Artykuły

Ironicznie o młodych i kreatywnych, którzy uciekają do Londynu

Spośród wybitnych pisarzy, jakich wydał gorączkowy romantyzm niemiecki, Georg Buchner ma jedną z najkrótszych i najbardziej powikłanych biografii

Zmarły nagle w wieku 24 lat bun­townik o rewolucyjnych poglądach należał do drugiego pokolenia twórców romantycznych. Był współczesnym Schumanna, Chopi­na, Liszta, Wagnera, Verdiego, Sło­wackiego i Krasińskiego. Wszech­stronnie uzdolniony poeta i drama­turg z charakterystycznym dla Niemców zamiłowaniem do filozo­fii i nauki.

Jego cała zachowana spuścizna to zaledwie kilka tekstów: dramat "Śmierć Dantona", najsłynniejszy chyba "Woyzeck" niedokończone opowiadanie "Lenz", wybór listów i wreszcie komedia "Leonce i Lena", do której premiery przygotowuje się Teatr Dramatyczny.

Wszystkie teksty Buchnera świadczą o nieprzeciętnym talencie dramaturgicznym tego pełnego pa­sji antyromantycznego romantyka. "Leonce'a i Lenę" uznaje się za po­żegnanie Buchnera z niemieckim romantyzmem. Skrząca się dowci­pem opowieść o perypetiach mło­dej książęcej pary jest jednocześnie parodią dworskiego ceremoniału we współczesnych Buchnerowi księstwach niemieckich oraz iro­nicznym portretem romantycznej młodzieży, pragnącej wzorem Wer­tera popełnić samobójstwo. Co z tej romantycznej melancholii uda się przenieść na scenę Michałowi Borczuchowi, który chce mocno uwspółcześnić ironiczną przypo­wiastkę Buchnera?

Młodzi bohaterowie to dla niego dzisiejsi "młodzi, ambitni i kreatyw­ni", którzy uciekają przed rutyną do mitycznego Londynu. Reżyser należący do pokolenia nowych nie­zadowolonych (określenie Piotra Gruszczyńskiego) inscenizował do tej pory teksty współczesne: "Komponenty" Małgorzaty Owsiany oraz "Ciemno wszędzie" Pawła Sali. W trakcie pierwszego festiwalu rewizje, zrealizowanego w 2005 ro­ku pod hasłem romantyzm, przygo­tował fragmenty "Wielkiego czło­wieka do małych interesów" Alek­sandra Fredry. Było to jego pierwsze spotkanie z klasyką, w której intere­sowały go przede wszystkim małe duszne dramaty poszczególnych bohaterów i ich przesiąknięte eroty­zmem relacje.

Michał Borczuch reżyser spektaklu specjalnie dla "Rz"

Zainteresowanie tekstem Buchnera wyszło z mojej intuicji i poszukiwań formalnych. W pewnym momencie zdałem sobie spra­wę, że najlepiej to ćwiczyć na tekstach klasycznych. Tekst Buchnera nie jest ge­nialny, raczej dziwaczny, rozbuchany w formie, napisany przez bardzo młodego człowieka. Mam do niego dystans epok, które nas dzielą, ale i pozwalają na ostrzejsze uchwycenie współczesności.

Z aktorami dobieramy się do "Leon­ce`a i Leny", idąc drogą Buchnera, który z jednej strony pisze komedię romantycz­ną, a z drugiej z nią walczy, podważa i rozbija wewnętrznie. Rozkładamy więc tekst na części pierwsze, bawimy się nim, ale i próbujemy uchwycić jakiś chaos współczesności. Mamy tu do czynienia z bardzo młodymi ludźmi, pokoleniem, do którego tak naprawdę brak nam dziś bezpośredniego dostępu. Patrzymy na nie przez pewne narzucone przez media kli­sze, a w nim siedzi bardzo osobiste doświadczenie egzystencjalne. Zafascyno­wani śmiercią Leonce i Lena są parą niczym Bonnie i Clyde czy Sailor i Lula z "Dzikości serca". Uciekają od swojego przeznaczenia, które i tak ich dopada.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji