Artykuły

Cynik z różańcem wokół stopy

Cynizm w jego ustach (i nogach) to nieustraszona broń - o spektaklu "Mt 9,7" w choreografii Rafała Urbackiego prezentowanym na Międzynarodowym Festiwalu Teatralnym RETRO/PER/SPEKTYWY 2012 w Łodzi pisze Katarzyna Lemańska z Nowej Siły Krytycznej.

Mężczyzna na wózku nakręca pozytywkę, z której płynie ckliwa melodyjka. Performer nakreśla w powietrzu kształt serca i gestami wskazuje na widzów. Próbuje nawiązać bezpośredni kontakt z publicznością. Obrazek wzruszający, gdyby nie fakt, że pozytywka to plastikowa figurka Matki Boskiej, a z twarzy mężczyzny nie schodzi szelmowski uśmiech. Rafał Urbacki manipuluje bowiem widzami, od początku wciskając nam kit, że jego solowy spektakl to wyłącznie opowieść o niepełnosprawności i wykluczeniu.

Tancerz już we wstępie tłumaczy się z tytułu "Mt 9,7" - to cytat z Ewangelii św. Mateusza o paralityku: "On wstał i poszedł do domu". I Urbacki wstaje z wózka inwalidzkiego, ale zamiast iść do domu czy "odtańczyć" solo, prezentuje lecture performance oparte na własnym życiorysie. Przez dziesięć lat poruszał się wyłącznie na wózku, teraz - mimo postępującego zaniku mięśni, miopatii i polineuropatii - chodzi, tańczy na scenie, tworzy własne projekty, współpracuje jako choreograf z duetem Strzępka&Demirski. Jeśli to jeszcze nie wzbudziło naszego podziwu, to może urzeknie nas historia, że Urbacki nie czuje nóg od połowy ud do czubków palców. Jego "alternatywna motoryka" działa na zasadzie systemu podpór, pracy na przeprostach kolan. Performer prezentuje swoje taneczne umiejętności podczas trzyminutowego pokazu - jedni już po tym wpadają w zachwyt, drudzy zarzucają mu, że to za mało tańca jak na solo. Jednak to nie o ruch w tym projekcie chodzi. Także w scenie, w której Urbacki opowiada o Pierwszej Komunii Świętej: to jego ostatnie wspomnienie czucia w nogach. Szedł do ołtarza ostatni, ponieważ ksiądz nie chciał, aby wierni widzieli, że chłopiec się dziwnie porusza, szurając nogą po podłodze. Aby zaprezentować nam owo "szuranie", performer przyszywa sobie do stopy różaniec i ciągnie nogą po podłodze (parokrotnie zapewnie przy tym niedowiarków, że to naprawdę nie boli). Ekshibicjonistyczny gest czy wyraz buntu (postanowił wtedy sobie, że pierwszy i ostatni raz przystąpił do komunii)?

"Bóg go kocha mnie takiego, jakim jestem", nawet jeśli jestem niepełnosprawnym i gejem - dodaje artysta. Gruntowna znajomość oazowych hitów (w repertuarze "Mt 9,7" znajduje się jeszcze Arka Noego, remaki bp Antoniego Długosza i Cher) przydaje się Urbackiemu, żeby od wewnątrz pokazać absurdalność i zakłamanie systemu opartego na katolickim miłosierdziu i współczuciu. W duchu chrześcijańskiej miłości seks pozamałżeński z osobą niepełnosprawną nie jest grzechem, ale z homoseksualistą (nawet jeśli jest nieuleczalnie chory) już tak. Urbacki po raz kolejny (podwójnie) "odstaje" od katolickiego świata, także w teatrze nie znajdzie się żaden "Mąż Sprawiedliwy", który okaże mu miłosierdzie i pójdzie za kulisy... w wiadomym celu.

Twórcy "Mt 9,7" zarzuca się, że jego projekt nie jest ani tanecznym solo, ani monodramem. To artystyczna hybryda, wynaturzone dzieło, którego zrzekło się nawet środowisko. Jednak to właśnie forma lecture performance umożliwia odbiorcom nie tylko etyczną, ale także estetyczną ocenę tego spektaklu. To w tym terminie kryje się potencjał krytyczny "Mt 9,7" - Urbackiemu udało się wypracować własny metajęzyk mówienia o niepełnosprawności, postrzegania osób "o innej motoryce" i homoseksualistów - język, który nie operuje eufemizmami, nie "upupia", ale wykorzystuje media jako swój podstawowy nośnik. Przy czym choreograf nie kryje samokrytycyzmu i dystansu do tematu swoich projektów, nie ucieka od polemiki - w końcu to on żyje w Przechlapanem (mimo demokratycznego prawa do równości i różnorodności) i wróci ze spektaklu do domu o kulach.

Mimo że Urbacki nie zostanie "pierwszym świętym niepełnosprawnym gejem", to przekornie włączył "Mt 9,7" (razem z "W Przechlapanem" przygotowanym w Instytucie Teatralnym, razem z osobami o alternatywnej motoryce) do "Trylogii o świętości". Ostatni projekt zapowiadany jest na grudzień - to rewizja poprzednich spektakli tancerza (także "Kto podskoczy jest pedałem, hej"), w której medialny dyskurs będzie się łączyć z prywatnymi historiami artysty. Zajawkę takiej formy mieliśmy na ostatnim już pokazie "Mt 9,7" - podczas łódzkiego Festiwalu RETRO/PER/SPEKTYWY. Choreograf włączył do swojego solo fragmenty recenzji, listów od widzów, statystyk (zarobił na tym projekcie czternaście i pół tysiąca!). W tym publicystycznym kolażu przebrzmiewała ironia - cokolwiek nie pomyślimy i napiszemy o "Mt 9,7", Urbacki i tak wywiedzie nas w pole. Jego projekty są bowiem nieustannym autokomentarzem, mającym na celu wytrącanie widzów z wygodnej pozycji zarówno odbiorcy-etyka, jak i estetyka. W końcu Urbacki nie bez kozery jest nazywany "zawistnym kaleką", "mistrzem jednego tematu", "Billym Elliotem-paralitą" - cynizm w jego ustach (i nogach) to nieustraszona broń.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji