Tragedia gwiazdy show-biznesu w domu Wielkiego Brata
"Domu lalki" w rez. Michała Siegoczyńskiego w Teatrze Nowym w Poznaniu. Pisze Marta Kaźmierska w Gazecie Wyborczej - Poznań.
W bohaterce "Domu lalki" trudno się z miejsca nie zakochać. Nora, w najnowszej premierze Teatru Nowego grana ofiarnie przez Annę Mierzwę, jest jak utalentowana gwiazdka programu "Idol". Skala jej głosu wywołuje ciarki na plecach, ale ten głos jest przecież także wołaniem o pomoc
Nora ma fanów, w tym wielu tak zagorzałych, że chętnie pożywiliby się jej krwią. Ma "przyjaciół", którzy traktują ją instrumentalnie oraz z pozoru kochającego męża, który od lat zajmuje się promowaniem żony w twardym świecie show-biznesu, podbudowując jednocześnie własne męskie ego. - Zawsze miałam ogromne powodzenie, zresztą raz to wyjechałam z kraju, bo dostałam jakiejś miksacji w swojej głowie od ilości adoratorów - trzepocze sztucznymi rzęsami bohaterka "Domu lalki". A potem w ukryciu rani sobie nożem nadgarstki. Aż do krwi.
Reżyser Michał Siegoczyński XIX-wieczny dramat "Nora" Henrika Ibsena przenosi do połyskującego świata mediów, żywiących się ploteczkami i skandalami. Idea wyznawana przez zamieszkujących ten świat półbogów-celebrytów to "bądź sobą!". Ale właśnie z "byciem sobą", poczuciem własnej wartości, bohaterowie "Domu lalki" mają największy problem. Ich wystudiowane pozy, uśmiechy wysyłane do kamery, przybijane "piątki" i soczyste "buziaczki" to tylko gra pozorów, która sypie się na oczach widzów niczym domek z kart.
Siegoczyński, idąc za Ibsenem przypomina nam, że szczęście budowane na kłamstwie nie może trwać wiecznie. Ale reżyser bardzo uważnie wczytuje się także w słowotok współczesnego tabloidowego przekazu i z cegiełek groteskowej rzeczywistości buduje w teatrze humorystyczne kalki. Świetna jest scena retrospekcji, która przenosi bohaterów w szalony klimat lat 60., równie kapitalna - sekwencja łóżkowa, w której wszystko, łącznie z prawami fizyki, podporządkowane jest krążącej po sypialni kamerze.
Gdzieś w tle - tak jak u Ibsena - unosi się widmo wstydliwej tajemnicy. - A może podzielimy się opłatkiem? To zawsze działa - rzuca zakłopotana bohaterka "Domu lalki", gdy sprawy wokół niej przybierają niekorzystny obrót. I znowu na chwilę robi się pięknie: Nora siada w gronie bliskich, ściskając w rękach sztuczną połyskującą choinkę. Ktoś gra na gitarze, sypią się sztuczne życzenia i sztuczny śnieg. Świąteczna szopka uchwycona w kadrze i pokazana na wielkim ekranie wygląda jeszcze atrakcyjniej niż na żywo.
Podobnie jest w dramatycznym finale, w którym już sami nie wiemy, czy oglądamy kolejną odsłonę wystudiowanego show, czy prawdziwy ludzki upadek.
Za czym tęsknimy i komu chcemy dorównać, wczytując się w historie skrojone na miarę i poddane cyfrowej obróbce? Siegoczyński i znakomity zespół aktorski Teatru Nowego, kreślą wspólnie na scenie zaledwie kilka niedoskonałych biografii potencjalnych idoli. Tym razem jednak widzimy ich bez filtra Photoshopa.
Kolejne spektakle "Domu lalki" będzie można zobaczyć w Teatrze Nowym 29 i 30 września.