Artykuły

Antyk i współczesność

Od dłuższego czasu trwają u nas dyskusje na temat stosunku do wielkiej klasyki. Jedni uważają, że trzeba odnosić się do niej w sposób pełen pietyzmu, nieledwo dążyć do muzealnej rekonstrukcji dzieł wielkich pisarzy. Na drugim biegunie są ci, którzy pragnęliby reżyserowi przyznać prawo do całkowicie dowolnego traktowania tekstu, z którym mógłby robić wszystko, co zechce, byle tyl­ko przedstawienie było współczesne.

WAŻKIM głosem w tej dyskusji stała się pre­miera "Medei" Eury­pidesa w Teatrze Dramatycz­nym m. st. Warszawy. Wyda­je się, że Stanisław Brejdygant, autor opracowania tek­stu i reżyser spektaklu, wy­brał rozsądną i właściwą dro­gę. Oparł się na transkrypcji Stanisława Dygata, która daje kontekst "Medei" napisany bardzo pięknym, współczes­nym językiem. Dzięki temu osiągnął dwa cele: zachował całkowicie układ antycznej tragedii, lecz jednocześnie zbliżył ją do wrażliwości es­tetycznej i możliwości per­cepcji współczesnego widza. W tym kierunku poszła także cała inscenizacja.

Na niewielkiej pustej sce­nie rozgrywa się konflikt po­między zdradzoną żoną i mę­żem, który opuścił ją dla in­nej. Konflikt prawie banalny, lecz dzięki spotęgowaniu na­miętności Medei i jej tragicz­nych skutków - porywający. Myślą przewodnią przedsta­wienia jest ukazanie konsek­wencji naruszenia nadrzędne­go prawa moralnego, które leży u podstaw porządku świata. Naruszyła je córka Kreona, odbierając Medei mę­ża, a jej dzieciom ojca. Musi więc ponieść za to straszliwą karę. Lecz naruszyła je także Medea, kiedy przekroczyła granice zemsty, zabijając swe dzieci z nienawiści do ich ojca.

Jak zawsze w prawdziwej tragedii racje podzielone są sprawiedliwie i dopiero ich zderzenie decyduje o sile konfliktu. Lecz myśl prze­wodnia wyprowadzona jest jasno: człowiek musi pano­wać nad swymi namiętnościa­mi. Nienawiść nie może stać się potężniejszym bodźcem od miłości, rozum powinien gó­rować nad ślepymi odrucha­mi. To nie los decyduje o wszystkim, lecz człowiek, który go sobie gotuje i gotuje go, innym.

Ta interpretacja starej tra­gedii greckiej jest tak bardzo współczesna, iż pozwala nam oglądać przedstawienie "Medei" z niesłabnącym zainte­resowaniem.

Tym bardziej, że przedsta­wienie grane jest bardzo do­brze przez aktorów Teatru Dramatycznego. Każde słowo pełne jest treści, ma swą wa­gę i sens, brzmi pięknie i czysto. Nad całym spektaklem góruje kreacja Jadwigi Jankowskiej-Cieślak w roli tytułowej. Gra ona bardzo współczesną Medeę. Nie ma w niej ani śladu histerii, gra kobietę w pełni świadomą swych działań, dokładnie przemyślanych i precyzyjnie przygotowanych.

Jadwiga Cieślak-Jankowska jest Medeą silną, walczą­cą o swoją godność kobiety, żony i matki. Nie próbuje idealizować postaci, ani wzbudzić dla niej współczu­cia, sympatii widzów. Jest twarda i bezwzględna. Przed­stawia klarownie rozumowa­nie Medei, jej skrupuły, wyrzuty sumienia przed podjęciem okrutnej decyzji, argumenty, którymi przekonuje sama siebie. I gotowi jesteśmy przyznać jej rację kiedy mści się za swą krzywdę, aż do chwili, kiedy postanawia zabić swych synów. Tu prze­kroczyła granice prawa mo­ralnego. I Jadwiga Cieślak-Jankowska nie próbuje jej usprawiedliwić. Wie, że musi w tym momencie poddać swą bohaterkę osądowi widzów.

Bardzo dobrego partnera znajduje w osobie Marka Bargiełowskiego, grającego Jazona z pełną świadomością marności moralnej swego bo­hatera. Demaskuje on subtel­nymi środkami jego obłudę i tchórzostwo, jego oportunizm życiowy i dążenie do osiągnię­cia celu: zdobycia tronu za wszelką cenę.

Bardzo pięknie mówią tekst Eurypidesa Mieczysław Milecki (Kreon) i Bolesław Płot­nicki (Egeusz), jak również Halina Dobrowolska i Barba­ra Klimkiewicz, występujące jako Chór. Relację o zdarze­niach, rozgrywających się za sceną składa rzeczowo i spo­kojnie Krzysztof Orzechow­ski (Posłaniec).

Ze stylem przedstawienia licują bardzo dobrze kostiu­my Marcina Stajewskiego i muzyką Włodzimierza Nahornego. Kostiumy mają w sobie powłóczystość i dostojeństwo greckiego stroju, choć nie są wcale jego wierną kopią, a muzyka wyprowadzona z greckich motywów, zabarwio­na jest nerwowym rytmem współczesności. Świadczy o tym już sam skład orkiestry: dwa flety, perkusja i kontra­bas.

Spektakl utrzymany w for­mach prawie ascetycznych, bliski pojęciu teatru ubogie­go w swym kształcie, lecz bo­gatego w treści, należy do najciekawszych wydarzeń na­szego życia teatralnego ostat­nich miesięcy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji