Artykuły

Teatr z resztek utopii

3. Międzynarodowy Festiwal Teatralny Warszawa Centralna. Pisze Witold Mrozek w Gazecie Wyborczej.

My kontra oni - ten podział bardzo silnie wybrzmiewa w obu przedstawieniach. Co mówi nam zakończony właśnie festiwal teatralny Warszawa Centralna? Pewien sposób opowiadania o wielokulturowości czy globalizacji w teatrze się skończył.

Okrojoną edycją festiwalu Warszawa Centralna odchodzący dyrektor Teatru Dramatycznego Paweł Miśkiewicz i dramaturżka Dorota Sajewska pożegnali stolicę. Krystian Lupa - jeden z najważniejszych współautorów formuły Dramatycznego - zafrapował publiczność fragmentami "Miasta snu", którego premiera odbędzie się już w piątek w paryskim Théâtre de la Ville, a wkrótce później w TR Warszawa. Na pewno wywoła żywe dyskusje. W kolejnych festiwalowych pokazach wrócił temat szczególnie ważny ostatnich sezonach Sajewskiej i Miśkiewicza - konflikt między sytym Zachodem a peryferiami globalnego kapitalizmu, którymi może być równie dobrze afrykańskie Południe, jak i daleka Północ.

Artysta, który założył partię polityczną, odprawił mszę dla bezdomnych na dworcu w Hamburgu, a o zjednoczeniu Niemiec opowiedział parafrazą "Teksańskiej masakry piłą mechaniczną". Trzeba było biografii pełnej tak niezwykłych projektów jak krótkie życie Christopha Schlingensiefa (1960-2010), żeby u jej kresu pojawiła się koncepcja budowy "wioski operowej" w Burkina Faso. Niemiecki reżyser w ostatnich latach życia zafascynowany Afryką traktował swój Operndorf jak najbardziej serio. Do dziś pracuje nad nim specjalna fundacja. Na 14 km kw. powstać miałyby m.in. szkoła, lecznica i sala festiwalowa. Nazywany neoromantykiem Schlingensief chciał w swej pracy znieść podziały między sztuką a rzeczywistością. Jego spektakl "Via Intolleranza II" nawiązuje do włoskiej opery Luigiego Nono wymierzonej w 1960 r. w europejski kolonializm. Nono ułożył libretto z reportaży oraz tekstów Sartre'a, Brechta czy Majakowskiego i wywołał skandal. Pół wieku później ironista Schlingensief dziękuje ze sceny państwowemu Instytutowi Goethego, bez którego wsparcia projekt nie byłby możliwy. W spektaklu tyrady przeciwko neoliberalizmowi spotykają się z żartami na skraju poprawności politycznej, a z ekranu wciąż mówi do nas sam reżyser - który wkrótce po nagraniu umarł na raka płuc.

Ostatnie dzieło Schlingensiefa zasypuje nas nadmiarem akcji i treści, Christoph Marthaler w " 0. Bazie podbiegunowej" działa dokładnie na odwrót. Za tym przedstawieniem też stoi historia "egzotycznej podróży". Wybitny szwajcarski reżyser spędził z ekipą siedem tygodni na Grenlandii. Musiało to być doświadczenie nieco nudne, skoro powstało przedstawienie ostentacyjnie rozwlekłe, nużące - w perwersyjnie świadomy sposób. Podglądamy tytułową bazę. Jej mieszkańcy wchodzą i wychodzą, okutani w szaliki, kurtki, rękawiczki; prowadzą rozmowy, uprawiają gimnastykę. To dramaturgia atmosfery, a nie zdarzeń czy treści; zamiast śledzić historię czy oglądać obrazy, wchodzimy w nastrój - odczuwamy spektakl w ciele. Przez przeszło dwie godziny stawiamy czoło sytuacjom rozgrywającym się gdzieś w głębi sceny, za ścianą albo przy przygaszonym świetle, w którym ledwie widać aktorów. Słyszymy monologi w języku grenlandzkim, których nikt nie ma najmniejszego zamiaru tłumaczyć. Znienacka przechodzą one w muzykę - hipnotyczne wykonania Mahlera czy pieśni dalekiej Północy. Jednak Marthaler nie pozwala swoim widzom popaść w arktyczny trans, zwykły stupor czy choćby drzemkę na zbyt długo - co chwilę wyrywa nas z foteli głośny alarmowy brzęczyk i nagła zmiana świateł. I jeszcze raz, i znowu. Scenicznym światem rządzi powtórzenie.

My kontra oni - ten podział bardzo silnie wybrzmiewa w obu przedstawieniach. Co mówi nam - ostatnia chyba - Warszawa Centralna? Pewien sposób opowiadania o wielokulturowości czy globalizacji w teatrze się skończył. W Dramatycznym zobaczyliśmy podszyte ironią resztki humanistycznej utopii; pozostałości snu o wspólnej odpowiedzialności za globalną wioskę czy spotkaniu kultur przez sztukę. Dlaczego nie zatańczysz głodu? - pyta czarnoskórego tancerza jeden z białych wykonawców "Via...". W " 0" Marthaler wplata w swój grenlandzki kolaż głosów, gestów codzienności i przyćmionych świateł wykład o globalnych zmianach klimatycznych, pozbawiając go treści i czyniąc jeszcze jednym z wielu dźwięków. Żyjemy w świecie, gdzie nie wystarczy już uczenie mówić ze sceny i pochylać się nad ciężkim losem bliźnich. Pytanie, co możemy zrobić więcej - nie tylko w teatrze.wi

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji