Artykuły

Niedouczeni uczniowie wstrząsającej "Naszej klasy"

"Nasza klasa" to obsesyjnie szczegółowa relacja dziesięciu splecionych polskich życiorysów, rozgrywa się od 1926 do 2003 roku. Pokazuje wstrząsający przebieg wydarzeń i zbrodni o niezmierzonym barbarzyństwie - pisze Peter Marks w Washington Post.

Tadeusz Słobodzianek zmusza nas do zastanowienia, dlaczego wyznawcy jednej wiary zwrócili się przeciwko innowiercom powodowani pierwotną żądzą krwi. Przy czym, nie byli to anonimowi ludzie, ale koledzy ze szkolnej ławki.

Teatr J zanurza nas w historie dziesięciu fikcyjnych postaci w trzygodzinnej produkcji, która jest na przemian fascynująca, irytująca, męcząca, zdumiewająca i nieustająco okrutna. Jednym z najbardziej zadziwiających aspektów sztuki Słobodzianka z 2007 roku, w przekładzie Ryana Craiga, jest jego nieugięte katalogowanie zagłady, każdego przykrego zakrętu niemal wszystkich dokumentowanych życiorysów. Przychodzi na myśl słowo "przeklęci", jednak to przekleństwo rzucone przez połowę klasowych kolegów jest tak szczególnie ohydne, że czyni z "Naszej klasy" zawstydzającą tragedię narodową.

Pięciu bohaterów Słobodzianka to katolicy, a pięciu to Żydzi. Pomysł scalenia dramatu przypomina "Nasze miasto" Thorntona Wildera i na inny sposób "I nie było już nikogo" Agaty Christie. Każdego z klasowych kolegów, w momencie ich nagłej lub naturalnej śmierci, dramatopisarz wycofuje z akcji, ale pozostawia na scenie jako bosonogie duchy, które przenikają w zaświaty z całą delikatnością i gracją wymykając się współ-egzystencji z nami..

To ważna sztuka, odsłaniająca palące pokłady dramatu, który toruje sobie drogę do sumienia. Ale ma również pewne minusy. Pragnienie Słobodzianka, by przedstawiać osobiste świadectwa z całą dokumentalną formą encyklopedycznego hasła sprawia, że "Nasza klasa" jest chwilami męczącym doświadczeniem. Sztuka jest podzielona na 14 "lekcji" i zanim napis "Lekcja XI" czy "XII" pojawi się na klasowej tablicy stylowej i funkcjonalnej dekoracji Mishy Kachmana, momentami znów czujemy się jak w XI klasie kiedy śledziliśmy wskazówki zegara na lekcji Historii świata.

Także niezbyt trafnym krokiem jest wymóg reżysera Dereka Goldmana, by wszyscy aktorzy mówili z polskim akcentem. Gdyby aktorzy specjalizowali się w dialektach (lub byli krewnymi Meryl Streep) tę sztuczność można by wybaczyć (chociaż nigdy nie rozumiałem logiki postaci mówiących do siebie w ojczystym języku z obcym akcentem). Tutaj próba brzmienia "po polsku" wywołuje efekt przeciwny do zamierzonego - niszczy autentyczność.

Pokazuje to jednak z jaką rzetelnością reżyser i jego godni podziwu aktorzy (ich zapał opowiadania tej historii jest jednym z przyciągających atrybutów) chcieli oddać sztukę, która niepokojąco zmienia naszą definicję wspólnoty. Dla tych, gotowych słuchać uważnie, "Nasza klasa" odkryje wiele istotnych znaczeń. Dramat oparty jest na książce "Sąsiedzi" Jana Grossa, polsko-amerykańskiego profesora historii na Uniwersytecie Princeton, który twierdzi, że 1600 Żydów w Jedwabnem zostało spalonych w stodole w 1941 roku nie przez hitlerowców, jak dotychczas sądzono, ale przez własnych rodaków.

Publikacja książki wstrząsnęła Polską i rozogniła dyskusję wokół jego tez o najwyraźniej dużo większym udziale Polaków w cierpieniach Żydów podczas drugiej wojny światowej. Adam Michnik, niegdysiejszy polski dysydent i doradca Lecha Wałęsy, napisał w New York Times w 2001 roku, że przez ten kontrowersyjny spór wydaje się że "nagle całe społeczeństwo jest zmuszone do udźwignięcia ciężaru tej straszliwej zbrodni sprzed 60 lat, a wszyscy Polacy mają zbiorowo przyznać się do winy i prosić o wybaczenie".

"Nasza klasa" portretuje polską winę jako ropiejący wrzód desperacko wymagający przecięcia. Jeśli to nieprzyjemny obraz, cóż - Słobodzianek nie pragnie osłonić nas od wydarzeń burzących krew. Najpierw poznajemy postaci w latach ich dziecięcej wrażliwości, kiedy niewinnie śpiewają piosenki i przedstawiają niewidzialnemu nauczycielowi swoje marzenia o tym kim będą, kiedy dorosną. Potem dziesięcioro bohaterów rozpoczyna przeplatające się narracje historii swojego życia . Dosyć szybko widoczne stają się szczeliny w ich dziecięcej solidarności, jeszcze bardziej podsycone przez kolejne inwazje Sowietów i Nazistów, aż znajdą się we wrogich obozach "Polaków" i "Żydów".

Tylko wykształcony Abram (Sasha Olinick) uniknie nadchodzącego zamieszania - zostaje wysłany przez rodzinę do Nowego Jorku, ale wciąż jest obecny dzięki swym pełnym optymizmu listom słanym do kolegów (w kategoriach "Naszej klasy" jedyną ucieczką przed nędzą jest emigracja). Pozostała dziewiątka opowiada historie bestialstw i prześladowań, zadawania cierpień i poddawania się nim z niezwykłą powściągliwością, jak gdyby każdy z nich obserwował swoje myśli i działania w momencie ich wydarzania . Eksplozje ataków nienawiści zdają się pojawiać znikąd, znajdując kulminację w rozdzierająco precyzyjnej opowieści Dory (Laura C. Harris), gdy została zapędzona do stodoły z setkami innych Żydów. Nie pozwalają spokojnie usiedzieć.

Nie uniknie się skrótowej charakterystyki, nawet przy tak luksusowej długości spektaklu Z anielskiej strony tego spektrum jest przyszła ofiara - Jakub Katz (Ashley Ivey), pobity na śmierć przez swoich kolegów sztachetami z gnijącego ogrodzenia; na drugim biegunie jest złowrogi bandzior Zygmunt (Mark Krawczyk), który zmienia barwy w zależności od tego, kto jest u władzy - od nacjonalizmu do komunizmu, od komunizmu do nazizmu i z powrotem.

Bardziej intrygujące są postaci znajdujące się pomiędzy: nierozgarnięty Władek (Joshua Morgan) -Polak, którego nie obchodzi nic poza przetrwaniem, Rachelka (Dana Levanovsky) - Żydówka, która wtapia się w chrześcijańską rodzinę dzięki odrobinie szczęścia i umiejętnościom adaptacyjnym; Zocha (Heather Haney) - chrześcijanka, którą miłość do kolegi z klasy, Żyda - zawadiaki (Tim Getman) zmusza do aktu odwagi, z którego ostatecznie nie będzie dumna. Obsadę domyka Heniek (Alexander Strain) - zajadły hipokryta, który odnajduje niebo jako ksiądz i Harlan Work (Rysiek) - polski uczeń, który po skończeniu szkoły zrobi koszmarną karierę pomocnika w zbrodni .

"Nasza klasa" jest najczystszym przykładem pracy zespołowej, wyróżnienie jednego lub dwóch wykonawców wydaje się być przestępstwem (wciąż jestem przekonany, że granie ze zwykłym akcentem uczyniłoby interpretacje aktorów jeszcze mocniejszymi). Warta wspomnienia jest praca reżysera światła Daniela MacLeana Wagnera, jak również konsultanta muzycznego Breta Werba i kompozytora Erica Shimelonisa. Nawet kiedy już zanikną cywilizowane, ludzkie odruchy, muzyka i połączone głosy "Naszej klasy" wznoszą się w jedno, potwierdzając, ze dziesięć udręczonych dusz wyrosło z tej samej ziemi.

Link do strony: http://www.washingtonpost.com/lifestyle/style/the-benighted-graduates-of-the-harrowing-our-class/2012/10/16/01f81ec8-17c9-11e2-a346-f24efc680b8d_story.html

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji