Artykuły

Edynburg na żywo: Apetyczna anoreksja

Spektakl o anoreksji ? Nie, dziękuję, nie zaciągnięcie mnie do teatru nawet siłą. Mój opór przeciwko polecanemu przedstawieniu wydawał się niezłomny. Do momentu, kiedy na dyskusji w Teatrze Traverse, poświęconej inscenizowaniu katastrof - tych globalnych i tych osobistych - usłyszałem autorkę sztuki o anoreksji, Caroline Horton - pisze Roman Pawłowski w Gazecie Wyborczej.

Ta młoda dramatopisarka i aktorka z Birmingham zdobyła w ostatnich latach rozgłos osobistymi, kameralnymi przedstawieniami, w których oddaje głos młodym kobietom. Dwa lata temu otrzymała nagrodę za najlepszy monodram, przyznawaną przez pismo The Stage, na co dzień współpracuje z Bush Theatre i Battersea Arts Center w Londynie, mówiąc krótko należy do nowych talentów brytyjskiej sceny. Nie, nie jest anorektyczką, chociaż przeszła przez tę chorobę. Na dyskusji w Traverse opowiadała, jak niemądry wydał się jej początkowo pomysł, aby napisać sztukę o własnej walce z chorobą. Po pierwsze, bo to zbyt traumatyczne przeżycie. Po drugie, bo anoreksja to nie jest temat na kasowy show. Kto chciałby zapłacić 12 funtów, czyli 60 zł za oglądanie kogoś, kto opętany na punkcie własnej wagi nie może przyjmować żadnych pokarmów, znika w oczach, izoluje się od otoczenia, traci znajomych?

A jednak spektakl powstał, nazywa się "Mess" i jest jednym z najzabawniejszych przedstawień, jakie widziałem w tym roku na Fringe'u. Chociaż oparty jest na własnych doświadczeniach autorki, nie należy do przedstawień - świadectw, które trzymają widza w emocjonalnym szantażu. Aby uniknąć łatwych wzruszeń Horton posłużyła się konwencją muzycznego kabaretu. Sama występuje na scenie jako anorektyczka Józefina, która wspierana przez drugą aktorkę i grającego na żywo muzyka próbuje wystawić na Fringe'u przedstawienie o anoreksji, chociaż nie ma ku temu ani talentu, ani środków. "To jest wersja light, w przyszłości będą dekoracje, reżyseria i muzyka, na razie musicie sobie wszystko wyobrazić " - mówi na początku do publiczności.

I tak jest przez cały spektakl: Horton zapowiada kolejne sceny i naiwnie odgrywa sceny z życia chorej dziewczyny, druga aktorka grająca chłopaka bohaterki komentuje opowieść, a muzyk robi dźwiękową scenografię: udaje skrzypienie drzwi, kiedy w szpitalu bohaterkę odwiedza jej chłopak i krzyk mew, kiedy wychodzą na spacer po plaży. Gagi nie przesłaniają bolesnej historii choroby, na którą składają się samotność, utrata kontaktu z otoczeniem, nieskuteczne próby leczenia, w końcu pobyt w szpitalu. Horton świetnie balansuje pomiędzy humorem a rozpaczą, podbijając publiczność. Kiedy jej bohaterka kupuje w końcu na plaży pierwszego od lat loda i zjada go z apetytem, na widowni wybucha szaleństwo.

"Dlaczego muszę jeść? - pyta w pewnym momencie Józefina. "Bo chcę kiedyś zjeść mój ulubiony deser z dzieciństwa, bo chcę się czuć zrelaksowana, bo chcę, aby mój umysł działał sprawnie, tak abym mogła przeczytać kiedyś książkę od początku do końca, bo chcę mieć kiedyś dzieci" - przypomina jej chłopak, odczytując kolejne punkty z listy. Podobną listę motywacyjną mógłby sporządzić każdy, kto zmaga się z jakąkolwiek chorobą ciała lub duszy. Historia wychodzenia z anoreksji staje się opowieścią o walce człowieka z wszelkimi przeciwnościami. "Ten spektakl nie ma końca" - mówi w finale Józefina. Walka trwa.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji