Artykuły

Wchodzę w głowę mordercy

- Jeżeli nie znajdziemy się na miejscu człowieka takiego jak Piotr, nigdy nie zrozumiemy, dlaczego tak postąpił. Nie chcę go usprawiedliwić. Tak jak nigdy nie mogłabym powiedzieć, że usprawiedliwiam mord. Ja chcę to zrozumieć - reżyserka AGATA DUDA-GRACZ przed premierą we wrocławskim Teatrze Muzycznym Capitol.

Prawdziwy Piotr Riviere, sprawca głośnej zbrodni, która wstrząsnęła Normandią w 1835 roku, zabił swoją matkę, siostrę i brata. W spektaklu Agaty Dudy-Gracz wymordował całą wioskę, żeby jej mieszkańców wysłać do nowego, lepszego świata. Premiera przedstawienia Teatru Muzycznego "Capitol "już w piątek.

Tytuł spektaklu to prawdziwy rekord, jeśli chodzi o długość - "Ja, Piotr Riviere, skoromjuż zaszlachtował siekierom swoją matkę, swojego ojca, siostry swoje, brata swojego i wszystkich sąsiadów swoich...". Jest to autorski projekt Dudy-Gracz, która napisała do niego scenariusz, zaprojektowała kostiumy i scenografię oraz go wyreżyserowała. Muzykę skomponował Piotr Dziubek, teksty piosenek napisał Rafał Dziwisz, a na scenie Studia TVP we Wrocławiu zobaczymy m.in. Sambora Czarnotę (Piotr), Justynę Szafran (matka) i Cezarego Studniaka (ojciec).

Magda Piekarska: Jak to się stało, że liczba ofiar Piotra Riviere rozrosła się z trzech członków najbliższej rodziny do całej wioski?

Agata Duda-Gracz: Dokładnie do czterdziestu dwóch osób. Zachwyciły mnie zeznania świadków będące częścią akt procesowych, a także zeznania lekarzy, biegłych, żandarmów. Najbardziej fascynujące w nich było to, że wszyscy czuli się ofiarami tej zbrodni. Nawet staruszeczka sąsiadka, która mieszkała pięć domów dalej, słyszała krzyki zarzynanych ofiar. I mówiła o tym, jak bardzo ją to dotknęło, jak bardzo po tym bolało ją serce i jakim złym człowiekiem jest Riviere. Pomyślałam, że śmierć to śmierć i nie można powiedzieć, że mniejszą winą jest zabicie trzech osób niż czterdziestu dwóch. Chciałam, żeby faktycznie wszyscy znaleźli się w sytuacji jego ofiar, a potem doprowadziłam do tego, że kwestia winy przestała być tak oczywista Dla mnie ten spektakl jest historią o względności dobra i zła. Zetkniemy się z nią, poznając tok myślenia poszczególnych postaci. W pierwszej części spektaklu trafiamy do przestrzeni, która jest rodzajem sądu, czyśćca, sali prosektoryjnej, gdzie oglądamy historię Piotra z perspektywy świadków. W drugiej części poznajemy punkt widzenia samego mordercy. Zaczynamy go rozumieć, choć możemy się z nim nie zgadzać. I wtedy nasza ocena wydarzeń zupełnie się zmienia. Dlatego zrobiłam z tego studia telewizyjnego wielki sąd. Widz może zająć miejsce lekarzy sądowych, obywateli gminy, świadków zdarzenia, wiernych, świadków obrony, przysięgłych sędziów.

Niezależnie od miejsca poczuje, że im dalej brnie w tę historię, tym ferowanie wyroków staje się trudniejsze.

Pamiętnik, jaki pozostawił po sobie prawdziwy Piotr Riviere, ma w sobie niepokojąco uwodzicielską moc. Pod koniec lektury czytelnik dochodzi do wniosku, że jego autor faktycznie nie miał innego wyjścia i musiał zabić swoją matkę, o której dziś powiedzielibyśmy, że była toksyczna. Zrobił to ze szlachetnych pobudek - chciał uratować ojca, który prześladowany przez nią popadał w coraz głębszą depresję.

- Zgadzam się z tym. Kiedy czytałam ten pamiętnik, byłam całkowicie po jego stronie. Ale pomyślałam też, że byłoby tak samo, gdyby podobne wspomnienia mogły napisać wszystkie pozostałe osoby biorące udział w tej sprawie. Zarówno świadkowie, jak i jego ofiary. Każdy miałby coś na swoje usprawiedliwienie i argument, żeby obarczyć winą innych. To jest właśnie ciekawe, że te wersje wzajemnie się uzupełniają, tworząc całość. Ale mimo to nie dostaniemy obiektywnej prawdy na temat tego, co się wydarzyło. Bo ona nie istnieje. Jest tylko szeroko pojęty subiektywizm. Bo co by się stało, gdyby nie zachował się pamiętnik Riviere'a? Pozostałyby zeznania świadków. A z nich wynika jednoznacznie, że mieliśmy do czynienia z bydlakiem, który pastwił się nad matką, siostrą i bratem. Po lekturze jego wspomnień nasze spojrzenie się zmienia. I mam nadzieję, że w ten sam sposób będzie działało nasze przedstawienie.

Kim jest u pani Piotr Riviere? W relacjach sąsiadów widzimy chłopca, który obdziera żaby ze skóry i krzyżuje ptaki. Tutaj lituje się nad prosiakiem prowadzonym na rzeź i próbuje sprawić, żeby ta droga nie była dla niego torturą.

- Staram się opowiadać o nim w ten sposób, żeby nie zrobić z niego maniaka ani kogoś, kto lubuje się w śmierci i okrucieństwie czy też zgłębia za pomocą krzyżowania żab misterium Męki Pańskiej, jak część sąsiadów o nim mówiła. Tutaj żaby i ptaki krzyżuje jego brat Prosper - ukochany brat, którego motywy w pewnym momencie Piotr rozumie. Zaczyna dostrzegać, co stoi za tym bestialstwem. Dociera do niego, że ten próbuje te stworzenia wysłać do lepszego świata. Koniec końców robi to samo, tylko z całą wsią. Uwalnia tych ludzi od siebie samych. Historia Piotra Riviere pokazuje, jak rodzina staje się takim zapalnikiem przemocy, która prowadzi do tragedii.

Pani tę prawidłowość rozszerza - na całą wieś, w której wszyscy żyją blisko siebie i wszystko o sobie wiedzą. Albo tak im się tylko wydaje.

- Robię to, bo wydaje mi się, że kształtuj e nas wszystko, nie tylko najbliższa rodzina. Czasami większy wpływ wywierają na nas sąsiad, sąsiadka, pierwsza miłość, koledzy ze szkoły, nauczyciele czy ksiądz. Nie można pojąć kogoś,

zrozumieć jego motywów, jeżeli nie pokażemy społecznego tła, w jakim funkcjonuje. Jeśli jakakolwiek z postaci otaczających Riviere'a nie będzie miała swojej skazy, tragedii, śmieszności i wpływu na głównego bohatera, dlaczego miałby ją zabijać? Chyba że mamy do czynienia z maniakalnym mordercą, w przypadku Riviere'a tak nie jest.

Czy w tym szukaniu usprawiedliwienia dla mordercy jest jakiś sens? Czy mamy szansę dotknąć, zrozumieć ten moment, kiedy przyzwoity człowiek postanawia zabić?

- To jest niemożliwe. Jedyne, co możemy zrobić, to spróbować zrozumieć. Gustaw Herling-Grudziński pięknie to napisał, opowiadając o ludziach, którzy robili straszliwe rzeczy w obozach: że nie mamy prawa ich oceniać, jeśli nie przeżyliśmy tego, co oni. Jesteśmy kształtowani jak kamienie w rzece. Jeżeli nie znajdziemy się na miejscu człowieka takiego jak Piotr, nigdy nie zrozumiemy, dlaczego tak postąpił. Nie chcę go usprawiedliwić. Tak jak nigdy nie mogłabym powiedzieć, że usprawiedliwiam mord. Ja chcę to zrozumieć. Jest coś mądrego w słowach Chrystusa: nie sądźcie, byście nie byli sądzeni, Wydaje mi się, że tam jest mowa o powierzchowności sądów. Bo osądzam zawsze z mojej perspektywy z mojego punktu widzenia. I popełniam największą głupotę, bo taki osąd nie jest możliwy.

Na scenie wszystko rozgrywa się w bieli. Białe są meble, naczynia na stołach, trumny i ławki, na których siedzi publiczność. Biała jest klatka, w której zamknięto Riviere'a, białe stroje bohaterów i ich pokryte pudrem twarze. W tej opowieści o winie użyła pani koloru niewinności.

- Bo to jest opowieść, w której nie ma żywych ludzi. Są ich dusze, które opowiadają swoje historie. Jesteśmy w czyśćcu. Nie możemy być czerwoni, czarni, tęczowi. Wracamy do bieli. Jesteśmy jak czyste kartki.

Krew tej czystości nie zaplami?

- Troszeńkę. Ale będzie jej niewiele.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji