Kwadrans owacji
Czujemy się uszczęśliwieni i oszołomieni. Reakcja publiczności przeszła nasze najśmielsze oczekiwania - powiedział "Rz" Mariusz Treliński tuż po premierze "Don Giovanniego" Mozarta w operze w Los Angeles.
Spektakl, nad którym polski reżyser pracował ponad miesiąc z amerykańskimi wykonawcami, nagrodzony został owacją na stojąco i 15-minutową burzą oklasków Mariusz Treliński i scenograf Boris Kudlička, wywołani na scenę, wzruszeni rzucili się sobie w objęcia. Twórcy przedstawienia oblegani byli również podczas przyjęcia wydanego po premierze przez Placido Domingo, dyrektora artystycznego Los Angeles Opera i inicjatora wystawienia "Don Giovanniego" we współpracy z warszawską Operą Narodową.
- Mimo swego ascetyzmu spektakl był olśniewający. Często chodzę do opery ale nie pamiętam tak entuzjastycznego przyjęcia. Licząca ponad trzy tysiące miejsc sala wypełniona była po brzegi. Było wiele znanych osobistości. Zauważyłem m.in. aktorów Robina Williamsa i Mela Gibsona. Zdobycie biletów, mimo wysokiej ceny, było bardzo trudne. Do ostatniej chwili zwracano się z prośbą o pomoc w ich załatwieniu - stwierdził konsul generalny RP w Los Angeles Krzysztof Kasprzyk. - Recenzje powinny być bardzo dobre.
Mariusz Treliński przyznał też, że początkowo trudności sprawiało mu tempo narzucone przez Los Angeles Opera. - Przygotowanie do spektaklu trwało o połowę krócej niż w Warszawie - powiedział "Rz". - Tu pracuje się bardzo szybko. Próby odbywają się trzy razy dziennie przez siedem dni w tygodniu. Ale to nie powoduje, że praca jest mniej dokładna, ponieważ ludzie są bardzo dobrze przygotowani. Jest cały sztab osób, które znają spektakl w detalach, co znakomicie ułatwia pracę.
W przygotowanie tej premiery zaangażował się osobiście Placido Domingo. Był obecny na każdej próbie. Z powodu premiery "Don Giovanniego" słynny tenor zrezygnował nawet z udziału w obchodach 300. rocznicy Sankt Petersburga.
