Artykuły

Warszawa. Premiera Montowni w Och-Teatrze

- Teatr Montownia to grupa do projektów specjalnych tylko dla orłów - uważa Maciej Kowalewski. Dla czterech aktorów z Montowni napisał sztukę "Wąsy". Premiera w czwartek w Och-teatrze.

Jedna z najbardziej znanych warszawskich grup niezależnych niedawno skończyła 15 lat. Przez ten czas przygotowała aż 30 spektakli.

Mogliśmy je oglądać na różnych scenach: od Teatru Powszechnego po Dworzec Centralny. Od dwóch sezonów Montownia gra w Och-teatrze. I wciąż szuka nowych wyzwań. Tym razem zmierzy się z nową polską komedią - "Wąsy", którą specjalnie dla nich napisał Maciej Kowalewski. Adam Krawczuk, Marcin Perchuć, Rafał Rutkowski i Maciej Wierzbicki wcielą się we wszystkie postaci ze sztuki, również w role żeńskie.

Rozmowa z Maciejem Kowalewskim, autorem sztuki i reżyserem spektaklu

Dorota Wyżyńska: Lubi Pan wąsy? Często je Pan zapuszcza?

Maciej Kowalewski: Polubiłem wąsy, kiedy skończyłem 40 lat. Ale wtedy tylko mentalnie. Dopiero teraz w trakcie pracy nad "Wąsami" odważyłem się pokazać światu z wąsami, dopiero teraz dojrzałem do wąsów i na premierę hoduję okazałe. Drugie w moim życiu. Mogę więc powiedzieć, że już chyba zrozumiałem wąsy.

To sztuka "w hołdzie wszystkim wąsatym na ciele i umyśle". Co jest siłą, a co słabością "wąsatych"?

- To zależy, z której strony na wąsatych popatrzeć, bo bywają wąsaci i wąsaci, na ciele właśnie i na umyśle także. Ale obojętnie o jakiej wąsatości tu mówimy, nie musi i nie ma ona tylko negatywnych konotacji, jakie utarły się w świadomości ogółu, że obciach, że zaściankowość, itp. bo to też dojrzałość, mądrość, doświadczenie, a w naszym polskim wydaniu może pogodzenie się z wąsami jest w istocie całkowitym zintegrowaniem osobowości w jednego, może trochę zaściankowego czy obciachowego, ale zrealizowanego Polaka.

Przyzwyczaił nas Pan do swojego czarnego humoru. "Wąsy" to też taka komedia?

- Tak, trochę niebezpieczna czarna komedia, ale tym razem starałem się, żeby była bardziej śmieszna. To świadomy zabieg, który ma swoje tragikomiczne konsekwencje w finale sztuki, a przy okazji spełnia funkcje rozrywkowe. Sztukę tę napisałem specjalnie dla aktorów Teatru Montownia, którzy wcielają się tu w swych wąsatych mężów i wąsate żony, a także w całą galerię innych postaci.

To sztuka napisana specjalnie dla Montowni. Pamiętam, jak kiedyś Piotr Cieplak powiedział, że Montownia to jego ulubiony zespół do "projektów specjalnych". To z nimi przygotowywał spektakularne widowisko "Historię o narodzeniu Pana Jezusa na Dworcu Centralnym" albo teatr z papieru - "Utwór sentymentalny na czterech aktorów". A co pana fascynuje w tej grupie?

- Ich profesjonalizm. Tutaj w komediowym wydaniu Montownia jest w szczytowej formie. Niewielu ludzi zdaje sobie sprawę, jak ogromnym warsztatem trzeba się legitymować, żeby skutecznie zagrać komedię, jakiej precyzji to wymaga. Określenie Piotra rozszerzyłbym do ulubionego zespołu, teraz także i mojego, do "projektów specjalnych tylko dla orłów".

Akcja "Wąsów" rozgrywa się nad morzem, cztery małżeństwa grillują. O czym Polacy rozmawiają przy grillu?

- To nie Polacy, ale Wolacy, którzy grillują nad Wolskim Morzem w Wolsce. To równoległa rzeczywistość, podobna do naszej, lecz różniąca się w szczegółach. Na oczach widzów, ku ich rozrywce odbędzie się pewnego rodzaju wiwisekcja czterech wąsatych małżeństw w wydaniu damskim i męskim, gdyż na ten specjalny wieczór nasi bohaterowie rozdzielili się na grupę damską i męską i grillują po dwóch stronach domu, nawiedzając się wzajemnie. Jednak wszystkich coś bardzo niepokoi i wprowadza w dziwny stan, a wtedy

Na Facebooku rekordy popularności bije trailer "Wąsów". Z gościnnym udziałem Krystyny Jandy. Coraz więcej teatrów w ten sposób reklamuje swoje spektakle. To nowe zjawisko? To pan przygotował trailer?

- Tak, to ja jestem pomysłodawcą i reżyserem tego trailera. Łatwość nakręcenia dobrego technicznie materiału filmowego i możliwość wykorzystania go na przeróżnych cyfrowych wehikułach, co stosunkowo niewiele kosztuje, a potencjał dotarcia do odbiorców jest nieograniczony, sprawia, że taki sposób zaintrygowani widzów, z całą pewnością będzie się rozszerzał. To nowe zjawisko. Pojawiły się nowe możliwości. Teatr staje się coraz bardziej filmowy i zdigitalizowany, jak my wszyscy.

A za chwilę na ekrany film wejdzie pana film "Trzy siostry T". Filmowa wersja pana sztuki granej w Teatrze Na Woli. Już były pierwsze pokazy, jaka jest reakcja widzów?

- Właśnie wróciłem z Koszalina z festiwalu "Młodzi i Film" i jestem zbudowany tak dobrym przyjęciem mojego fabularnego debiutu przez publiczność. Wcześniej film przeszedł egzamin w Korei i Indiach z bardzo pozytywnym skutkiem. Od 26 października będzie można "Trzy siostry T" zobaczyć już w kinach. To nerwowy okres, kiedy spełnia się swoje marzenia.

"Wąsy" - tekst i reżyseria - Maciej Kowalewski, muzyka: Bartosz Dziedzic, scenografia i reżyseria świateł: Piotr Rybkowski, kostiumy: Pola Gomółka, charakteryzacja: Ewa Kowalewska. Obsada: Teatr Montownia - Adam Krawczuk, Marcin Perchuć, Rafał Rutkowski i Maciej Wierzbicki. Uwaga! Spektakl tylko dla widzów dorosłych.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji