Artykuły

Aktorowi bardzo przyjemnie jest grać farsę

- Chyba to na tym polega, że aktor wciąż czeka na rolę życia, choć może zagrał już nie jedną taką, i nie dwie. Ale wciąż chce się, żeby to najlepsze było przede mną - mówi WOJCIECH ROGOWSKI, aktor Bałtyckiego Teatru Dramatycznego w Koszalinie.

Rozmowa z Wojciechem Rogowskim [na zdjęciu], aktorem Bałtyckiego Teatru Dramatycznego od 1992 roku.

Trudno w to uwierzyć, ale po raz pierwszy na scenie BTD stanął Pan dwadzieścia lat temu. Czy któreś ze swoich ról pamięta Pan szczególnie?

- Jest kilka takich ról. Generalnie mogę powiedzieć, że aktorowi bardzo przyjemnie jest grać farsę. Lubimy reakcje ludzi, momenty, kiedy się śmieją. Wiemy wówczas, że panujemy nad wszystkim, puentujemy jak trzeba. A ja wspominam mile te duże role, jak na przykład Abla Znorko w "Wariacjach enigmatycznych". I ciągle czekam na następne fajne rzeczy.

Lubi Pan farsy, bo publiczność się śmieje. A aktorzy lubią się śmiać? Często robicie sobie żarty?

- Akurat w farsie wszystko dzieje się tak szybko, że na takie żarty nie ma czasu. Ale mogę opowiedzieć moją ulubioną anegdotę. Część koleżanek - aktorek ma pewną manierę - jak widzą na ramieniu aktora pyłek czy nitkę, podchodzą do niego na scenie, grają wtedy taką naturalność i zdejmują mu tę nitkę czy pyłek. Jeden kolega się na to przygotował. Przyszył do wewnętrznej strony marynarki kieszonkę, tam włożył całą szpulkę nitki i wyprowadził ją na zewnątrz. Podczas spektakli koleżanka, chcąc ściągnąć mu nitkę, pociągnęła za nią i... proszę sobie wyobrazić, jak to wyglądało. Ciągnęła, a ta nitka była coraz dłuższa i dłuższa.

Pomysłowe! Z innej beczki: pracuje Pan z młodzieżą na warsztatach, które prowadzi dla nich BTD. Czego Pan ich uczy?

- To naprawdę fajne doświadczenie. Żanetta Gruszczyńska-Ogonowska zajmuje się emisją głosu i etiudami, a ja dykcją, oddechem i poprawnością wymowy.

Powszechna jest opinia, że młodym się nic nie chce. A oni? Mają zapałał?

- To prawdziwi zapaleńcy, ja jestem dla nich pełen podziwu. Sam fakt, że im się chce zgłosić, przychodzić, uczyć. I że ponad połowę chętnych teatr odesłał z kwitkiem, bo było ich więcej niż miejsc na warsztatach.

Czy ma Pan jakąś wymarzona rolę?

- Oczywiście, że taka jest. Tyle, że kiedy ją już zagram, okazuje się, że jest następna wymarzona. I chyba to na tym polega, że aktor wciąż czeka na rolę życia, choć może zagrał już nie jedną taką, i nie dwie. Ale wciąż chce się, żeby to najlepsze było przede mną.

Jak fotograf, który najlepsze zdjęcie ma zawsze przed sobą...

- Dokładnie. Zresztą im aktor jest starszy, tym dojrzalszy i gra osoby bardziej skomplikowane psychologicznie. Coraz większe wyzwania. I to jest fajne w tym zawodzie. To, że nie ma miejsca na nudę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji