Artykuły

Na próbie w Teatrze Powszechnym dwie godziny z Aleksandrem Bardinim

[brak daty]

Pierwsza przyszła do teatru Barbara Ludwiżanka. Występuje tu gościnnie, ale jako gość nie korzysta z żadnych przywilejów. Po prostu jest. I kieruje się oczywiście do bufetu. W teatrze wszystko musi przejść przez bufet. Tu spotykają się aktorzy przed próbą, w przerwie, po próbie, przed spektaklem, w czasie i po. Tu się omawia najróżniejsze sprawy i dyskutuje - czasem plotkuje.

Właśnie wszedł dyrektor Zygmunt Hübner. Dzień dobry, dzień dobry - na wszystkie strony i już wita się z prof. Bardinim. Siadają przy stoliku, mała kawa i krótka rozmowa.

Jesteśmy w Teatrze Powszechnym. Reporterzy "Expressu" zostali dziś dopuszczeni do zwykłej, codziennej, roboczej próby. Przygotowuje się "Barbarzyńców" Gorkiego.

Bufet pustoszeje. Nie wiadomo, kto dał sygnał, ale wszyscy idą za kulisy. My także. Reżyser Aleksander Bardini zasiada na widowni. Przed nim mała lampka i stolik. Obok asystent: do jego obowiązków należy notowanie wszystkich ustaleń tekstowych, sytuacyjnych, rekwizytowych, które tego dnia reżyser wraz z aktorami zaprogramują.

Scena już gotowa. Pełne światło. Z prawej hamak, pośrodku stół, parę krzeseł, wokoło drzewa. Na proscenium siedzi suflerka, Jadwiga Dolińska. Podrzucanie tekstu aktorom na razie odbywa się legalnie, nie z ukrycia.

- Jak się masz Aneczko - to reżyser zwraca się do Anny Seniuk, odtwórczyni jednej z głównych ról. Wita innych aktorów pojawiających się na scenie. - Dzień dobry Bronku - do Pawlika, Władku - do Kowalskiego, Stasiu - do Zaczyka i tak kolejno do wszystkich, cytując natychmiast anegdotę jak to stary aktor i reżyser Konstanty Tatarkiewicz inaczej nie zaczął próby, nim się ze wszystkimi serdecznie nie przywitał.

Aleksandra Bardiniego, znakomitego reżysera zna cała Polska. Z emocją i zapartym tchem obserwujemy w telewizji jego wykłady i zajęcia z młodymi piosenkarzami-amatorami. Chcielibyśmy dziś pokazać Czytelnikom Bardiniego na próbie w teatrze z zawodowymi, znakomitymi aktorami. Oczywiście to zupełnie co innego i żadnych analogii nie można tu przeprowadzić, ale pewne cechy osobowości Bardiniego i tu, tak jak w telewizji się ujawniają. Przede wszystkim niezwykła żywotność, temperament, bezpośredniość w obcowaniu z ludźmi, poczucie humoru.

- Ewa, nie wyglądasz dzisiaj dobrze. Zle spałaś?

- Nie, panie profesorze, tylko się zaziębiłam.

- No, chłopcy, są wszyscy!? Zaczynamy od razu od wejścia doktora, tu gdzieśmy wczoraj skończyli. Zrobimy dziś pewne postrzyżyny tekstowe. Przemyślałem sobie to w domu i chcę wam zaproponować. Weźcie swoje egzemplarze. Władek, wyrzuciłem ci cały fragment, tak powinno być lepiej, nie jesteś chyba zbyt przywiązany do tej kwestii.

Przysłuchujemy się fragmentom drugiego aktu. Pierwszą kwestię wypowiada Barbara Ludwiżanka zwracając się do Anny Seniuk.

- Ach, Nadieźdo, mów jak najmniej, może wydasz się trochę rozumniejsza.

- Jestem bardzo rozumna - odpowiada Seniuk jako Nadieżda.

- Grażynko - mówi reżyser - spróbuj inaczej zrobić to przejście. W tym twoim chodzie powinna się wyrażać cała sytuacja dziewczyny, że wystraszona, że ojciec, że ucieczka, klasztor. Spróbuj. Nie, nie tak.

Z pomocą przychodzi Zaczyk, pokazuje ten krok.

- Doskonale - chwali Bardini i biegnie sam na scenę, żeby wyraźniej "to" zagrać. - tak, spójrz pięta - palec - pięta - palec.

Reżyser jest niezwykle aktywny, chętnie sam gra, bierze pod rękę partnera, pokazuje, przerywa aktorom, bo przecież od tego jest próba, wtrąca dowcipy, proponuje różne rozwiązania.

- Mam do sprzedania pomysł. Kupujecie?

- Od pana kupuję w ciemno, odpowiada Stanisław Zaczyk.

Ale nie każda propozycja zostaje zaaprobowana. Nieraz po dyskusji, po wymianie zdań, pomysł upada.

- Przekonaliście mnie - mówi wtedy reżyser - Cofam. Macie rację. Tamto było lepsze.

I tak toczy się próba, powtarzane kilkakrotnie sceny. Szczegółowo opracowuje się każdy fragment. "Przerobiliśmy" zaledwie kilka stron egzemplarza. W przedstawieniu to będzie kilkanaście minut. Dziś trwało ponad dwie godziny.

Przerwa na papierosa. Korzystamy z okazji.

- Wybrał pan "Barbarzyńców". Co Pana pociąga w tej sztuce?

- To, co zawsze pociąga mnie w dramacie - losy ludzkie. W pewnym sensie wszyscy jesteśmy po trochu "barbarzyńcami", "letnikami", "dziećmi słońca" i "ostatnimi". I kto wie czy i dziś losy tych ludzi sprzed kilkudziesięciu lat nie mogą stanowić odniesienia do pewnych zagadnień współczesności.

Premiera w maju. Warto chyba będzie zobaczyć to przedstawienie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji