Artykuły

Szekspir, Wyspiański i Andy Warhol (fragm.)

Fabryka Krystiana Lupy

Co trzeba wiedzieć o najnowszym spektaklu Lupy "Factory 2"? Przede wszystkim to, że trwa 7 godzin, a zatem nie jest przed­stawieniem dla każdego. Że jest czymś w rodzaju wariacji na temat tytułowej Fabryki - czyli nowojorskiego loftu, gdzie w la­tach 60. minionego wieku pracował król pop-artu Andy Warhol. Nowy spektakl Lupy, jak i kilka poprzednich, ale chyba nie w tak wielkim stopniu, całkowicie spolaryzował publiczność. Określenie "bełkot" pojawiło się jeszcze przed premierą i chętnie szafowano nim zaraz po premierze. Jeden z recenzentów napisał nawet, że nie ma takiego złego słowa, którego nie dałoby się o sztuce Lupy powiedzieć...

Nie wszyscy wiedzą, że Warhol, znany przede wszystkim jako twórca kolorowych sitodruków z wizerunkiem Marylin Monroe, był także bardzo progresywnym, awangardowym twórcą fil­mowym. Ale co to były za filmy! Jeden z nich, "Sen", trwał osiem godzin i przez cały ten czas pokazywał prawie nieruchomego, śpiącego mężczyznę. Tematem filmu "Blow Job" jest seks oralny.

W tym zadziwiającym, kontrowersyjnym dziele oglądamy jedy­nie twarz mężczyzny. Obyczajowa swoboda, narkotyki, ekspery­menty artystyczne - fabryka i filmy Warhola łamały społeczne tabu występując wbrew konwencjom, także w sztuce. Warhol miał bardzo szczególną metodę pracy - można nazwać go voyerem (podglądaczem). Nieustająco filmował bywalców Fabryki, prowokował, inspirował, nie wyłączał kamery, fotografował. Był osobą o niezwykle pasywnym, wyciszonym pierwiastku wo­li - opowiadał Lupa o Warholu tuż przed premierą. - Mówił o sobie - jestem maszyną. Nie analizował, jaki jest cel i sens jego działania, niczego nie tłumaczył.

I właśnie filmowa metoda Warhola stała się dla Lupy źródłem inspiracji. Krakowski reżyser pokazał Fabrykę w chwili kryzy­su, tuż po premierze "Blow Job", filmu całkowicie przez otoczenie Warhola niezrozumianego. Grupa stanęła wobec konieczności ponownego zdefiniowania artystycznych celów. Nawiązanie do naszych czasów jest całkiem czytelne - także i Lupa ma pewnie poczucie, że dotychczasowa formuła jego teatru wyczerpała się, że będzie dreptać w miejscu, jeśli nie spróbuje czego nowego.

Spektakl "Factory 2" powstawał bez gotowego scenariusza. Artyści studiowali historię Fabryki, a w losy realnych postaci wplatali własne historie. Improwizowali, poddawali się przed ka­merą ekshibicjonistycznej wiwisekcji, a fragmenty zarejestrowa­nych na taśmie testów stały się potem częścią widowiska. Po­mysł, przyznają Państwo, ciekawy, ale ryzykowny. I takie właś­nie jest to przedstawienie - pasjonujące, ale bardzo nierówne, z monologami szalonymi jak rola Iwony Bielskiej czy Adama Nawojczyka, ale i z momentami zdecydowanie słabszymi, irytu­jąco naiwnymi jak wystąpienia Katarzyny Warnke lub Sandry Korzeniak.

Choć wielu widzów uciekło już po pierwszej godzinie tego spektaklu, przyznam się, że byłam, zafascynowana, na tym przed­stawieniu już dwa razy. Lupa kwestionuje teatr, próbuje prze­suwać jego ramy, testuje jego granice. Tak jak opowieść o Fabryce jest historią o degeneracji mitu artysty, wręcz jego upadku, tak "Factory 2" opowiada o zużyciu się pewnej formy teatralnej, o potrzebie wyznaczenia zupełnie nowej roli także aktorom. Lu­pa już dawno przestał nam proponować gotowe, wylizane tea­tralne produkty. Jego przedstawienia bywają nierówne i chropa­we, męczące, ale mają też momenty zjawiskowego teatralnego piękna. Reżyser odsłania się przed widzem ze swoimi słabościami, ale jest w tym działaniu do bólu uczciwy. Można to zaproszenie przyjąć, można odrzucić oczywiście. Państwo wybierają.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji