremę budującą. Boję się, ale to mnie motywuje - z kopyta ruszam do przodu, wykorzystuję energię strachu do budowy roli.
K.Ł. - Mam działkę. Biorę rodzinę, wspólnie pracujemy, odpoczywamy. A w sytuacjach nagłych? Nie wiem, nie mam prostej recepty. Staram się zapanować nad emocjami i pracować.
Alkohol jest wrogiem aktora, ponieważ...
R.D. - Pierwsze słyszę, nic mi o tym nie wiadomo.
K.Ł. - Alkohol chyba nikomu nie służy...
Moja największa zawodowa porażka zdarzyła się...
R.D. - A muszę to mówić? Nie, żebym się tak bardzo wstydził, ale nie mogę, bo dyrekcja wtedy reżyserowała... Sam rozumiesz. Było, minęło, mam nadzieję, że najgorsze mam już za sobą.
K.Ł. - Zaczynamy dzień od nadziei, że go dobrze przeżyjemy. A to, co się później dzieje, czasem daleko odbiega od naszych pragnień i ambicji... Na scenie nie godzę się na klapę - muszę zrobić wszystko, by ludzie, którzy zapłacili za bilety nie poczuli się oszukam.
Najlepiej wspominam chwile...
R.D. - Zdarzają się takie przedstawienia, że publiczność nie tylko ogląda, myśli, ale razem z nami przeżywa przedstawienie. To się czuje. To jest naprawdę miłe, ale zdarza się niezwykle rzadko.
K.Ł. - Byliśmy ostatnio na występach w Koszalinie. Przekonaliśmy się, ile prawdy jest w twierdzeniu, że nie można być prorokiem we własnym kraju. Publiczność świetnie nas rozumiała, poczuliśmy, że jesteśmy dobrym zespołem, mamy dobre przedstawienia - to naprawdę wspaniałe uczucie.
Nie znoszę w teatrze...
R.D. - Spokoju. Traktowania teatru jak zakładu pracy: przychodzę, odrabiam dniówkę, wychodzę.
K.Ł. - Braku empatii. Doszedłem do takich, może banalnych, ale własnych przemyśleń, że na scenie ważny jest talent, ale jeszcze ważniejsza empatia. Trzeba lubić ludzi, umieć współodczuwać z publicznością -przeskoczyć własne ambicje, traktować z oddaniem tych, którzy przychodzą do teatru.
Najważniejsza w aktorstwie jest...
R.D. - Uczciwość. Chodzi o to, żeby nie wypuszczać lipy: siebie nie okłamywać i nie mydlić oczu widzowi. Nie zawsze się udaje, ale jak jest szansa, to nieuczciwym byłoby odpuścić, przystopować.
K.Ł. - Może pokora? W życiu i w teatrze nie ma rzeczy prostych. Trzeba się starać zawsze o tym pamiętać - niezależnie od tego, czy dopiero się zaczyna, czy ma się za sobą dwadzieścia lat doświadczeń zawodzie.
Moim aktorskim idolem, wzorcem, ideałem jest...
R.D. - Jack Nicholson. Podziwiam go, bo jest do mnie podobny (śmiech)...
K.Ł. - Moi koledzy. Gdy widzę jak potrafią oczarować publiczność, zawładnąć nią na te kilkadziesiąt minut, to jestem dumny, że pracuję na co dzień z takimi ludźmi.
Moja wymarzona, życiowa rola to...
R.D. - Nie mam takiej roli w sensie postaci, którą chciałbym zagrać. Wymarzona rola to ta, gdy wszystko "zatrybi": ja, reżyser, koledzy i można zagrać coś dobrego.
K.Ł. - Zamierzam właśnie zrealizować jedno ze swoich marzeń. Stałem się właścicielem sztuki "Seks, prochy i rock&roll", znanej z małej sceny Teatru Dramatycznego w Białymstoku. Zamierzam reaktywować ten monodram w zmienionej wersji. Mam już pierwsze zaproszenie - na przegląd sztuk Erka Bogosiana do Łodzi. Może nastał taki czas, że aktorzy powinni tworzyć własne, małe przedstawienia?
Gdybym przeczytał w recenzji, że jestem beztalenciem, to...
R.D. - Przejąłbym się. Jeżeli nawet negatywnej oceny recenzenta nikt nie podziela, to jemu się nie podobało - jedna osoba patrzyła na mnie i nie potrafiłem jej do siebie i do roli przekonać. Z zasady nie czytam recenzji, ale jeżeli już, to zgadzam się z nimi. Nie podejrzewam, że recenzent pisze głupoty, tylko relacjonuje to, co widział, co czuł -pisze prawdę o tym, jak odebrał przedstawienie. I jeżeli pisze źle, to musiałem mu dać jakiś powód.
K.Ł. - Nieraz już czytałem. Coraz mniej mnie to denerwuje. Lubię ludzi, lubię siebie i - mam wrażenie - spora część widowni mnie lubi. To mi daje siłę, pewność i pozwala zachować dystans, spokój.
W chwilach załamania czuję, że nie powinienem być aktorem, że nic nie potrafię, że...
R.D. - Nie. Takich stanów nie mam. A jak mam, to napiję się wódki i wszystko przechodzi.
K.Ł - Myślę, że każdy aktor, który poważnie traktuje swój zawód, przeżywa chwile zwątpienia.
Gdybym nie został aktorem, to byłbym...
R.D. - Hydraulikiem.
K.Ł. - Może zostałbym pracownikiem naukowym, miał tytuł profesora?
Na wieść o tym, że jestem na czele rankingu poczułem...
R.D. - Oddech kolegów na plecach i wielkie szczęście. Nie będę się silił na fałszywą skromność. Jestem tym bardziej szczęśliwy, że my, w BTL-u, mamy trudniej od kolegów z Dramatycznego - spora część naszych widzów nie potrafi jeszcze pisać...
K.Ł. - Zrobiło mi się miło, po prostu miło. Myślałem, że będę trzeci, może czwarty. Nie chcę być głupio skromny - po prostu cieszę się i jest mi bardzo miło.
Rozmawiał Jerzy Szerszunowicz