Artykuły

Pożegnanie. Andrzej Łapicki

Pożegnali Andrzeja już wszyscy. Pisali i wypowiadali się na Jego temat. Dziś przyszła kolej na mnie. Wiadomość o Jego śmierci dotarła do mnie na wilegiaturze. Nie mogłem przyjechać na Jego pogrzeb, ale sercem i myślami byłem z tymi, którzy Go kochali, żegnali i opłakiwali - pisze Witold Sadowy w Gazecie Wyborczej - Stołecznej.

Należał do mojego pokolenia. Był o kilka lat młodszy ode mnie. Nigdy nie byłem z Nim blisko i nigdy z Nim nie pracowałem. Ale znaliśmy się od bardzo dawna. Wielokrotnie rozmawialiśmy ze sobą i wielokrotnie potrzebowaliśmy się wzajemnie. Zwłaszcza kiedy był prezesem ZASP-u. Napisał wstęp do jednej z moich książek i zachęcał mnie do dalszego pisania o teatrze i kolegach.

Poznaliśmy się w roku 1949, kiedy Teatr Współczesny zaczynał swoją działalność w Warszawie pod wodzą Michała Meliny i Erwina Axera. Warszawa wyglądała już lepiej niż w roku 1945, ale stale jeszcze była okaleczona. Życie aktorskie i towarzyskie skupiało się w tym okresie wokół ZASP-u i Klubu Aktora w AL Ujazdowskich. Tam też wszyscyśmy się spotykali.

Studia aktorskie rozpoczynał Andrzej w czasie wojny i okupacji niemieckiej. Chodził do podziemnego PIST-u. Jego mistrzami byli między innymi Aleksander Zelwerowicz, Jan Kreczmar, Zofia Małynicz i Bohdan Korzeniewski, a kolegami Zofia Mrozowska, Antonina Gordon-Górecka i Stanisław Bugajski. Wszyscy po wojnie stali się sławni. Andrzej wyrósł na wybitnego aktora. Często powtarzał, że jest w pierwszej lidze, ale nie osiągnął Olimpu. Osiągnął bardzo dużo. Był profesjonalistą najwyższej klasy. Czego się dotknął, wykonał bezbłędnie. Karierę aktorską rozpoczynał od Krakowa. W "Weselu" Stanisława Wyspiańskiego stał na scenie z kosą. Potem pojechał do Łodzi i grał w Teatrze Wojska Polskiego, a następnie w Teatrze Kameralnym Domu Żołnierza. Kilka razy przyjeżdżał do Warszawy na gościnne występy. Widziałem go w "Ladacznicy z zasadami" Sartre'a z Józefem Węgrzynem i Ewą Bonacką, a potem jeszcze w kilku innych sztukach.

Przystojny, wytworny i elegancki. Znakomicie wychowany. Stanowił klasę samą w sobie. Był firmą, instytucją i niepowtarzalną osobowością. Dżentelmenem w każdym calu. Inteligentnym, mądrym, dowcipnym i w miarę złośliwym. Przyjemnie było z nim rozmawiać i na Niego patrzeć. Toteż patrzyły na niego przede wszystkim kobiety, które uwielbiał. Ze względu na szlachetną urodę obsadzano Go w rolach amantów. Czuł się w nich doskonale. Rzadziej grywał role kostiumowe. Ale nieprawdą jest, że mówiono o Nim "na wieki wieków amant". Ten slogan wymyślił przed laty Andrzej Szczepkowski dla Igora Śmiałowskiego, a potem dla Tadeusza Plucińskiego. Nigdy dla Andrzeja Łapickiego.

Kiedy stawiał pierwsze kroki na scenie, żyli jeszcze wielcy mistrzowie sceny polskiej. Od nich przejął wszystko, co najlepsze. Posługiwał się piękną polszczyzną i dbał o słowo. W Jego ustach brzmiało jak najpiękniejsza melodia. Zagrał w swoim życiu setki ról teatralnych i filmowych. Drugie tyle reżyserował. Grał też i reżyserował w Teatrze Telewizji i w Teatrze Polskiego Radia. Oglądałem Go w niemal wszystkich rolach. Grał je bezbłędnie, ale najbardziej podobał mi się jako Radost w "Ślubach panieńskich" Aleksandra Fredry, które sam reżyserował w Teatrze Powszechnym w roku 1995, zapowiadając, że żegna się z teatrem. Ale na szczęście nie dotrzymał słowa. Bez teatru nie mógł żyć. Jego Radost był urokliwy, cudowny, ciepły i dowcipny. Pięknie mówił wierszem. Był ostatnim, który tak znakomicie czuł Fredrę i wspaniale nosił kostium. "Zemsta" Aleksandra Fredry, którą wystawił za swojej dyrekcji, w swojej reżyserii w Teatrze Polskim była majstersztykiem. Cieszyła się ogromnym powodzeniem. Chodziły na nią tłumy. Udowodnił, że Fredro nie jest przeżytkiem i nie trzeba go przerabiać ani unowocześniać, aby bawił i wzruszał. Zagrał z najpiękniejszymi kobietami w licznych filmach polskich.

Przez wiele lat był pedagogiem, a także rektorem Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza i prezesem ZASP-u. Dyrektorem Teatru Polskiego i reżyserem. Posłem na Sejm i działaczem "Solidarności". Człowiekiem sympatycznym o twardym kręgosłupie, który nie zmieniał swoich poglądów. Jednym z ostatnich, który dbali o tradycję i walczyli o teatr wielki. Żegnaj Andrzeju. Kończy się już pewna epoka. Chciałbym tak jak Ty zasnąć i jak najprędzej podążyć z Tobą.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji