Triumf Jednej Aktorki
Winnie w "Szczęśliwych dniach", Samuela Becketta to jedna z największych ról Mai Komorowskiej .
Miał wyczucie dyrektor Teatru Dramatycznego w Warszawie Piotr Cieślak, że zaprosił aktorkę, aby grała gościnnie w kameralnej Sali imienia Haliny Mikołajskiej. Znakomicie, z niuansami, zmiennością nastrojów interpretuje wielki monolog bohaterki, która do ostatniej chwili nie rezygnuje z atrybutów kobiecości. Chce się podobać jak dawniej swemu partnerowi, z którym razem, chwila po chwili wchodzą w niebyt. Willi milczący, ją cechuje nadgadatliwość, jakby słowa mogły zapobiec nieuchronności losu. Zadaje pytania i sama sobie na nie odpowiada. Stwarza pozory dialogu.
Stara się znaleźć o wschodzie i zachodzie słońca, w ciągu całego dnia, okruchy szczęścia. Choć egzystencja przynosi jej z każdą minutą coraz więcej ograniczeń. Szybko zapada się aż po szyję w kopcu piachu paraliżującego ruchy. Nie rezygnuje jednak z codziennych czynności. Nie rozstaje się, dopóki może - z torebką z pamiątkami, lusterkiem i kosmetykami. Przywołuje emocje, wspomnienia, jakie były ich wspólnym udziałem. Robi wszystko, aby cieszyć się byle drobiazgiem, nie poddać się - do ostatniego tchu.
Pięknie, z poczuciem humoru i dramatycznie, z bogactwem odcieni, pokazuje Maja Komorowska przywiązanie do życia, radość i ból egzystencji. A na widowni wielu młodych, którzy chłoną jej słowa.