Artykuły

Bracia ojcobójcy

Bracia Karamazow" w reż. Janusza Opryńskiego w Teatrze Provisorium w Lublinie. Przed emisją w TVP Kultura pisze Joanna Derkaczew w Gazecie Wyborczej.

"Bracia Karamazow" to widowisko niemal ostentacyjnie staroświeckie, ale mocne. Ci, którzy oddają się żądzom, i ci, którzy nie mogą ich zaakceptować, cierpią po równo.

Przedstawienie "Bracia Karamazow" Janusza Opryńskiego formalnie nie różni się od tysięcy tanich, offowych spektakli, które od lat wyciąga się z jednej walizki na festiwalach od Omska po Chicago. Sam Teatr Provisorium - na którego deskach w 2011 r. "Bracia..." debiutowali, a teraz możemy zobaczyć premierowo ich telewizyjną adaptację - od lat zbiera za podobne produkcje nagrody (m.in. w Stanach czy na Fringe Festival w Edynburgu). Z klatki ustawionej w centrum obrotowej sceny w pierwszych taktach akordeonowej przygrywki wysypuje się rupieciarnia. Stare krzesła, ikony, balie i kufry rozpraszają się promieniście między półprzezroczystymi zastawkami. Za zdezelowanymi sprzętami sypią się zdezelowani ludzie w habitach, prochowcach i rozchełstanych koszulach. Trudno uwierzyć, że w tej graciarni może się wydarzyć cokolwiek poza jałową szarpaniną.

Ale "Bracia..." to nie formalna sztuczka. Reżyser nie przyspiesza historii. Pozwala bohaterom błaznować, przyjmować pretensjonalne pozy, po czym nagle, jak stary, kapryśny Karamazow (Adam Woronowicz, na zdj. w środku), żąda powagi.

Bracia spokojnie rozstrzygają więc z ojcem przy koniaczku sprawy potępienia i nieśmiertelności. Karamazow zwodzi, podpuszcza. Intelektualista Iwan (Łukasz Lewandowski) zachwyca się jego głupotą. Wyrwany z monastyru Aloszka (Marek Żerański) rumieni się, zapiera o stół. Broni się przed ojcowską filozofią, choć ta jest zbyt bełkotliwa, by stać się bluźnierczą i groźną. Dopiero gdy dyszący zazdrością o Gruszeńkę (Karolina Porcari) Dymitr (Mariusz Pogonowski) wpada rozłupać ojcu łysą czaszkę, sytuacja staje się dramatyczna. "Gad zagryza gada" - mamroce obojętnie Iwan. A jednak w tej chwili ratuje ojca przed śmiercią, a brata - przed kryminałem. I właśnie w tej niekonsekwencji tkwi tragedia. Z niej rodzi się spektakl Janusza Opryńskiego.

"Bracia Karamazow" to widowisko niemal ostentacyjnie staroświeckie, ale mocne. Ci, którzy oddają się żądzom, i ci, którzy nie mogą ich zaakceptować, cierpią po równo. Historia ojcobójstwa u Opryńskiego zmienia się w historię "ojcorództwa". Prawdziwemu ojcu despocie trzeba pewnie skręcić kark, ale bez stworzenia sobie jakiegoś boskiego "ojca ideału" żyć po prostu nie sposób. Pragnienie "Boga" i dziecięce rozczarowanie jego okrucieństwem wypierają tu wszelkie inne namiętności. W połowie spektaklu staje się jasne, że to nie "ćwiczenia z Dostojewskiego", ale szalona walka o sprawy najważniejsze.

***

Wtorek 20:20 TVP Kultura

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji