Artykuły

Intryga wiecznie aktualna!

"Tosca" w reż. Janiny Niesobskiej i Waldemara Zawodzińskiego w Teatrze Wielkim w Łodzi. Pisze Renata Sas w Expressie Ilustrowanym.

Wybór słuszny. "Tosca" zawsze przyciąga widownię. Wciąż wędrowny Teatr Wielki (remont trwa), grający w gmachu Teatru im. Jaracza, dał melomanom sygnał, że warto za nim podążać. Na jutrzejszą ** Premierę z "Expressem" nie ma szans na bilet, ale można liczyć na wejściówki, na dwa grudniowe spektakle została końcówka biletów.

W sobotę była premiera. Orkiestra zajęła miejsce na scenie. Soliści niemal na proscenium, a wejście chórów (dorosłego i dziecięcego) to już poważne zadanie logistyczne. Kameralny dramat namiętności, w którym erotyka i polityka prowadzą do tragedii (cztery trupy), rozgrywa się w tłumie.

Śpiewaczka Floria Tosca kocha malarza Cavaradossiego, a on ją. W ich związek wpisze się zazdrość oraz intryga szefa policji Skarpii, gotowego zdobyć Toscę za cenę życia jej ukochanego.

Muzyka Pucciniego ma fantastyczną siłę. W tym dziele są zaledwie dwie krótkie arie Cavaradossiego i jedna Toski - wszystkie wielkiej urody. Do tego jakże wyraziste, krótkie duety, muzyczne akcenty perfekcyjnie kreślące wizerunek każdej z postaci.

Waldemar Zawodziński, z Janiną Niesobską wspólnie także reżyserujący "Toscę", zabudował scenę tak, by dopełniona paroma rekwizytami robiła wrażenie grozy więzienia i powagi kościelnego wnętrza.

Każda z sytuacji ilustrowana jest aż nazbyt realistycznie (więzienna prycza zostaje nawet podczas egzekucji). Tortury, jakim poddawany jest Cavaradossi, są transmitowane, by Tosca widziała, jak cierpi ukochany.

Śpiewająca w tytułowej partii Katarzyna Hołysz to potężny, piękny głos, ale postać wymaga też aktorskiego kunsztu. Oczekiwaną arię "Vissi d'arte, vissi d'amore" (żyłam sztuką, żyłam miłością) Tosca, gotowa na wszystko, by ratować ukochanego, śpiewa, rozbierając się, ale nuty, haftki i ramiączka to zbyt dużo naraz.

Aktorsko i wokalnie cynicznego Skarpie przekonująco wykreował Adam Szerszeń. Cavaradossi Tomasza Kuka ciekawie zaczął, ale chyba tylko wewnętrzna dyscyplina pozwoliła mu dotrwać do rozstrzelania. W końcowym obrazie efektownie wsparły go wiolonczele, wprowadzające postać skazańca.

Orkiestra pod kierunkiem Tadeusza Kozłowskiego raczyła widownię muzyką wierną duchowi Pucciniego. Melomani opuszczali teatr usatysfakcjonowani jej podniosłością, tęskniąc za wielką sceną, inscenizacyjnym rozmachem, pozwalającym rozegrać dramat aktualny wiecznie. Stroje, podkreślające uniwersalność tematu, są dziełem Marii Balcerek (tylko dlaczego chór umundurowany został w trencze?)

Wieść niesie, że na widowni w gmachu Teatru Wielkiego zajmiemy miejsca w marcu. "Tosca" wzmaga tęsknotę za powrotem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji