"...już słuchamy rad Woltera"
WYOBRAŹMY sobie takie połączenie: wdzięk, humor i fantazja Wolterowskiej powiastki filozoficznej traktującej lekko o kwestiach społecznych - finezyjny doskonały przekład Tadeusza Boya-Żeleńskiego i piosenki z tekstami Macieja Wojtyszki. Aż uwierzyć trudno, że można to wszystko znakomicie pomieścić w jednym widowisku, tworząc udaną i jakże współcześnie brzmiącą sceniczną interpretację klasycznego oświeceniowego tekstu.
O tym zaś, że można, przekonują nas - twórcy przedstawienia "Kandyd, czyli optymizm", przygotowanego w Teatrze Polskim we Wrocławiu, a od środy goszczącego na scenie Teatru "Wybrzeże" w Gdańsku. Teatralnej adaptacji "Kandyda"' dokonali Krzysztof Orzechowski Maciej Wojtyszko, który też rzecz reżyserował. Muzykę do tekstów piosenek autorstwa Wojtyszki (znanego nam dobrze reżysera filmowego, autora uroczych książek dla dzieci) skomponował Jerzy Derfel, scenografię opracowała Zofia de Ines-Lewczuk. Powstał spektakl świeży, oryginalny, oparty na prostym w gruncie rzeczy pomyśle. Trochę kabaret, trochę żart, trochę pastisz. Zrealizowany oszczędnie (bez dekoracji, jedynie aktorzy przywdziali kostiumy "z epoki", odrobinę wystylizowane), od początku do końca, oparty na grze zespołowej, wykorzystujący ruch.
Plastyce i precyzji ruchu, układom opracowanym z niezwykłą wręcz wyobraźnią i wyczuciem sceny zawdzięcza ten spektakl bardzo wiele. Najwięcej jednak - bez wątpienia - wykonawcom, którzy demonstrują wszechstronność, nie tylko świetnie podając tekst, lecz także śpiewając, tańcząc, a nawet dając dowody akrobatycznej niemal zręczności. Aktorzy są zgrani, rozluźnieni i najwyraźniej sami wybornie się bawią. Z nimi - oczywiście publiczność - stale zaskakiwana komizmem postaci i sytuacji, celnością słowa, absurdalnością przedstawionego świata, który jednak...
I dla tej refleksji także warto zobaczyć przedstawienie w którym zarówno teatralne konwencje jak i spojrzenie na człowieczy los nie mają charakteru "serio". Ale z prześmiewania porządku tego świata, z drwiny, wesołości i swoistej, wpisanej w utwór "filozofii optymizmu" wyłania się przecież obraz znacznie poważniejszy niżby się mogło wydawać. W tym też ogromny smak wrocławskiej inscenizacji przygód młodzieńca imieniem Kandyda, któremu wpojono, że żyje na najlepszym ze światów, a wszystko co dzieje się wokół, jest w pełni słuszne, konieczne i prowadzi do jeszcze większego szczęścia.