Artykuły

"Manru" we Wrocławiu

Opera Ignacego Paderewskiego "Manru", wystawiona po raz pierwszy w roku 1901, zdaje się wytrzymywać próbę czasu znacznie lepiej od wielu innych oper, powstałych w tym samym czasie, a które w momencie swego powstania cieszyły się o wiele większym powodzeniem niż "Manru".

Utwór Paderewskiego, stanowiący na ogół udaną próbę stworzenia polskiego dramatu muzycznego, dzięki tej właśnie formie jest bardziej przekonywający i bliższy współczesnemu widzowi od innych dzieł sprzed lat sześćdziesięciu. W chwili obecnej nikt też nie będzie zarzucał Paderewskiemu, że pozostawał on pod wyraźnymi wpływami Ryszarda Wagnera, Franciszka Liszta i Ryszarda Straussa. To typowe signum czasów, znamienne dla wielu ówczesnych kompozytorów. A trzeba przyznać Paderewskiemu, że mimo tych wszystkich "pokrewieństw" umiał przecież znaleźć dla całości kompozycji swoisty koloryt, przeprowadzić z talentem myśl muzyczną i w wielu momentach przesycić "Manru" wyraźnie polską nutą. Dzisiejszy słuchacz musi też podziwiać technikę kompozytorską Paderewskiego. Celowość instrumentacji Manru olśniewa i teraz - w epoce wielkiego rozwoju twórczości symfonicznej i operowej.

Muzyka Paderewskiego ma przy tym duże walory teatralne. Kompozytor umiejętnie - na sposób wagnerowski - różnicuje i charakteryzuje poszczególne postaci opery. Odznacza się ona dużą siłą ekspresji i dynamizmu, a wynikające z treści libretta zdarzenia sceniczne są tematycznie i nastrojowo zsynchronizowane z muzyką.

Libretto opery, oparte na popularnej powieści Józefa Ignacego Kraszewskiego "Chata za wsią", opowiada o losach pary zakochanych, którzy dla miłości zerwali więzy ze swymi środowiskami, ściągając na siebie powszechne potępienie. Historia góralki Ulany i Cygana Manru może być potraktowana jako rodzajowy dramat folklorystyczny, albo jako tragedia o problematyce ogólnoludzkiej. Mimo przewijających się motywów góralskich i cygańskich, charakter kompozycji Paderewskiego wydaje się w całości być bliższy tej drugiej koncepcji. Po tej też linii poszła najzupełniej słusznie inscenizatorka przedstawienia wrocławskiego, Lia Rotbaumówna. Nie ograniczyła się do pokazania jedynie dramatycznego epizodu z życia - wieśniaczki i Cygana we wsi góralskiej, lecz podniosła historię Ulany i Manru do hierachii zdarzeń, mogących mieć miejsce w każdym czasie i w każdej społeczności ludzkiej.

Rotbaumówna, a wraz z nią i utalentowany scenograf, Zbigniew Kaja, zrezygnowali z efektownych szczegółów widowiska folklorystycznego, dając oprawie scenograficznej i wizji inscenizacyjnej kształt, wynikający jakby bezpośrednio z odczuć i przeżyć Manru i Ulany. Takie ujęcie wydaje się konsekwentne i wiąże się także z charakterem muzyki Paderewskiego. Ogólna kompozycja scen zbiorowych i zróżnicowanie w nich niemal każdej postaci daje w sumie obraz sceniczny dramatycznie przekonywający i plastyczny. W prowadzeniu poszczególnych ról Rotbaumówna dba, aby ich wykonawcy pamiętali nie tylko o sensie, lecz i o melodii muzycznej słowa. Dzięki temu postaci sceniczne w reżyserowanych przez nią operach są bardzo przekonywające i jednolite w zharmonizowanej interpretacji słowno-muzycznej roli. Zespół wrocławski posiada niewątpliwie uzdolnionych wokalnie i aktorsko artystów. Janusz Zipser pokonywał bez trudu niebezpieczeństwa wokalne odpowiedzialnej partii Manru, a jego scenicznej inkarnacji dał prawdę życiową i ludzkie cechy. Z dużą tragiczną siłą aktorską i wokalną Zofia Konrad oddała przeżycia zakochanej Ulany.

Cała obsada oglądanego przeze mnie przedstawienia dobrym wykonaniem wokalnym i trafnym zarysowaniem aktorskim ról dawała równie dużą satysfakcję słuchaczowi operowemu i widzowi teatralnemu. Ograniczę się do podania nazwisk tych artystów: Wanda Roessler-Stokowska (Jadwiga), Maria Bosko (Cyganka Aza), Włodzimierz Denysenko (Oroś), Eugeniusz Stawierski (Urok), Zygmunt Biliński (Jagu) i Danuta Paziukówna (Dziewczyna).

Muzycznie przygotował "Manru" Kazimierz Wiłkomirski. Pod jego batutą zabrzmiał wyraziście istotny ton kompozycji Paderewskiego, zaakcentowana została jej niewątpliwa polskość. Panował też nad całością z kulturą i doświadczeniem rasowego muzyka. A że jest on przy tym wielkim miłośnikiem rodzimej twórczości operowej, pracę jego charakteryzuje nie tylko pietyzm, lecz i gorący stosunek do realizowanego dzieła, decydujący o właściwej temperaturze całego przedstawienia. Dowodem tego była "Goplana" Żeleńskiego, a jeszcze bardziej wyraziście zarysowało się to w wystawieniu "Manru".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji